27 października opublikowany został w dzienniku urzędowym UE jeden z ważniejszych aktów legislacyjnych ostatnich lat, zwany konstytucją internetu – Akt o Usługach Cyfrowych (Digital Services Act). AUC jest aktem horyzontalnym, który m.in. modernizuje dyrektywę e-Commerce, obejmując swoim zakresem wszystkie kategorie treści, produktów, usług i działalności w zakresie tzw. usług pośrednich. „Odbiorcami” tego aktu są przede wszystkim: użytkownicy internetu, przedsiębiorcy działający w internecie oraz platformy internetowe.
Akt o Usługach Cyfrowych formalnie wejdzie w życie już 16 listopada 2022 r., jednak większość jego przepisów zacznie obowiązywać 17 lutego 2024 r. Przedsiębiorcy świadczący usługi pośrednie w Internecie mają zatem blisko 16 miesięcy na przygotowanie się do nowej regulacji.
Art. 24 ust. 2, 3 i 6, art. 33 ust. 3–6, art. 37 ust. 7, art. 40 ust. 13, art. 43 oraz rozdział IV sekcje 4, 5 i 6 stosuje się od dnia 16 listopada 2022 r.
Istnieje również możliwość wcześniejszego stosowania rozporządzenia wobec bardzo dużych platform internetowych i bardzo dużych wyszukiwarek internetowych wskazanych zgodnie z art. 33 ust. 4 – wobec nich rozporządzenie będzie mieć zastosowanie po upływie czterech miesięcy od powiadomienia danego dostawcy, o którym mowa w art. 33 ust. 6, w przypadku gdy data ta jest wcześniejsza niż dzień 17 lutego 2024 r.
Źródło: IAB Polska
Po Akcie o Krzywiźnie Banana oraz Akcie o Tym, że Pomidor jest Owocem, to chyba najbardziej strzelisty akt UE.
Aaaa jeszcze ten o ciasteczkach był równie strzelisty.
A konkretnie jakie masz zastrzeżenia?
Jeśli ktoś przekonuje, że to dla czyjegoś dobra, to ja, nauczony doświadczeniem wiem, że chodzi o wyłudzenie dodatkowej kasy.
Za głupotę z komunikatem o ciasteczkach zapłacić musieli wszyscy. Kto tutaj zapłaci?
Czyli wiesz na podstawie, że "przecież każdy wie...".
Wiem na podstawie lektury korzyści dla usera oraz lektury nowych obowiązków dla świadczących usługi w świecie cyfrowym.
Można wyguglać.
Czyli że wiesz ale nie powiesz?
Zalecam samodzielną lekturę.
Mówiąc krótko: wiesz, ale nie powiesz.
Musisz wyciągnąć z tego to, co jest ważne dla Twojej obecności w sieci.
Ja tego za nikogo nie zrobię.
Skoro każdy ma wyciągać dla siebie i na własny koszt, to po co opowiadasz tu o pomidorach?
A czemu miałbym na swój koszt wyciągać coś dla Ciebie?
Aniś brat ani swat.
Obcy facet. Zapłać, to Ci ktoś streści a może nawet wypunktuje.
Najlepiej byłoby, gdybyś wypowiadał się w sprawach, w których masz coś do powiedzenia. Dodatkowo w takiej sytuacji nikt nie musiałby Cię namawiać do zajęcia stanowiska. A tak mamy tylko rewelacje o pomidorach.
Polak po szkodzie głupi, więc za jakiś czas będzie wysyp darmowych lekcji dla tych, którym teraz szkoda kasy na naukę.
A ja nie widzę powodu, by komuś za darmo odrabiać pracy domowej.
Pozostaje mieć nadzieję, że Twój wydawca w porę kogoś poprosi o pomoc i dowie się jakie nowe obowiązki nałożyła na niego UE.
A jeśli nie, cóż... mnie to zwisa, ale kalafiorem.
W takiej sytuacji Twoje donosy na pomidory wyglądają na formę komercyjnej autopromocji. Wiesz, że spamowanie jest tutaj surowo wzbronione?
Znaczy się jesteś z tych, którzy muszą wiedzieć czy jedzą owoc czy warzywo, bo inaczej nie smakuje.
I musi to powiedzieć UE jakimś rozporządzeniem?
Nie każdy jest tak sprytny jak Ty i nie każdy potrafi się bronić przed rżnięciem go przez internetowych potentatów, mających nad nim miażdżącą przewagę w niemal każdym aspekcie korzystania z internetu. Ale dobrze, że są też tacy jak Ty mocarze. Google i Facebook mają się kogo bać - UE nie jest sama. Zawsze to jakieś pocieszenie.
Fejs właśnie wycofuje pola płeć, wyznanie i zainteresowania.
Kogo się boi?
A może po prostu robi krok w stronę bezstresowego zarabiania na frajerach mających tam konta?
Problem z potentatami internetowymi polega na rym, że nie ma obowiązku korzystania z ich usług.
A skoro nie ma obowiązku, to nie ma mowy o jakiejś mitycznej przewadze.
Problem z potentatami internetowymi polega na tym, że uzyskali tak dominującą, w wielu dziedzinach praktycznie monopolistyczną pozycję, że nie da się ich ominąć bez radykalnego obcięcia sobie zakresu usług internetowych. Jaki jest wpływ monopolu na rynek i pozycję konsumenta odkryto już dawno, można sobie na ten temat poczytać ograniczając ilość piany.
Google, Facebook i Microsoft znajdują się na liście 10 największych monopolistów na świecie. Jest to możliwe dzięki temu, że o ile krajowe przepisy już dawno temu zbudowano tak by radzić sobie z podobnymi wynaturzeniami, w przestrzeni międzypaństwowej panuje samowolka przypominająca czasy dzikiego kapitalizmu. A dzięki nowym technologiom udało się ulokować lwią część tych biznesów właśnie w takiej bezpańskiej przestrzeni prawnej, w której można bezkarnie golić zapędzone tam dzięki monopolistycznej pozycji owieczki. Pogódź się z tym, że nie wszystkim odpowiada ta rola.
I co zaskakujące, o monopolu tychże nie mówi konkurencja czy użytkownicy, ale rządy, którym przeciekają przez palce te miliardy....
Oczywiście w interesie internauty, który bez fejsa i gugla nie umiałby korzystać z internetu.
Zwykli obywatele nie protestują też przeciwko działalności obcej agentury albo złodziei i oszustów w ich krajach. W ich imieniu ściga ich państwo - bo tylko ono ma odpowiednie możliwości i instrumenty.
Trudno oczekiwać aby np. użytkownicy, których dane są przedmiotem nielegalnego obrotu prowadzonego przez platformy internetowe, protestowali przeciwko czemuś, o czym nie mają pojęcia. Od tego by wyłapywać i ścigać tego typu nadużycia są organy państwa. Sytuacja, w której użytkownik pozostawiony jest w konfrontacji z Google czy Facebookiem sam sobie odpowiada Google, Facebookowi - i z jakichś powodów Tobie oraz nielicznym, choć hałaśliwym grupkom osób podających się za "wolnościowców". Napewno nie jest w interesie użytkownika.
I nadal, nic co napisałeś nie dowodzi monopolu czy też tezy o niemożliwości normalnego korzystania z internetu.
Dowodzi jedynie, że chciałbyś, aby każdego dużego przedsiębiorcę wydoić z zarobionej kasy a potem ją rozdać tym, którzy nie tylko nie zarabiają i nie płacą podatków, ale nie mają zamiaru, bo ktoś w ich imieniu wydoi bogatszego i im da.
Spróbuj "normalnie" korzystać z internetu omijając produkty Google - od Androida zaczynając, a na stronach internetowych zawierających wpięte skrypty analytics, adsense itp. kończąc. A potem wróć tutaj i opowiedz jak było...
Normalnie korzystam omijając produkty gugla a czasem bezczelnie z nich korzystam, kiedy mam z tego korzyść.
Nigdy by nie przyszło mi na myśl przekonywać kogokolwiek, że są niezbędne do korzystania z internetu.
Ale rozumiem ludzi nierozgarniętych, że nie wiedzą, że można. Dlatego nazywa się ich nierozgarniętymi.
Zapewne wierzysz że omijasz produkty Googla - to się zdarza. Analizujesz za każdym razem źródło odwiedzanej strony i sprawdzasz co tam jest zaszyte? Korzystasz z internetu omijając dwie największe wyszukiwarki treści internetowych na świecie (Google, YouTube)? Nie korzystasz z YouTube, nie oglądasz filmików osadzonych na stronach które odwiedzasz?
A fakty są takie: prawie 28 mln serwisów internetowych na świecie korzysta z Google Analytics. Blisko 37 mln ma wpięte kody Google Adsense. To tylko dwie usługi Google z pokaźnej ich listy, które pobierają i przetwarzają dane użytkownika podczas korzystania z internetu. Dodaj do tego pozostałe, wśród których są także te niewrażliwe na najlepsze nawet blokady adblockowe - takie jak choćby Google fonts powszechnie wykorzystywana przez twórców stron www (56 mln), a także "social pluginy" innych serwisów takich jak Facebook służące lajkowaniu, udostępnianiu treści... Jaki procent istotnego i przydatnego internetu pozostanie do Twojej dyspozycji?
Licząc weź pod uwagę, że te liczby dotyczą w znacznie wyższym stopniu serwisów istotnych z punktu widzenia jakości i przydatności, takich jak duże portale, wśród których wykorzystanie tego typu usług jest powszechne. Kody usług Google - niekoniecznie tych blokowanych przez adblocka - znajdziesz na oficjalnych stronach rządowych i stronach instytucji takich jak ZUS. Uwzględnij, że nawet ci, którzy np. nie wyświetlają reklam Adsense bezpośrednio, za pośrednictwem wpiętych w stronę kodów Google, korzystają najczęściej z pośredników (brokerów reklamy internetowej) lub własnych, niestandardowych rozwiązań, które pomagają omijać adblocka, aby potem udostępnić dane użytkownika np. serwerom Google.
Zaraz mi napiszesz, że na Signs też są reklamy...
Przeanalizuj źródło strony.