Awantura jaka rozpętała się po opublikowaniu przez yotuberów spod znaku AbstrachujeTV filmiku zawierającego nieoznaczone lokowanie produktu daje smutny obraz standardów obowiązujących w polskiej "blogosferze". Argumenty za oczywistym w tradycyjnych mediach wymogiem oznaczania materiałów promocyjnych zdają się być dla części blogerów zupełnie niezrozumiałe.
Przedmiotem ukrytej w filmiku reklamy jest Citroen Cactus. "Dowiedziałem się z tego odcinka, że samochód ma wzmocnione drzwi, duży komputer pokładowy, duże kanapy i schowki, szyberdach itp." - pisze na stronie antyweb.pl Grzegorz Marczak, postulując oznaczanie reklamy tego typu.
Problemu nie widzi natomiast Sylwester Adam Wardęga: "Jeśli dla Citroen'a jest to ok i jesli dla Robert Pasut, Masny Rafał i Czarek Jóźwik jest to okej to nic wam do tego" stwierdza autor głośnych ostatnio filmików z psem-pająkiem w roli głównej (pisownia oryginalna). O argumenty za oznaczaniem materiału reklamowego prosi także jeden z twórców kanału AntywebTV, Rafał Masny, który nie rozumie dlaczego miałoby to być "bardziej fair".
Postawę Masnego i jego kolegów próbuje tłumaczyć pod wpisem na antyweb.pl użytkownik mrAnderson: "Panowie z Abstrachuje nie robią filmów charytatywnie, ani ze względów tylko i wyłącznie hobbistycznych. To jest po prostu biznes jak każdy inny. Nie chwalą się tym, bo w naszym kraju większość ludzi dostaje piany z ust na wieść ile zarabia ktoś inny."
W całym tym zamieszaniu najbardziej symptomatyczny wydaje się zacytowany tu głos Sylwestra Adama Wardęgi, który nie dostrzegł chyba, że w procesie komunikacji prowadzonej przez blogerów, oprócz nich samych i utrzymujących ich sponsorów jest jeszcze ktoś trzeci - odbiorcy. Kryptoreklama narusza właśnie ich interesy - ktoś usiłuje odnieść swoje korzyści ich kosztem, bez ich zgody i wiedzy. Będący podstawą kodeksów etycznych obowiązujących dotychczas w branży reklamowej wymóg, aby reklama była serwowana w sposób pozwalający na jej odbiór z zachowaniem świadomego, kontrolowanego przez odbiorcę dystansu, traci sens, jeśli z oczu traci się odbiorcę.
"Chcemy mieć darmowy internet, darmowy YT, darmowego Facebooka? To może właśnie to będą konsekwencje tej pozornej darmowości internetu." - zastanawia się w swoim wpisie Grzegorz Marczak z antyweb.pl. Oby się mylił. Być może tak entuzjastycznie nastawieni do współpracy z blogerami marketingowcy zorientują się z czasem, że media ignorujące własnego odbiorcę są na dłuższą metę wątpliwym miejscem do lokowania czegokolwiek, w szczególności czegoś wyposażonego w tak wielki komputer pokładowy i duże kanapy...
Łukasz Łukasiewicz
redakcja Signs.pl
Źródło: Signs.pl