W ramach prac nad wdrożeniem uchwały krajobrazowej Gdańska przeprowadzono ankietę badającą stosunek mieszkańców do reklamy w przestrzeni publicznej. Pytano o preferencje dotyczące form reklamy oraz o związane z nimi ograniczenia. Wyniki pokazują, że gdańszczanie podchodzą do obecności reklam w mieście bardzo sceptycznie, oczekując radykalnych i szybkich zmian.
W toczącej się na naszym forum dyskusji nad konsekwencjami wprowadzenia ustawy krajobrazowej stawiano wielokrotnie zarzut, że ograniczenia dotyczące ekspozycji reklamy w przestrzeni miejskiej są efektem kaprysu urzędników i polityków. Wielu kolegów pytało, czy ktoś sprawdził jakie są prawdziwe preferencje mieszkańców. W Gdańsku sprawdzono. Ankieta pokazuje zaskakująco zdecydowany i konsekwentny stosunek mieszkańców do reklamowego bałaganu i samowoli. Bardzo prawdopodobne, że wskazania gdańszczan idą znacznie dalej niż mogliby się tego spodziewać miejscy urzędnicy, mający za zadanie uszczegółowić na użytek Gdańska ogólne zapisy obowiązującej od września 2015 r. ustawy.
Badanie stanowiło jeden z elementów konsultacji społecznych uchwały krajobrazowej prowadzonych przez Zarząd Dróg i Zieleni w Gdańsku, który opracowuje projekt uchwały. Prace mają na celu ustalenie zasad sytuowania obiektów małej architektury, nośników reklamowych oraz ogrodzeń, ich gabarytów, standardów jakościowych oraz rodzajów materiałów, z jakich mogą być wykonane.
Ankieta podzielona została na dwie części: I - dotyczącą preferencji estetycznych oraz II - dotyczącą oczekiwań związanych z estetyką przestrzeni publicznych w Gdańsku.
I. Jaka reklama się podoba i jaka jest akceptowalna?
Outdoor: nie dla billboardów
Pierwsze z pytań o preferencje estetyczne dotyczyło form nośników reklamy zewnętrznej (OOH). Mieszkańcy skłonni są akceptować citylighty w wiatach przystankowych (82%) lub wolnostojące (44%). Dwa przykładowe typy nośników billboardowych uzyskały akceptację zaledwie 6 i 3% badanych. 11% mieszkańców nie zaakceptowało żadnej z pokazanych form nośników outdoorowych.
Szyldy pod specjalnym nadzorem
Kolejne pytanie dotyczyło sposobu zagospodarowania elewacji szyldami na wysokości parteru. Badanym zaprezentowano przykład stanu obecnego, gdy elewacja obwieszona jest nośnikami reklamowymi bez żadnych ograniczeń oraz wersję elewacji z oszczędnymi szyldami objętymi rygorem nie tylko ilościowym i powierzchniowym, ale także ujednoliconymi kolorystycznie. Wynik jest jednoznaczny: ta wersja spodobała się 96% badanych.
Podobnie jednoznaczny wynik uzyskano prezentując elewację, na której reklamy umieszczono także na wyższych kondygnacjach. 82% badanych wskazało wersję oczyszczoną z reklam na wysokości powyżej pierwszego piętra, z częściowym scaleniem kolorystycznym pozostałych niżej tablic i szyldów. Bardzo podobny wynik (82% wskazań) uzyskano prezentując witrynę sklepu jednej z sieci handlowych, oczyszczoną ze standardowych elementów identyfikacyjnych takich jak otoki i kasetony.
Tablice przy drogach: bardzo niechętnie
Mniej jednoznaczny wynik uzyskano w wypadku pytania o zasady ekspozycji tablic reklamowych wzdłuż dróg i ulic. Wprawdzie 40% badanych zaakceptowało wersję w której zaproponowano radykalne ograniczenie liczby nośników, jednak aż 55% badanych nie akceptuje tej formy reklamy w przestrzeni miejskiej.
II. Ograniczenia i restrykcje
Drugą część ankiety rozpoczęła seria pytań dotycząca skali restrykcyjności regulacji w różnych częściach Gdańska. 87% respondentów wybrało maksymalną opcję "bardzo restrykcyjne" w odniesieniu do Głównego Miasta. Dla pozostałych obszarów Śródmieścia dominowały wskazania "bardzo restrykcyjne (55%) i restrykcyjne (36%). Podobne wyniki uzyskano dla historycznych fragmentów wybranych dzielnic (odpowiednio 59 i 31%) oraz terenów Pasa nadmorskiego (66 i 23%). Mieszkańcy chcieliby objąć szczególną ochroną tereny zielone (77% "bardzo restrykcyjne" i 15% "restrykcyjne"). Na pozostałych terenach gdańszczanie dopuszczają bardziej liberalne regulacje - na niektórych z nich wskazania "średnio restrykcyjne" sięgnęły trzydziestu kilku procent.
Szyldy i oznakowanie budynków
Następnie poproszono respondentów o określenie preferowanych rygorów dotyczących formy nośników reklamowych. W pytaniu dotyczącym szyldów najwięcej zwolenników uzyskało ograniczenie rozmiarów i wysokości usytuowania reklamy (85%). Jednocześnie tylko 1% zgodził się na dowolność w sytuowaniu szyldów.
Bardziej szczegółowo przebadano preferencje dotyczące szyldów montowanych w granicach Głównego Miasta. Najwięcej zwolenników uzyskały szyldy w postaci liter przestrzennych bezpośrednio na elewacji (68%), semaforów prostopadłych do elewacji (54%), drewnianych tablic (52%) i malowanych na elewacji (40%). Jednocześnie tylko 2% badanych akceptuje popularne kasetony mocowane na płasko nad witryną sklepową.
Gdańszczanie chcieliby także znaczącego ograniczenia oznakowań obiektów handlowych (np. galerie) i biurowców. 44% badanych preferuje umieszczenie tylko jednej, zbiorczej tablicy na budynku. 42% uczestników ankiety zaakceptowałoby wiele nośników, ale ujednoliconych pod względem rozmiarów, materiału i formy plastycznej. Aż 18% badanych dopuszcza umieszczenie wyłącznie nazwy obiektu, a zaledwie 4% godzi się na jedną reklamę umieszczaną na dachu.
Ekrany LED
43% mieszkańców chciałoby delegalizacji ekranów LED o zmiennej treści. od 33 do 37% badanych dopuszczałoby taką reklamę pod pewnymi warunkami (ograniczenie mocy, kilka wybranych lokalizacji lub wyznaczenie bezpiecznej odległości od granicy drogi).
Wielki format
Jeden z najgorszych wyników zanotowały elewacyjne reklamy wielkoformatowe. 71% gdańszczan postuluje ich delegalizację, a 26% badanych jest skłonna zaakceptować ją pod warunkiem umieszczenia na bocznej elewacji nieposiadającej okien, przy czym w takim wypadku badani okazali się dość tolerancyjni, dopuszczając głównie przesłonięcie całej elewacji (35%) lub montaż standardowego nośnika o powierzchni 18 m2.
W wypadku malowanych murali, większość (62%) badanych jest skłonna akceptować taką formę pod warunkiem, że reklama będzie dotyczyła jedynie promocji akcji społecznych, kultury, promocji miasta lub lokalnych wydarzeń. 33% badanych chciałoby wyznaczenia jedynie kilku budynków przeznaczonych na murale. Jedynie 3% chciałoby ich delegalizacji.
Wyjątek w dziedzinie reklam wielkoformatowych na elewacjach stanowią siatki na rusztowaniach, których nie akceptuje "tylko" 39% badanych. Pozostali są gotowi się na nie zgodzić pod pewnymi warunkami (reklama obejmie jedynie 30 pow. siatki, a reszta prezentować będzie wygląd remontowanej fasady - 34%, ekspozycja na okres do 12 mies. - 25%, z wyłączeniem zabytków - 23%).
Jeszcze mniejszy procent badanych (29) nie godzi się na sytuowanie w mieście tablic reklamowych o powierzchni ponad 18 m2. 28% gdańszczan gotowa jest je zaakceptować w kilku wyznaczonych do tego lokalizacjach po przeprowadzeniu studiów krajobrazowych, a odpowiednio 25 i 17% przy kilku ciągach komunikacyjnych i na przedmieściach Gdańska, poza terenami zabudowanymi.
Nośniki ruchome i okolicznościowe
Kolej na potykacze reklamowe. 58% badanych zaakceptuje taką formę reklamy - ale jedynie bezpośrednio przy wejściu do lokalu. 38% chciałoby ograniczenia ich funkcji do menu przed lokalem, a 22% dałoby prawo ekspozycji potykaczy jedynie lokalom gastronomicznym. Dla 21% gdańszczan potykacze są nie do przyjęcia.
Reklama okolicznościowa dotycząca lokalnych wydarzeń sportowych, kulturalnych i społecznych powinna być według uczestników ankiety umieszczana w wiatach przystankowych (87%), na tablicach i słupach ogłoszeniowych (85%), w postaci "ramek" na latarniach (61%), w ostateczności w postaci flag na latarniach i słupach oświetleniowych (32%). Jedynie 6% odpowiedzi dopuszczało tego typu reklamę na wygrodzeniach przystanków autobusowych i tramwajowych. Jeśli chodzi o reklamy umieszczane w formie "ramki" na latarniach i słupach, powinny one być sytuowane przede wszystkim na wyznaczonych latarniach (43%) oraz poza obszarami kluczowymi dla wizerunku i tożsamości miasta (42%).
Tablice kierunkowe i totemy
Jednym z bardziej dokuczliwych objawów "reklamozy" są tablice informujące o dojeździe do miejsca prowadzonej działalności. Tutaj większość badanych wskazała, że powinny one mieć formę ujednoliconego systemu w stylu SIM (System Informacji Miejskiej). 34% badanych chciałoby, aby tablice kierunkowe dopuszczono wyłącznie w formie jednej tablicy zbiorczej dla danego odcinka ulicy.
Wreszcie pylony cenowe oraz totemy reklamowe: 53% respondentów uważa, że powinna zostać ustalona ich maksymalna wysokość, zaś 22% - że powinny być dopuszczone jedynie w postaci pylonów cenowych stacji paliw. 26% badanych widziałoby ten typ nośników jedynie na terenach podmiejskich, a 13% chciałoby ich delegalizacji.
Im szybciej, tym lepiej
Na koniec zapytano uczestników ile czasu daliby na dostosowanie nośników reklamowych do nowych zapisów. Okazuje się, że mieszkańcy oczekują zmian jak najszybciej. 55% badanych uważa, że okres ten powinien być jak najkrótszy, aby możliwie najszybciej uporządkować przestrzeń (12 miesięcy). 25% zgodziłoby się w ramach kompromisu wydłużyć ten okres do 2 lat.
- Pełna wersja raportu (PDF): http://www.zdiz.gda.pl/ZDiZGdanskFiles/file/Uchwala_Krajobrazowa/3__ankieta_raport.pdf
Źródło: Zarząd Dróg i Zieleni w Gdańsku, Urząd Miejski w Gdańsku
To już wszyscy wiemy. Nikt nie chce reklam, nawet przedsiębiorcy, którzy muszą oznaczać swoje siedziby, robią to z obrzydzeniem, tak się wstydzą tej reklamowej brzydoty.
KOSZTY. Niech ktoś policzy, ile to nas będzie kosztować. Koszty oczyszczenia, koszty, rewitalizacji, czym miasta zrównoważą brak wpływów z reklamy etc.
Jakoś nie martwi Cię demolka dokonywania przez złodziei okradających wydawnictwa przy pomocy adblocka. Skąd taka troska o losy reklamy w przestrzeni miejskiej?
Widać reprezentujące mieszkańców władze są zdania, że zyskują dzięki tym zapisom więcej niż warte są wpływy od nielicznych frajerów, którzy dotychczas dawali się strzyc miejskim urzędnikom podczas gdy olbrzymia rzesza "byznesmenów" wynajmowała swoje płoty, działki i elewacje nie płacąc miastu ani grosza. Jeśli mieszkańcy nie podzielą tego poglądu, zmienią władze przy okazji kolejnych wyborów. Tak to działa.
Niech wydawca zablokuje dostęp do treści każdemu, kto używa adblocka.
I problem rozwiązany.
Zabrzmiało podobnie do "jak nie patrzą, można kraść".
Generalnie w dupie mam jak Ci co brzmi.
Czyjesz się okradany - zablokuj dostęp wszyskim używającym adblocka.
I przestań w końcu pieprzyć na ten temat, bo jesteś zwyczajnie nudny.
Masz świadomość że nadużywanie wulgaryzmów jest po pierwsze wbrew regulaminowi, a po drugie świadczy o tym że czujesz się zakłopotany i nie wiesz co odpowiedzieć? A rada jest prosta - postępuj tak aby być w zgodzie ze swym sumieniem.
Ok, to inaczej. W dupie mam to, że czujesz się okradany.
To moja przeglądarka i to ja decyduję co będzie wyświetlać.
Ty możesz co najwyżej wymyślić kilka epitetów, które nikogo nie interesują.
Chcesz walczyć - walcz, blokuj dostęp, wprowadź płatności, konta premium, cokolwiek chcesz. Ale przestań w końcu płakać jak mała dziewczynka, bo na ludzi z adblockiem Twoje łkanie nie robi wrażenia.
Poza tym, takich jak Ty było wielu, wszyscy płaczą, że są okradani, ŻADEN nie ograniczył dostępu, żaden nie wprowadził płatności.
Wiedzą, że ich serwisy nie mają wartości wystarczającej do żądania opłat czy stawiania warunków, a blokada spowoduje ODPŁYW ludzi. A odpływ internautów to brak klików i szybki zgon.
Już o tym dyskutowaliśmy. Mówisz właścicielowi lokalu że to Twoja brecha, więc będziesz nią robił co chcesz. Jeśli właściciel nie postawił przed drzwiami kilku pilnujących ich osiłków, masz prawo je wyważyć (swoją!) brechą i brać co chcesz. Nie podoba się? To stawiajcie osiłków, frajerzy!
A można po prostu nie kraść - zwłaszcza jeśli fanty są według Ciebie tak podłej jakości... Ryzyko odpływu użytkowników oczywiście istnieje, ale nie wynika z jakości serwisów, ale z braku solidarności w walce ze złodziejstwem. Gdyby serwisy solidarnie blokowały złodziei, ci szybciutko powyłączaliby adblocki aby móc korzystać z tych rzekomo niewiele wartych treści. To oczywiście niewykonalne w sytuacji tak olbrzymiego rozproszenia wydawców internetowych.
Pyszczysz jak szczyl z piaskownicy.
Zweryfikuj wartość serwisu, zweryfikuj wierność użytkowników - wprowadź blokady i płatności.
Proponując przejście na finansowanie z opłat za treść sam pokazujesz najdobitniej, że okradanie wydawców przy pomocy adblocka niszczy rynek reklamy internetowej i treści finansowane z reklam. Dlaczego zatem bijesz na alarm pytając o koszta związane z ograniczaniem ekspozycji reklam w przestrzeni miejskiej, a nie pytasz o koszta niszczenia rynku reklamy on-line gorliwie temu niszczeniu sekundując? Może dlatego że idące w miliardy straty są doskonale znane? A może z nadzieją, że im nas będzie więcej, złodzei, tym złodziejstwo będzie mniej obciążać indywidualne sumienie?
Teraz trochę gorzkiej prawdy: ludzie, którzy szczególnie aktywnie kradną treści stosując adblocka, są jednocześnie najmniej skłonni do płacenia za treść. Polska należy do czołówki europejskiej jeśli chodzi o stosowanie adblocka, ale jest na końcu ogona pod względem kwot, które ludzie gotowi są płacić za treść. Jak zatem widzisz nie jest to kwestia jakości treści i modelu rozliczeń, ale przekonania, że wszystko należy się za darmo. Taka post-sowiecka mentalność nie jest problem li tylko wydawców internetowych. Twoje wulgarne, nerwowe reakcje zdają się dowodzić, że to rozumiesz.
Twoje argumenty są durne i bezwartościowe.
Zablokuj dostęp każdemu kto ma adblocka i skończą się Twoje problemy.
Ach....
skończą się użytkownicy raczej. Problemy pozostaną
Myślisz, że proponując blokowanie wykazałeś jakąś niekonsekwencję po stronie wydawców? Mylisz się - blokowaliśmy przez pewien czas - i nie miało to żadnego zauważalnego wpływu na statystyki. My akurat mamy ten komfort, że nie jest to znaczący problem - ale w skali branży wydawniczej jest, a Twoja propozycja go nie rozwiąże.
Ale nie zamierzamy tu rozpoczynać dyskusji nad zasadnością użycia bądź blokowania adblocka. Zapytaliśmy dlaczego martwi Cię ograniczanie zasięgu reklamy w przestrzeni miejskiej, a nie martwi (wręcz przeciwnie!) ograniczanie jej zasięgi w sieci. Dlaczego nie martwisz się w tym wypadku o koszta, nie pytasz czy autorzy tych narzędzi policzyli je i co z tych wyliczeń wynika dla przeciętnego użytkownika, który korzysta z usług skromniejszych o ładnych kilka miliardów dolarów rocznie - a mógłby korzystać z usług lepszych dzięki tym kilku miliardom.
Walcz o swoje, zablokuj dostęp do Signs każdemu kto ma adblocka.
I tyle w temacie.
Masz problem z odpowiedzią na proste pytanie? To po co zaczynasz w ogóle dyskusję?
Moja odpowiedź jest prosta i niezmienna:
Zablokuj dostęp do Signs każdemu kto ma adblocka.
Mówisz nie na temat obrażając co chwilę rozmówcę. Jeśli nie masz nic do powiedzenia, powstrzymaj się od zamieszczania wpisów.
Moja odpowiedź jest prosta i niezmienna:
Jeśli przeszkadza Ci, że ludzie korzystają z Signs, ale blokują reklamy, zablokuj im dostęp do serwisu.
A jak brzmiało to pytanie na które udzielasz tak brzmiącej odpowiedzi? I kto je zadał? My nie pytaliśmy Cię o rady dotyczące naszego serwisu.
Jeśli Ci nie przeszkadza, że ludzie korzystają z adblocka w Twoim serwisie, powinieneś zaprzestać ich wyzywania.
A jeśli przeszkadza Ci, że ludzie korzystają z Signs, ale blokują reklamy, zablokuj im dostęp do serwisu.
Zaczynasz przekraczać granicę zwykłego trollowania. Jeśli nie chcesz lub nie możesz odpowiedzieć na pytanie po prostu się nie odzywaj, zamiast dublować wpisy nie na temat. Za chwilę zaczniemy je ciąć, a Ty będziesz lamentował że spotkały Cię niezasłużone sankcje, a redakcja wykorzystuje uprzywilejowaną pozycję.
Jak wprowadzisz obowiązek odpowiadania na Twoje pytania, to się zastanowię.
Wyrażam się z całym szacunkiem dla idei okiełznania chaosu reklamowego. Po zapoznaniu się z metodologią badania, jestem zniesmaczony jego tendencyjnością. Treść, forma i przedstawione grafiki zostały tak skonstruowane, aby uzyskać z góry założony wynik. Reasumując, w sposób demokratyczny i obiektywny stworzono "podkładkę" do dalszych działań.
A możesz wskazać konkretne przykłady tego tendencyjnego doboru grafik?