WERYFIKACJA plików produkcyjnych przekazywanych do druku, to jedna z kluczowych operacji prepressowych. Od jej dokładnego wykonania zależy często powodzenie całego procesu poligraficznego, a przepuszczone na tym etapie błędy, mogą skutkować poważnymi stratami finansowymi i wizerunkowymi, zarówno dla osoby przygotowującej pliki do druku, dla samej drukarni, jak i dla klienta końcowego.
Pozostawiam otwartym pytanie, kto winien wziąć odpowiedzialność za ten obszar: projektant, grafik freelancer, pani Krysia z wydawnictwa czy też chochlik w drukarni. Jedynie słusznych prawd na ten temat jest wiele, bo w poligrafii podobnie jak w polityce, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Jaki program wybrać?
Jedno wydaje się jednak pewne. Każdej z osób tego dramatu potrzebne jest odpowiednie narzędzie informatyczne czyli dobry program komputerowy umożliwiający przeprowadzenie prawidłowej weryfikacji pliku wynikowego i ewentualnie poprawienie wykrytych w nim błędów.
Według chochlikowego punktu widzenia, może to być dowolny program komputerowy pod warunkiem, że będzie to PITSTOP PRO, którego producentem jest belgijska firma Enfocus.
Obronie tej chochlikowej prawdy absolutnej, poświęcę dwa najbliższe felietony.
Ile kosztuje PitStop Pro?
Na początek chochlikowe zapewnienie, iż nie mam żadnych udziałów ani umów na marketing szeptany z firmą Enfocus i z pewnością nikt po tamtej stronie nie wie, że postanowiłem z własnej, nie przymuszonej woli, wypełnić ciszę wyborczą postukiwaniem na ten właśnie temat, w klawisze mojego laptopa.
Od wielu lat używam PitStopa na stanowisku kontrolingu plików produkcyjnych w naszej zacnej drukarni i według mojej oceny jest to program z grupy must heave, zarówno dla osoby wysyłającej plik do druku (projektant, grafik, dtp-owiec), jak i plik ten odbierającej (drukarnia, agencja, wydawnictwo). Wprawdzie pokrewne funkcje posiada także „Inspekcja wstępna” programu Adobe Acrobat Pro, ale jest to zaledwie namiastka tego, co potrafi PitStop Pro.
Aby najgorsze mieć od razu za sobą podam czem prędzej dwie trudniejsze w percepcji informacje.
- Według danych ze strony www.enfocus.com program kosztuje 699 Euro za jedną licencję. Można go też subskrybować w cenie od 25 do 30 Euro miesięcznie. Podane ceny nie zawierają podatku VAT. Aby nie kupować kota w worku, można po wypełnieniu prostego formularza otrzymać dostęp do 30-dniowej wersji trial.
- PitStop Pro wymaga posiadania programu Adobe Acrobat Pro (Acrobat Reader nie nadaje się), co oznacza kolejny wydatek.
Kiedy jednak uzmysłowimy sobie, ile może nas kosztować przeoczenie błędu w publikacji drukowanej w bóg_wie_ jakim nakładzie, na bóg_wie_jak_drogim papierze, z bóg_wie_jak_wypasioną introligatorką, to wcześniej czy później wydębimy skądś (bóg_wie_skąd) tę kasę. A teraz do rzeczy.
Co potrafi PitStop Pro?
PitStop w wersji podstawowej (o której tutaj mowa) pełni dwie główne funkcje:
- Weryfikuje pod zadanym kątem plik produkcyjny, wykrywa błędy i jeśli to możliwe poprawia je w sposób automatyczny.
- umożliwia edycję pliku pdf i wprowadzenie w nim zmian i poprawek bez konieczności sięgania po pliki źródłowe.
Funkcja weryfikacyjna PitStopa użyteczna jest zarówno dla osób przygotowujących pracę do druku, jak i dla drukarni. Ci pierwsi mogą przed wysłaniem plików uspokoić swoje skołatane serce i po kliknięciu w klawisz „wyślij” zgasić lampkę i pójść spać, a ci drudzy proces weryfikacji plików produkcyjnych mają w zakresie obowiązków i, jak to się kolokwialnie mówi, łachy nie robią.
Funkcja edycyjna wykorzystywana jest w sytuacjach, kiedy nie ma łatwego dostępu do plików źródłowych lub poprawa zauważonych błędów przez ich twórcę jest z jakiś przyczyn niemożliwa czy też utrudniona ponad miarę. Bywa zresztą nie raz, że pliki źródłowe nie istnieją, wyparowały, zalane zostały kawą lub kwasem solnym i klient dysponuje wyłącznie plikami wynikowymi pdf, które wymagają wprowadzenia poprawek.
Jak tworzyć profile weryfikacji?
Ponieważ w poligrafii, podobnie jak w życiu, błędy są często rzeczą względną, uzależnioną od tzw. czynników trzecich, czyli na przykład od kolorystyki publikacji lub przeznaczenia pliku (dla druku, dla internetu, dla soft proofa), nie istnieje nawet w PitStopie jeden magiczny przycisk, po kliknięciu w który, program wygeneruje listę uniwersalnych błędów i usunie je wszystkie metodą fiku miku mój Chochliku.
Natomiast PitStop posiada mechanizm tworzenia profili, dzięki któremu możemy zdefiniować odpowiednie „warunki brzegowe” dla najbardziej dla nas przydatnych sytuacji.
Tu miła niespodzianka.
Po instalacji programu mamy od firmy Enfocus prezencik w postaci zestawu gotowych profili, które opisują standardowe sytuacje, z jakimi możemy się spotkać w szarej, jak cooll grey, codzienności drukarskiej.
Każdy z gotowych profili możemy podpiąć pod odpowiedni klawisz i wywoływać w zależności od potrzeby.
Zdefiniowano tu także kilkanaście profili do weryfikacji zgodności plików ze standardem pdf-x. Jest to bardzo przydatne narzędzie szczególnie w sytuacji, kiedy w drukarni używane są do naświetlania CTP starsze wersje RIPa i istnieje niebezpieczeństwo braku kompatybilności z nowymi wersjami pdf-ów.
Zastane profile możemy bez obawy modyfikować i dostosowywać do potrzeb, tworząc w ten sposób własną bibliotekę profili. Program jest tak skonstruowany, że nie jesteśmy w stanie „popsuć” wzorców, które pozostają nienaruszone w grupie „Standard”, a wszelkie nasze warianty lądują w osobnej grupie „Lokalne”.
Czy PitStop wykryje wszystkie błędy?
Fantazja ludzka nie ma granic, szczególnie u osób tak kreatywnych, jak projektanci i graficy. Mimo to, twórcom PitStopa udało się wyspecyfikować listę większości błędów zawartych w plikach produkcyjnych posyłanych do druku. Podzielili je na grupy tematyczne i opracowali odpowiednie działania naprawcze, bez konieczności zwracania pliku do dostawcy z klauzulą „To się nie nadaje do druku”.
Lista grup tematycznych znajduje się w lewej kolumnie okienka preflightingu, którego screen zamieszczam poniżej.
W prawej części okienka widzimy panel ustawień dla wybranej „grupy problemowej”. Zasada ustawiania sposobu zachowania się programu po napotkaniu błędu, jest podobna dla każdej pozycji i nie należy się przerażać dość rozbudowanym panelem ustawień. Przy każdym typie problemu operator wybiera:
- które obszary mają być badane
- jaką etykietkę nadać problemowi (ostrzeżenie, błąd)
- jakie program ma podjąć działania naprawcze.
Szczegółowe omawianie poszczególnych pozycji z listy wykracza poza cel tego felietonu. Na stronie producenta www.enfocus.com oraz na YouTube znajdziecie mnóstwo przydatnych tutoriali.
Dekalog Enfocusa
Z pewnością PitStop nie jest w stanie wykryć wszystkich możliwych błędów, jakie potencjalnie mogą znaleźć się w pracy. Chochlika drukarskiego, jak świat światem nikt jeszcze nie przechytrzył. Z pewnością jednak program sprosta sytuacjom, które Enfocus umieścił na swojej top-liście dziesięciu najczęściej popełnianych błędów:
1. Niewłaściwa rozdzielczość bitmap.
2. Niezamierzone użycie kolorów RGB.
3. Niezamierzone użycie kolorów dodatkowych (pantonowych).
4. Brak osadzonych fontów.
5. Białe elementy z włączonym nadrukiem.
6. Złe ustawienia „głębokiej czerni”.
7. Przeźroczystości w pracy.
8. Ukryte warstwy w pracy.
9. Brak spadów.
10. Przekroczone nafarbienie sumaryczne.
Porównanie tej listy z 12 grzechami w poligrafii, które swego czasu umieściłem na blogu, przyprawia mnie o chochlikowy zawrót głowy.
Co zawiera protokół z preflightingu?
Po przeprowadzeniu weryfikacji zwanej potocznie preflightingiem, program generuje szczegółowy raport, ze specyfikacją tego co znalazł w pliku, co zrobił i czego zrobić nie był w stanie. Bywa niestety, że z weryfikacji ośmiostronicowego pliku pdf, generowany jest osiemdziesięciostronicowy protokół, ale zazwyczaj wszystkie potrzebne informacje zawarte są na stronie pierwszej.
Dużym ułatwieniem jest podlinkowanie komunikatów o błędach z konkretnym miejscem ich występowania. Jeśli na przykład preflighting wykaże, że w kilkudziesięciu miejscach publikacji, występują bitmapy o rozdzielczości poniżej normy, to w protokole znajduje się dokładna lista tych bitmap i miejsce ich występowania, a po kliknięciu w komunikat o błędzie, program przenosi nas po kolei w każde z tych miejsc, umożliwiając edycję i ewentualną korektę „trefnego” obiektu.
Niestety program nie potrafi odróżnić „ziarna od plew” i z równą powagą traktuje bitmapę z gołą panienką na okładce, jak i zagubiony piksel tła na 145 stronie środka, wykazując w obu przypadkach błąd tej samej kategorii. Tylko światły człowiek z odpowiednim doświadczeniem widzi jasno, że przy panience na okładce reszta pikseli się nie liczy…
Czasami, jak mamy dobry dzień i wielkiego farta, może naszym oczom ukazać się taka oto postać protokołu:
Jeśli coś takowego Wam się przydarzy, nie zastanawiajcie się ani chwili i rzuciwszy wszystko udajcie się do najbliższej kolektury lotto.
Narzędzia edycyjne
Preflighting to podstawowa, acz nudniejsza funkcja PitStopa. W większości przypadków jest to proces automatyczny, a rola operatora sprowadza się do naciskania stałego zestawu klawiszy i skanowania protokołu końcowego, wzrokiem śniętej makreli. Sprawdzenie pliku zajmuje od kilku sekund do kilku minut, w wypadku naprawdę wypasionych publikacji.
Zazwyczaj program radzi sobie sam z wykrytymi problemami. Konwertuje niechciane kolory, zbija zbyt wysokie rozdzielczości, usuwa profile, spłaszcza warstwy, dodaje knockout na białych elementach i overprint na czarnych tekstach. Ostrzega przed zbyt cienkimi kreskami, kolorowymi tekstami składanymi małą czcionką, nierównymi wymiarami stron i różną ich orientacją.
Bywają jednak sytuacje, że błędu nie da się automatycznie poprawić. Wtedy mamy dwa wyjścia: odesłać plik do twórcy, wraz z protokołem niezgodności, lub w ramach tak zwanej dobrej współpracy poprawić rzecz samemu. Jeśli zdecydujemy się na ten drugi wariant, motywowani wzrokiem kierownika produkcji, któremu właśnie po raz trzeci tego dnia wali się plan druku, sięgamy po narzędzia edycyjne PitStopa. Z każdą kolejną wersją, dają nam one coraz szersze pole do popisu, a w wersji nr 13 możliwe są rzeczy wręcz niesłychane…
Ich omówieniem zajmiemy się już w następnym odcinku.
Z chochlikowym pozdrowieniem
Andrzej Gołąb