LETTERPRESS czyli druk typograficzny to przestarzała, nieefektywna i nieopłacalna technologia druku. Zrealizowany tą metodą wyrób końcowy nie jest w stanie konkurować zarówno ceną, terminem realizacji, paletą zastosowań, jak i jakością barw z kolorowym blichtrem, oferowanym przez współczesny jarmark poligraficzny. Jednym trąci myszką, innym cuchnie zdechłym szczurem. A jednak…_
Po takim wstępie większość entuzjastów druku typograficznego zaklnie szpetnie pod nosem, odsyłając Chochlika i jego pisanie do wszystkich offsetowych diabłów, a Wojtek Stachowiak, właściciel pracowni typograficznej PanBonTon w Bielsku-Białej, który swego czasu użyczył gościny chochlikobusowi, dodatkowo splunie za siebie przez lewe ramię.
Zanim jednak zabanujecie Chochlika na wieki, zachęcam do rozwagi i umiaru w ferowaniu pochopnych ocen. Letterpress uwiódł mnie także i być może przyjdzie niebawem taka chwila, że zdradzę moją pierwszą, offsetową miłość na rzecz małej, zgrabnej bostonki.
Póki co, pokaźna grupa kolumbów ziemi utraconej, miłość swą już konsumuje i dla nich letterpress stał się pasją, spełnieniem zawodowych i artystycznych ambicji, a także sposobem zarabiania na chleb. Moda na retro, przaśność, ekologię i oldskulowy design sprawiają, iż wbrew mainstreamowym gustom, zapotrzebowanie na typo produkty rośnie.
Z wizytą w dobrym tonie
Jestem przekonany, że tajniki przygotowania prac pod druk typograficzny, które ujawnił nam Wojtek w trakcie wizyty w jego zaczarowanym domku na obrzeżach Bielska-Białej, będą niezwykle przydatne nawet najbardziej doświadczonym grafikom, parającym się na co dzień realizacją projektów pod cyfrę, offset czy sito. Oprowadzając Was po malutkiej pracowni Wojtka, postaram się w krótkich, chochlikowych słowach, tajniki te ujawnić.
Wydaje się bowiem tylko kwestią czasu, kiedy także do Waszych drzwi zapuka klient, proponując „każde pieniądze” za wysmakowaną wizytówkę, niestandardowe zaproszenie ślubne, oldskulową podkładkę pod piwo czy pocztówkę retro wydrukowaną na ozdobnym kartonie lub papierze ręcznie czerpanym.
Prasa typograficzna typu Boston
PanBonTon: Naszą największą maszynę kupiliśmy trzy lata temu w ciemno, w oparciu o jedną małą fotografię w serwisie aukcyjnym. Kiedy już sprowadziliśmy ją do siebie miłą niespodzianką było to, że nie wymagała żadnych zabiegów konserwatorskich i poza odkurzeniem oraz naoliwieniem kilkudziesięciu najważniejszych punktów działa niezmiennie od chwili postawienia jej w pracowni. Jest to prasa typu „Boston”, produkcji belgijskiej, odlana w brukselskiej fabryce Karabin-Schildknecht w 1906 roku, model „La Triomphante” o numerze seryjnym 3352. Oryginalnie wyposażona w dodatkowe koło do przenoszenia napędu z centralnego wału napędowego fabryki (w czasach jej produkcji najpewniej parowego) lub z własnego silnika elektrycznego. U nas napędzana jest nogą operatora, poprzez rytmiczne naciskanie pedału przy jej podstawie. W tym roku odrestaurowaliśmy wałki, poza tym wszystkie elementy, włącznie z drewnianymi blatami, wydają się być oryginalne.
Ruchome czcionki
Rola grafika w przygotowaniu prac po druk typograficzny zależy głównie od przyjętej technologii składu. W kanonicznym typodruku skład realizowany jest z ruchomych czcionek ołowianych lub drewnianych. Tutaj zadanie grafika ogranicza się jedynie do wyboru odpowiedniego papieru, adiustacji tekstu na bazie posiadanego przez drukarnię zestawu czcionek, oraz dobrania kolorów z palety Pantone.
gotowa kolumna tekstu obudowana justunkiem i zabezpieczona dratwą przed rozsypaniem się czcionek przy transporcie na stół montażowy...
Gotowa kolumna tekstu obudowana justunkiem i zabezpieczona dratwą przed rozsypaniem się czcionek przy transporcie na stół montażowy…
Trzeba mieć świadomość, że jakość druku czcionkami, zależy w dużej mierze od ich stanu technicznego. Często są one już mocno zużyte, rysunek liter w druku jest lekko zniekształcony i nie są w stanie konkurować z precyzją matrycy.
Problemem jest także ograniczona liczba posiadanych przez daną drukarnię kompletnych krojów pisma z polskimi znakami diakrytycznymi. Ponieważ każdy druk z czcionek można zastąpić drukiem z matryc, czcionki stosuje się coraz rzadziej, a w wielu drukarniach całkowicie się z nich rezygnuje.
W PanBonTonie czcionki ciągle jednak są w użyciu. W połączeniu z papierem ręcznie czerpanym oraz pracą na maszynach napędzanych siłą mięśni ludzkich, przydają całemu procesowi realizacji wyrobu, posmaku nostalgii i prostoty, tworząc wokół sprawy magiczną i elitarną atmosferę.
Kaszta, czyli szuflada regału zecerskiego
PanBonTon: W kaszcie (czyli szufladzie regału zecerskiego) każdy znak odwzorowany jest na osobnym słupku czcionki. Poszczególne znaki porozdzielane są w krubkach (przegródkach), ułożonych w znormalizowanym porządku, dla ułatwienia odnalezienia poszczególnych znaków niezależnie od wybranej szuflady.
stanowisko zecerskie
Stanowisko zecerskie
PanBonTon: W tej chwili w programie graficznym za pomocą kilku kliknięć możemy zmienić krój, jego wielkość lub odmianę. W zecerni nie jest to takie proste – każda kaszta odpowiada tylko jednej wielkości jednego kroju w jednej odmianie. Tak więc chcąc w jednym zdaniu, złożonym jedną wysokością, wyróżnić część tekstu pogrubieniem lub kursywą trzeba sięgnąć do innej kaszty.
„Katalog wyrobów odlewni czcionek”
PanBonTon: Polskie czcionki produkowane w roku 1973 zostały zebrane w „Katalogu wyrobów odlewni czcionek”, zbiorze wszystkich dostępnych krojów, ich odmian wraz z ornamentami i innymi znakami odlewanymi jeszcze 30 lat temu w warszawskiej giserni. Na zdjęciu nasza półgruba Paneuropa na tle tablicy z tego katalogu. Dziś pojedyncze egzemplarze pojawiają się na aukcjach internetowych, można go też znaleźć w antykwariatach.
Kaszta z materiałem zecerskim
PanBonTon: W złożonej kolumnie tekstu do wypełnienia przestrzeni niedrukującej stosuje się tzw. ślepy materiał zecerski (justunek), są to m.in. spacje, interlinie i różnej wielkości elementy pozwalające szczelnie wypełnić kasetę ze składem czcionkowym.
Czcionki afiszowe wykonane z twardego drewna.
PanBonTon: Ze względu na wagę stopu drukarskiego (mieszanka miękkiego ołowiu z cyną i utwardzającym antymonem, w różnych proporcjach dla czcionek, justunku, numeratorów, jeszcze inne dla automatów linotypowych) większe znaki (od 2 do 7 kwadratów) były robione z twardego drewna. W naszej zecerni do dyspozycji jest kilka wielkości takich czcionek afiszowych. Naturalnie z polskimi „ogonkami”.
Polimerowe matryce
Pole do popisu daje grafikowi dopiero zastosowanie w druku typograficznym matryc fotopolimerowych.
Polimer umożliwia wykonanie bardzo drobiazgowego rysunku i zastosowanie nawet najcieńszych odmian pisma. Dla każdego koloru oraz dla tłoczenia bez farby (tzw. suchy/ślepy tłok) przygotowywana jest osobna matryca. Drugi kolor w projekcie oznacza zmianę i ustawienie matrycy względem papieru, zmycie farby z wałków i talerza, a następnie rozprowadzenie kolejnego koloru.
Sposób przygotowania prac drukowanych z matryc typograficznych nie odbiega w swej istocie od projektowania pod druk offsetowy czy cyfrowy. Używa się tych samych programów graficznych, pliki wynikowe przygotowuje się w typowych formatach pdf, eps z czcionkami zamienionymi na krzywe.
Matryca fotopolimerowa montowana na płycie maszyny typograficznej
PanBonTon: Na matryce można przenieść niemal każdy projekt z programu graficznego. Warstwa światłoczułego polimeru naświetlana jest pod lampą UV poprzez negatywową kliszę. W tym momencie elementy drukujące są utwardzone, a pozostały materiał jest później wymywany wodą. Tak przygotowane matryce montujemy na stalowej płycie, która ma wysokość mniejszą o grubość matrycy od wysokości ołowianych czcionek (dzięki temu maszyny nie trzeba regulować, kiedy drukujemy tradycyjnie z użyciem czcionek).
Trzeba jednak mieć świadomość, iż letterpress oferując unikalne efekty związane z drukiem (i produktem) de facto 3D, niesie w sobie pewne ograniczenia. Ich zrozumienie sprawia, że produkt końcowy ma szansę zaowocować synergicznym spotkaniem człowieka z technologią, z materią papieru, z drugim człowiekiem. W czasie takie spotkania określenia drukarz i typograf ponownie stają się synonimami.
Zasady, jakie grafik winien przestrzegać, zabiegając o takowe spotkanie, omówimy w następnym odcinku, gdyż jest to wiedza nadzwyczaj tajemna, wymagająca świeżego, otwartego na zmiany umysłu.
Ciąg dalszy wkrótce.
Z chochlikowym pozdrowieniem
Andrzej Gołąb
Foto: Bronisław Józefiok