Czy Polacy chcą przesuwać granice własnych możliwości? Co sprawia, że czują, że ich życie jest pełniejsze? Czy często decydują się zrobić coś, czego wcześniej się bali? Dzięki współpracy hiszpańskiej marki motoryzacyjnej CUPRA z instytutem badawczym Neurohm sprawdzono, jak intensywne emocje wpływają na życie i decyzje Polaków. Badanie jest wstępem do nowej kampanii ambasadorskiej marki z Szymonem Godźkiem w roli głównej.
Pasja, emocje, odwaga i inspirowanie innych to wartości wpisane w DNA CUPRY, a także oś najnowszej odsłony kampanii z udziałem polskiego ambasadora marki Szymona Godźka, jednego z najlepszych na świecie zawodników freestyle MTB oraz freeride. Sportowiec w październiku stanął na podium Red Bull Rampage, najbardziej ekstremalnych zawodów rowerowych na świecie, zajmując drugie miejsce. To jedyny Polak w historii, który został zaproszony do tej rywalizacji. Celem wspólnych działań CUPRY z Szymonem jest zachęcenie Polaków do odważnego spełniania swoich marzeń.
Do współpracy przy projekcie marka zaprosiła instytut badawczy Neurhom, posiadający ponad 20-letnie doświadczenie w badaniach emocji, specjalizujący się w autorskiej metodzie badawczej iCode. Dzięki zaawansowanym algorytmom, łączącym neuronaukę, psychologię i sztuczną inteligencję, umożliwia ona maksymalnie trafny pomiar emocji, opinii i potrzeb badanych osób, wolny od takich czynników jak presja czy oczekiwania społeczne, w efekcie ujawniając nie tylko to, co deklarujemy, ale również to, co tak naprawdę myślimy. Badanie zostało przeprowadzone na reprezentatywnej próbie Polaków.
Czy Polacy chcą przekraczać własne granice?
Badanie wykazało, że większość Polaków jest przekonanych, że żyliby pełniej, gdyby zdecydowali się przełamywać swoje bariery (62%), zrobili coś, czego się wcześniej bali (59%) i przesuwali granice swoich możliwości (58%)[1].
Mimo wysokiego odsetka deklaracji, stwierdzenia mówiące o łapaniu okazji do próbowania nowych rzeczy (89%) i dążeniu do celu mimo przeciwności losu (92%) wzbudzały wśród respondentów wahanie. W rzeczywistości tylko ok. 30% badanych jest przekonanych, że takie wartości faktycznie wpłynęłyby na ich własne poczucie pełni życia. Równie duże wątpliwości wzbudziło stwierdzenie, że Polacy traktują wyzwania jako szansę – mimo wysokiego odsetka odpowiedzi twierdzących (86%), jest to deklaracja, przy której wykazano najniższy poziom pewności (28%)[2].
- Jesteśmy społeczeństwem, które charakteryzuje restrykcyjność, czyli przekonanie, że czerpanie radości powinno być nadzorowane i ściśle regulowane. Ciągnie więc nas do doświadczania pełni życia, ale jednak w pewnych granicach bezpieczeństwa. Choć pragniemy przełamywać swoje bariery i rozszerzać pole wolności, to niebezproduktywnie. Można powiedzieć, że emocji, zwłaszcza intensywnych, obawiamy się, choć nas pociągają. To dzięki nim możemy podjąć bardziej odważne decyzje i zerwać z rutyną. Kiedy przeżywamy emocje, zwłaszcza pozytywne, rośnie nasza kreatywność, właśnie dlatego, że odrywamy się od utartych schematów. To z kolei przynosi nam pożytek, np. w postaci redukcji negatywnych skutków stresu – komentuje wynik badania dr hab. Beata Pająk-Patkowska, psycholog społeczny z Uniwersytet im. A. Mickiewicza w Poznaniu.
W badaniu zapytano także Polaków o to, kto im imponuje. Dla 70% są to osoby, które decydują się na przesuwanie własnych granic możliwości. Co ciekawe, 44% osób badanych z wysoką pewnością zadeklarowało, że żyliby pełniej, gdyby zrobili coś pozytywnie szalonego, ale tylko 38% respondentów jest przekonanych o tym, że imponuje im to u innych[3]. Wynik ten może wskazywać na tendencję do większego usprawiedliwiania szalonych zachowań u siebie niż u innych.
- Emocje są stereotypowo postrzegane jako stan, który osłabia racjonalność naszego działania, rozhamowuje nas – a więc w pewien sposób pozbawia poczucia kontroli nad tym, co robimy. Z drugiej jednak strony życie, w którym jest ich niewiele, wydaje się mniej pełne, choć może bardziej przewidywalne. Wielu z nas przeżywa więc swego rodzaju dysonans: czy warto dać się im uwieść i żyć pełnią życia? Czy może starać się ograniczyć ich wpływ na nas i zachować większą kontrolę nad sobą? To rozdarcie jest mocniej widoczne w Polakach niż np. w Hiszpanach czy Włochach, ze względu na naszą kulturę, którą cechuje powściągliwość w manifestowaniu silnych uczuć – dodaje dr hab. Beata Pająk-Patkowska.
CUPRA stawia na emocje
W najnowszej odsłonie programu ambasadorskiego z Szymonem Godźkiem, CUPRA stawia na adrenalinę i przyspieszone bicie serca. W ramach wspólnego projektu kreatywnego marka będzie mówić o emocjach i spełnianiu najbardziej nieoczywistych marzeń. Badanie przeprowadzone z instytutem badawczym Neurhom jest wstępem do dalszych działań w tym obszarze.
- Każdy może znaleźć w swoim życiu coś, co sprawi, że mocniej zabije mu serce, zerwać z rutyną i odważyć się na krok, który zapamięta na zawsze. Badanie wykazało, że Polacy są gotowi do przekraczania swoich barier i wychodzenia poza własną strefę komfortu. Chcemy o tym mówić, ponieważ właśnie te wartości stały się fundamentem stworzenia takiej marki, jaką jest CUPRA – odważnej, nieszablonowej i autentycznej – mówi Katarzyna Dziomdziora, PR Manager marek SEAT&CUPRA w Polsce.
Hiszpańska marka rozpoczęła współpracę z Szymonem Godzkiem w czerwcu. Firma od samego początku zaprasza do współpracy osoby, które poszukują w swoim życiu autentycznych, silnych doświadczeń. Globalnymi ambasadorami brandu są tacy sportowcy, m.in. jak: Marc ter Stegen, Anzu Fati, Mattias Ekstorm, Jordi Gene i Alexia Putellas. Razem tworzą tzw. CUPRA Tribe – społeczność, która inspiruje do wprowadzania zmian w swoim życiu.
Źródło: CUPRA
Polacy chcieli adrenalinę, to mają adrenalinę.
A serca jeszcze przyspieszą, przy rachunkach za prąd i gaz w kolejnych miesiącach,
Choć obawiam się, że niektórym mogą stanąć.
Ci którzy wybrali adrenalinę musieliby najpierw przyznać przed sobą, że adrenalina to tylko chemia - neuroprzekaźnik dzięki któremu łatwiej uporać się z dysonansem poznawczym i zagłuszyć sumienie. Będzie ciężko.
Za krótcy są żeby cokolwiek poznać, ale żeby poczuć na własnej skórze już nie.
Dyskutowaliśmy już o tym w sąsiednim wątku. Nie są za krótcy. Są zdemoralizowani. Poznawczo są całkowicie sprawni - niestety.
No to jak są sprawni, to adrenalina da kopa do pracy, żeby te rachunki zapłacić.
Historia chociażby Niemiec hitlerowskich pokazuje, że rachunki za takich ludzi płacą zwykle inni.
No to inni zapłacą.
Ano właśnie - płacić będą inni, a miłośnikom adrenaliny nie drgnie ani jeden mięsień na twarzy. O zatrzymywaniu się serc zapomnij.
No to niech płacą.
Przecież nie będę ich żałował, skoro chcą za kogoś płacić.
Przerzucanie winy na ofiarę to jedna z form wypierania rzeczywistości. Zawsze warto przyjrzeć się bliżej jaka jest przyczyna sięgania po takie techniki samoobrony psychicznej.
Może głęboko zakorzeniona niechęć do płacenia za kogoś, jeśli ktoś inny może i chce?
Widzisz się w grupie miłośników adrenaliny, czy w grupie ich ofiar - płacących za ich wybory?
Widzę się w grupie ludzi płacących wyłącznie za siebie.
Możliwość płacenia za siebie miłośnicy adrenaliny zapewniają Ci skutecznie. Ludzie którzy odbijają się od państwowej służby zdrowia zmuszeni do płacenia za badania i zabiegi z własnej kieszeni wiedzą to najlepiej. Ale Ty pewnie nie korzystasz z usług państwa - służby zdrowia, administracji, policji, wojska, instytucji wymiaru sprawiedliwości, infrastruktury państwowej? Nie płacisz podatków i danin na rzecz państwa zajmującego się dostarczaniem adrenaliny zamiast wszystkich tych usług i struktur? Po prostu Cię to nie dotyczy, bo tak postanowiłeś pisząc komentarz na Signs.pl...?
Mnóstwo rzeczy dotyczy.
I płacisz adekwatnie do korzystania. Nic ponad.
Chyba, że lubisz płacić za kogoś, kto uważa, ze nie musi bo Ty zapłacisz.
Jeżeli nie otrzymujesz od państwowej służby zdrowia tego za co zapłaciłeś, bo środki na to coś zostały przejedzone na zaspokajanie potrzeb miłośników adrenaliny, to znaczy że to za nich zapłaciłeś. Nie za siebie i nie za swoje "adekwatne korzystanie". Jeżeli musisz łożyć na instytucje, które zamiast realizować Twoje interesy i potrzeby, zajmują się realizacją politycznych zamówień dostawców adrenaliny, to płacisz za nich i za ich klientelę, nie za siebie. Twoje chęci nie mają w tym układzie znaczenia.
Tysiąc osób płaci przez całe życie ubezpieczenie, po to, by tysiąc pierwszy otrzymał odszkodowanie gdy złamie nogę.
Można nie płacić.
Nie można. Poza szczególnymi przypadkami przewidzianymi przepisami, ubezpieczenia emerytalne i rentowe są w Polsce obowiązkowe. Podobnie nie można nie płacić podatków, albo zmusić Orlenu by sprzedał taniej paliwo na stacji.
To oczywiste kłamstwo.
Obowiązek dotyczy wyłącznie osób pracujących w oparciu o określone formy prawne.
Cała reszta nic nie musi.
Ekwilibrystyka prawna jest tak samo uciążliwa jak płacenie nienależnych danin, ponieważ ogranicza Twój wybór. Jeśli jesteś zmuszony aby ją stosować, padasz ofiarą miłośników adrenaliny dokładnie tak samo jak wszyscy pozostali.
Właśnie po to wymyślono różne formy zatrudnienia, by ludzie mieli wybór.
Teraz ktoś uznał, że podatnik nie powinien mieć wyboru i usiłuje wszystko sprowadzić do w pełni oskładkowanego formatu umowy o pracę.
Usztywnianie rynku pracy przyczynia się bardziej do jego niszczenia niż rozwoju.
No to w końcu trzeba, czy nie trzeba płacić?
Pomyliłeś wątki albo kliknąłeś reklamę z kubkiem i masz dylemat czy kupić...
Ty za to wyzbyłeś się nagle dyskutowanego tu dylematu. W sąsiednim wątku przyznajesz się, że płacisz za miłośników adrenaliny uiszczając VAT - i twierdzisz nawet, że to daje Ci poczucie bezpieczeństwa... Bardzo rozsądnie!
Ale rozumiesz, że VAT płacą przedsiębiorcy na skutek funkcjonowania mechanizmu vat naliczony-vat należny.
Konsument, choć w cenie ten podatek jest zawarty, nie jest jego płatnikiem.
To takie konsumenckie 101.
Czyli Ty płacisz przedsiębiorcom ceny netto jako konsument, czy nie oddajesz Państwu VAT-u jako płatnik-przedsiębiorca?
W dobrym tonie jest nie zaglądać do cudzego portfela, więc płacę brutto i nie pytam czy oni płacą, ile i komu.
Pozwalasz aby przedsiębiorcy wyciągali Ci z portfela pieniądze na zamówienie władzy, która funduje za nie kiełbasę wyborczą dla miłośników adrenaliny? I mówisz, że nie płacisz...?
Gdybym wiedział, którzy płacą, komu i ile, mógłbym dywagować na czyje zlecenie wyciągają.
Ale nie wiem, i nie dywaguję.
Tylko płacisz twierdząc, że deszcz pada... Można i tak.
Płacę i nie wnikam co kto robi z tym, co zarabia.
Tylko buraki zaglądają do cudzych portfeli i rozliczają innych.
Czy nie od tego rozpocząłeś tę dyskusję?
Państwo ustanowiło przepisy dające mu monopol na surowce energetyczne i pochodne usługi a następnie łupi ludzi.
To nie prywatny podmiot, jeden z wielu na rynku a Ty masz wybór i możesz komuś innemu płacić mniej.
Ale Ty przecież nie jesteś ułomny i to doskonale rozumiesz.
Ułomny? Sięganie po takie "argumenty" świadczy o braku innych. Jest aż tak źle?
Jeśli ktoś nie rozumie, że zawyżone rachunki za energię i paliwa mają wpływ na ceny usług i towarów co skutkuje adrenaliną przy płaceniu za wszystko, to
albo jest ułomny, co go trochę tłumaczy, ale jednocześnie wyklucza z dyskusji, bo przecież ze ścianą się nie dyskutuje.
albo jest zwolennikiem takiej polityki państwa, w myśl której na inflacji zyskuje rząd.
Im wyższa, tym lepiej dla rządu, choć koszty ponoszą obywatele.
Ale nie wszyscy, i ci nie wszyscy udają, że pada deszcz.
Nie dyskutujemy o tym czy rabowanie społeczeństwa przy pomocy nakręcania inflacji jest dobre, tylko o tym że - jak sądzisz - Ty nie podlegasz temu rabunkowi. Otóż podlegasz, ponieważ ponosisz wszystkie koszty nakładane na Ciebie przez rządzących, którzy wcale nie pytają Cię o zdanie. Nie interesuje ich czy zgadzasz się pokrywać ich wydatki przeznaczane choćby na utrzymanie poparcia miłośników adrenaliny przy kasie - po prostu zabierają Ci pieniądze, albo nie dają tego za co im zapłaciłeś. Pokrywasz te wydatki i możesz co najwyżej naiwnie oszukiwać się, że tak nie jest, reagując złością i agresją gdy ktoś próbuje pokazać Ci prawdę.