
Dezinformacja stała się problemem na tyle poważnym, że może wpływać na funkcjonowanie państw i rządów oraz destabilizować sytuację polityczną – wynika z najnowszego raportu NASK. Jego publikacji towarzyszył okrągły stół, do którego zaproszono m.in. przedstawicieli Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, MON, BBN i Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. To istotne o tyle, że dezinformacja w internecie nasila się zwłaszcza przed wyborami, a w ocenie Komisji Europejskiej ostatnie lata pokazały już, że kampanie dezinformacyjne miały wpływ na wybory i referenda przeprowadzane w krajach UE. – Trzeba wypracować systemowe mechanizmy reagowania na to zjawisko – podkreśla wicedyrektor NASK Krzysztof Silicki.
– Dezinformacja jest zjawiskiem znanym od dawna. Nas interesuje to, w jakim stopniu zagraża ono bezpieczeństwu w cyberprzestrzeni, na ile jesteśmy w stanie to zjawisko monitorować, opisywać, definiować i mu przeciwdziałać, bo niewątpliwie ma ono charakter negatywny. Wpływ, jaki dezinformacja ma na rozmaite sfery naszego życia, ale też na gospodarkę, biznes, społeczeństwo i politykę, to temat naszego najnowszego raportu o zjawisku dezinformacji w dobie rewolucji cyfrowej – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Krzysztof Silicki, zastępca dyrektora ds. cyberbezpieczeństwa i innowacji NASK.
W raporcie „Zjawisko dezinformacji w dobie rewolucji cyfrowej” eksperci NASK podkreślają, że dezinformacja ma miejsce wtedy, kiedy rozpowszechniane informacje dotyczą kwestii ważnych z punktu widzenia interesu publicznego, mają wywołać niepewność lub wrogość, doprowadzić do zakłócenia procesów demokratycznych i są rozpowszechniane za pomocą zautomatyzowanych i agresywnych technik, takich jak boty, sztuczna inteligencja, mikrotargeting czy trollowanie.
– Sama definicja dezinformacji jest już ciekawym zagadnieniem, bo nie jest jeszcze zbyt precyzyjna. Generalnie chodzi o zjawiska, które na masową skalę wpływają na percepcję użytkowników cyberprzestrzeni. Zwykle są to kampanie stworzone po to, żeby osiągnąć pewien cel polityczny – choć nie tylko, co pokazuje przykład kampanii dezinformacyjnej wokół „Niebieskiego wieloryba” – mówi Krzysztof Silicki.
Jak podkreśla, trzeba wypracować systemowe mechanizmy reagowania na zjawisko dezinformacji. Stąd do współpracy zaproszone zostały instytucje, które mają z nim do czynienia prawie na co dzień, m.in. Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Ministerstwo Obrony Narodowej, Rządowe Centrum Bezpieczeństwa, Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, Ośrodek Studiów Wschodnich, UODO oraz Facebook.
Publikacji raportu towarzyszył także zamknięty dla mediów okrągły stół dotyczący problemu dezinformacji, do którego zaproszono też przedstawicieli resortu cyfryzacji, CSIRT MON, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, resortu spraw zagranicznych, Biura Bezpieczeństwa Narodowego, Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, UODO, KRRiT, OSW, CERT Polska, Zespołu Dyżurnet, Ekspertów CyberPolicy, Ekspertów Akademii Nask, Akademii Sztuki Wojennej, Facebooka i EDGE. Publikacji raportu towarzyszy Europejski Miesiąc Cyberbezpieczeństwa, który startuje dziś.
Jak podkreśla dyrektor Rządowego Centrum Bezpieczeństwa Marek Kubiak, współpraca wszystkich tych podmiotów jest kluczowa zwłaszcza przed wyborami, kiedy zjawisko dezinformacji przybiera na sile.
– Przy okazji wyborów parlamentarnych w Polsce również może to nastąpić. Dlatego podejmujemy działania zaradcze, jak uruchomienie Zespołu ds. Incydentów Krytycznych oraz zespołu, który zajmuje się zagrożeniami hybrydowymi. To są gremia eksperckie, w których uczestniczą przedstawiciele służb specjalnych i instytucji odpowiedzialnych za prawidłowy przebieg wyborów. Analizujemy wszystkie spływające informacje i podejmujemy stosowne działania, żeby przeciwdziałać wszystkim stwierdzonym nadużyciom – mówi Marek Kubiak.
W ocenie Komisji Europejskiej ostatnie lata pokazały już, że kampanie dezinformacyjne miały wpływ na wybory i referenda przeprowadzane w krajach Unii Europejskiej. To właśnie dezinformacja ze strony Federacji Rosyjskiej miała stanowić największe zagrożenie przed tegorocznymi, majowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego.
– Prowadziliśmy już działania związane m.in. z zabezpieczeniem wyborów samorządowych i wyborów do Europarlamentu. W Polsce nie było zagrożeń, które spowodowałyby zakłócenie procesu wyborczego czy wpływałyby na wynik tych wyborów. Natomiast stwierdzamy próby wpływania na świadomość społeczeństwa poprzez tworzenie nieprawdziwych narracji i próby ich uwiarygodnienia poprzez udostępnianie w mediach. To jest problem, który staramy się zneutralizować – mówi dyrektor Rządowego Centrum Bezpieczeństwa.
Jak wynika z badań przeprowadzonych na zlecenie Komisji Europejskiej, 73 proc. internautów w krajach UE jest zaniepokojonych dezinformacją w okresie przedwyborczym, stąd walka z nią jest jednym z unijnych priorytetów w zakresie cyberbezpieczeństwa. Wokół tego zjawiska ostatnio dużo dzieje się na forum międzynarodowym: we wrześniu ub.r. przyjęto Kodeks postępowania w zakresie zwalczania dezinformacji. Z kolei w grudniu KE ogłosiła Plan Działań Przeciwko Dezinformacji („Action Plan against Disinformation”). Wskazała w nim konkretne działania do realizacji dla unijnych instytucji i państw członkowskich (np. stworzenia Rapid Alert System, systemu szybkiego ostrzegania przed kampaniami dezinformacyjnymi). Te miały zapobiec manipulacjom w majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego i przyszłych elekcjach, które będą się odbywać w krajach członkowskich UE.
W Polsce problem dezinformacji na szczeblu ogólnopaństwowym i strategicznym był poruszany m.in. w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, podczas prac nad rekomendacjami do nowej Strategii Bezpieczeństwa Narodowego. Jak wynika z nowego raport NASK, problemem w dalszym ciągu pozostaje brak sprawnego systemu komunikacji i koordynacji działań w zakresie zwalczania dezinformacji na szczeblu krajowym.
– Problemem jest gigantyczna liczba informacji we współczesnym systemie komunikacyjnym. Coraz większe znaczenie ma nie tylko to, kto te informacje wytwarza, lecz także kto je filtruje, czyli kto z tej gigantycznej przestrzeni wybiera dla nas to, co my powinniśmy przeczytać i usłyszeć. Problemem pojawia się, kiedy tę rolę pełnią komercyjni pośrednicy w internecie, który na tle innych mediów jest przestrzenią bardzo słabo regulowaną – mówi dr hab. Mirosław Filiciak, dziekan Wydziału Nauk Humanistycznych i Społecznych na Uniwersytecie SWPS.
Jak podkreśla, walka z dezinformacją wymaga zarówno odgórnych regulacji, edukacji i podnoszenia świadomości internautów, jak i wypracowania pewnego społecznego dialogu wokół tego zagadnienia, co jest zadaniem dla państwowych instytucji i NGO-sów.
– Myślę, że po aferach ostatnich dwóch lat, których symbolem jest Cambridge Analytica, pojawił się pewien konsensus pomiędzy regulatorami a biznesem, że tę przestrzeń trzeba w jakiś sposób uregulować, że konieczna jest pewna odgórna interwencja – podkreśla dr Mirosław Filiciak.
Badania przeprowadzone w tym roku przez Pracownię Badań Społecznych NASK pokazały, że z manipulacją lub dezinformacją zetknęła się w ostatnich miesiącach blisko połowa Polaków. Co trzeci (35 proc.) trafia w sieci na sfałszowane informacje przynajmniej raz w tygodniu lub częściej. Mimo to co piąty internauta (19 proc.) nie sprawdza wiarygodności internetowych informacji ani ich źródeł.
Źródło: Newseria Biznes, NASK
Każdy jest nadawcą, każdy nadaje to co uważa za słuszne czy prawdziwe.
Tekst jest o tym, że właśnie nie każdy. Niektórzy publikują wcale nie to co myślą... Nikt nie powinien narzekać na nieobiektywny przekaz w mediach, bo media tak jak ludzie - obiektywne nie są, być nie mogą i nigdy nie będą. Czym innym jest jednak naturalne dla człowieka subiektywne patrzenie na świat, a zupełnie czym innym podrzucanie z rozmysłem kłamstwa - nie wolno tych dwóch rzeczy wrzucać do jednego worka.
W mediach jest to samo co podczas rozmowy przy kawce - punkty widzenia. Ważne czy media mówią to co sądzą, czy też odczytują to co przyniesie im jakiś pan z kartką. Tę samą zasadę stosujemy np. na forum - nieobiektywne oceny są jak najbardziej dopuszczalne, natomiast nie dopuszczamy uprawiania PR czyli podrzucania ocen niezgodnych z prawdziwą opinią mówiącego, za to zgodnych z interesem jakichś niewidocznych panów z kartką. Pewnie że trudno tego pilnować - ale przy kawce też nie ma gwarancji że rozmówca mówi szczerze.
Czytający zawsze może sprawdzić w innych mediach czy czyta prawdę czy bzdury.
Jeśli tego nie robi, nie może za swoje lenistwo obarczać odpowiedzialnością innych.
Nadawca z kolei na prawo do swojego punktu widzenia, co wcale nie musi oznaczać kłamstwa.
Nie można punktu widzenia wrzucać do jednego worka z kłamstwem.
Właśnie o to chodzi żeby nie wrzucać. Subiektywny punkt widzenia o którym piszesz to jedno, a celowa dezinformacja to zupełnie co innego. To pierwsze jest immanentna cechą mediów i wcale ich nie dyskredytuje. Z tego co napisałeś mogłoby wynikać, że to drugie także - ale tak nie jest. Ani nie jest to cecha immanentna, ani nie pozostaje bez wpływu na ocenę mediów dopuszczających się publikowania treści niezgodnych z własnym punktem widzenia.
Kowalska widziała czarne pomidory na targu. Myślała, że sprzedają zgniłe, bo nigdy wcześniej takich nie spotkała. Powiedziała więc Majewskiej, że jakiś dureń na targu próbował jej wcisnąć zgniłe pomidory.
Majewska je tylko pomidory z Biedronki, a tam nigdy czarnych nie było, więc uwierzyła Kowalskiej na słowo. Jeszcze tego samego dnia, spotkała Wiśniewską, i przekazała, żeby była ostrożna, bo na targu grasuje oszust sprzedający zgniłe pomidory.
Wiśniewska ma działkę, uprawia pomidory w różnych kształtach i kolorach. Próbowała tłumaczyć Majewskiej, że to inny gatunek, i choć ma inny kolor, jest równie smaczny, ale Majewska nie słuchała, wiedziała lepiej, że to zgniłe.
Majewska powinna mieć i zapewne ma świadomość, że Kowalska może się mylić, zachowując pewien racjonalny dystans wobec rewelacji Kowalskiej. Tak bywa między ludźmi że dzielą się subiektywnymi opiniami wynikającymi z braku rozeznania, a jednak radzimy sobie poznawczo dzięki komunikacji międzyludzkiej. To samo jest z mediami - należy zachować pewien dystans i mieć świadomość że przekaz nie jest obiektywny, jak w rozmowie z Kowalską.
Dopóki Kowalska i Holecka nie zaczną kłamać w żywe oczy z wyrachowaniem, ich opowieści o pomidorach mają walory poznawcze, mimo mylnego lub nieobiektywnego charakteru kolportowanych przez nie treści. Gdyby jednak Kowalska zaczęła kłamać na temat tych pomidorów twierdząc, że to co mówi ma oparcie w badaniach naukowych, a cała sprawa jest spiskiem wiadomych sił wymierzonym w żywotne interesy polskich konsumentów - i gdyby jeszcze powtórzyła to na antenie Holecka - to Polacy mieliby już problem poznawczy. Zostaliby po prostu oszukani.
Żadna z nich nic nie musi mieć i chcieć.
Ale każda z nich powinna przyjąć do wiadomości, że ich stan wiedzy wynika z ich podejścia, a nie jakiejś gazety czy portalu.
Musi to na rusi. Majewska nie musi, ale powinna - we własnym interesie. To jest właśnie podejście pozwalające poruszać się w świecie mimo braku obiektywnej wiedzy na jego temat.
Toć właśnie to napisałem, że nie musza, ale nie mogą za swoją niewiedzę czy naiwność winić nadawców.
Jak nadawca łże jak sobaka, mogą i powinny go winić.
Takiego nadawcę należałoby ignorować. Oczywiście po zweryfikowaniu jego prawdomówności, nie przed.
Nie mając odbiorców, zgaśnie jak świeca.
Sęk w Tym że Twoja teza jakoby opisane zjawisko wynikało z naturalnego w komunikacji między ludźmi braku obiektywizmu - no bo tak należy chyba czytać Twój pierwszy wpis - nie służy zachowaniu czujności i weryfikowaniu czegokolwiek. Mieszasz brak obiektywizmu z celowym kłamstwem - tymczasem z brakiem obiektywizmu można żyć i nieźle sobie w świecie radzić. Z celowym kłamstwem już tak nie jest - nie wszystkie media kłamią w ten sposób podobnie jak nie wszyscy ludzie okłamują innych z pełnym wyrachowaniem. Zanim zaczniesz weryfikować cokolwiek (nie masz w praktyce do tego żadnych narzędzi, nie pojedziesz do Amazonii sprawdzić czy się pali...) warto zacząć od odsiania źródeł kłamliwych od tych mających po prostu swój subiektywny punkt widzenia. Wrzucanie subiektywizmu i kłamstwa do jednego wora uniemożliwia taką selekcję.
Medium informacyjne może wybrać o czym informuje, i wyłącznie tu jest miejsce na subiektywizm, ale nie może ingerować w treść komunikatu, tj. jego zgodność z rzeczywistością.
Współczesne media łączą funkcję informacyjną z publicystyczną, nie tylko w formie, ale także w odbiorze, mocno rozmywając role prowadzących i formuły programów.
Problem nie polega na tym, że odbiorca masowy nie ma jak sprawdzić, czy informacja jest prawdziwa, problem polega na tym, że odbiorcy masowemu się nie chce, bo najczęściej jest mu wszystko jedno.
Nie zmusisz odbiorcy, by nauczył się odsiewać i sprawdzać.
Informacji które przekazuje Ci szwagier u cioci na imieninach też najczęściej nie jesteś w stanie sprawdzić. Mimo to, mimo że często nie ma racji, jakąś korzyść poznawczą z rozmów z nim wynosisz. Ale to zupełnie co innego niż ktoś o kim wiesz że z rozmysłem kłamie - rozmów z takim członkiem rodziny pewnie byś u cioci unikał. Tylko żeby uninąć, trzeba rozróżnić między brakiem racji (co ma prawo zdarzyć się i szwagrowi i mediom), a celowym kłamstwem i dezinformacją. Usiłujesz dowieść że to jedno i to samo. To po pierwsze nieprawda, a po drugie paraliżuje całkowicie udział w komunikacji z innymi ludźmi, także tej za pośrednictwem mediów. Po dokonaniu takiej konstatacji i dołożeniu odkrycia, że rewelacji dziennikarzy i szwagra najczęściej nie sposób sprawdzić, pozostaje bojkotować ciocię i wyrzucić telewizor.
Każdą informację można sprawdzić, trzeba tylko chcieć a sama informacja musi mieć jakieś znaczenie, np. wiarygodności szwagra.
Jeśli wiesz, że ktoś rozmyślnie kłamie, bo już to zweryfikowałeś, to nie martwisz się o jego wiarygodność, bo to co mówi, rozpowszechnia, traktujesz jako kłamstwa.
I wtedy, gdy u cioci na imieninach leci tvp Ty się nie napinasz, żeby wyłączyć.
Po co to teoryzowanie? Możesz jechać do Amazonii jak się uprzesz, gorzej ze sprawdzeniem doniesień z sondy kosmicznej z Marsa. Ale w praktyce nie pojedziesz do Amazonii aby sprawdzić newsa o pożarze, ani nie polecisz nigdy na Marsa. Jeśli w ogóle masz wynieść jakąś korzyść z mediów to tylko pod warunkiem, że braku wiarygodności i obiektywizmu nie wrzucisz do jednego wora z dezinformacją i celowym kłamstwem.
Przyjmujesz infantylne założenie, że jest tylko jedno medium dostarczające daną informację. Źródeł jest wiele.
To, że nie wszystkie są wiarygodne, to zasługa WOLNEGO rynku.
Choć jak widać po sondażach, nie zawsze wiarygodność jest najważniejszym czynnikiem przy wyborze.
Znowu mylisz wiarygodność z celowym kłamstwem. Dziennikarz mocno zaangażowany politycznie może być niewiarygodny dla słuchaczy o odmiennych poglądach, jednak dopóki mówi to co myśli, a ludzie wiedzą co myśli i mogą brać na to poprawkę - mogą odnosić korzyści ze słuchania go mimo że się z nim nie zgadzają. W wypadku celowego kłamstwa i dezinformacji jest to niemożliwe - tutaj odbiorca może ponosić same straty.
W dupie mam czy dziennikarz kłamie za pieniądze czy kłamie, bo wierzy w te kłamstwa.
Kłamie - jest niewiarygodny. Koniec, kropka.
Nie ma znaczenia czy odbiorca jest za głupi czy za leniwy - jeśli łyka bezkrytycznie wiadomości wina leży wyłącznie po jego stronie.
Masz problem ze zrozumieniem elementarnych pojęć. Dziennikarz który jest nieobiektywny, albo nawet obiektywni myli się, nie musi wcale kłamać. Z tego niezrozumienia bierze się różnica stanowisk.
Masz problem z rozumieniem słowa pisanego.
W mojej ocenie, powody dla których dziennikarz mija się z prawdą nie mają znaczenia.
Nie ma też znaczenia jak to nazwiesz - celowym kłamstwem, manipulacją czy subiektywizmem.
Przekazanie nieprawdy czyni go niewiarygodnym.
Niewiarygodność go skreśla.
Skreślenie powoduje, że może sobie mówić co chce, bo jest traktowany jako szum informacyjny.
Masz w takim razie poważny problem, ponieważ nawet najbardziej rzetelni naukowcy nie przekazują żadnej "prawdy" a jedynie subiektywne punkty widzenia, podważane wcześniej czy później przez następców. O komunikacji na poziomie popularnym - w mediach lub u cioci na imieninach - szkoda nawet gadać, gdyby ktoś chciał (i umiał) zastosować sito odławiające prawdę, niczego by nie złowił.
Pozostaje zatem heroiczna, samotna walka o wydarcie światu jego tajemnic.
Nie jestem naukowcem, więc to co przekazują naukowcy, interesuje mnie wcale.
Jeśli chodzi o media, jest bardzo krótka lista wiarygodnych. Pomimo upływu lat, nie wydłuża się. Pozostali są szumem. Byłoby fajnie, gdyby go było mniej, ale wiadomo, jest popyt na głupie media, więc są głupie media.
Rozmowy u cioci na imieninach traktuję wyłącznie w kategoriach rozrywkowych.
Rozumiem, że musisz samotnie wydzierać światu jakieś tajemnice, ale nie współczuję, jestem przekonany, że robisz to bo lubisz, albo Cię to kręci.
A skoro tak, to niech Ci idzie na zdrowie.
Wierzysz, że istnieją jakieś obiektywne media mająca obiektywnie rację, a na drugim biegunie stawiasz media nieobiektywne i te siejące z wyrachowaniem kłamstwo, pakując je do jednego worka. Ale gdzie są te obiektywne media?
Takie nie istnieją. To co nazywasz "wiarygodnością" jest jedynie takim rodzaje subiektywizmu, który pasuje do Twojego subiektywnego spojrzenia na świat. Mówiąc w skrócie - konserwatysta uzna za wiarygodne media opisujące rzeczywistość z wykorzystaniem konserwatywnej optyki, a liberał odwrotnie. I nie ma w tym nic złego - i konserwatysta i liberał mogą korzystać z tych swoich mediów mimo że nie są obiektywne, a ich racja jest dyskusyjna. Dopóki media nie zaczną łgać publikując rzeczy niezgodne z własną optyką...
Granica w mediach i w całej komunikacji miedzy ludźmi nie przebiega między obiektywizmem a jego brakiem, ale między brakiem obiektywizmu a kłamstwem.
Wiarygodne / niewiarygodne.
Ty możesz sobie czynić dowolne podziały.
Szukasz obiektywnych? szukaj.
Chcesz wskazywać palcem celowo kłamiące? rób to.
Manipulujące? droga wolna.
Granica przebiega między wiarygodnością a niewiarygodnością.
I tak jak napisałem wcześniej, w dupie mam dlaczego ktoś wybiera niewiarygodność - czy mu płacą, ma poczucie misji czy jest użytecznym idiotą.
Nikt raczej nie wybiera świadomie niewiarygodności. Spośród wielu nieobiektywnych źródeł wybiera te, które pasują mu optyką i punktem widzenia. Jeśli jest odpowiednio naiwny, wierzy że te "jego" media są obiektywne i wiarygodne.
Natomiast nikt nie wybrałby źródła o którym wie, że z rozmysłem go okłamuje, nawet gdyby te kłamstwa były miodem na jego serce. Być może dlatego media kłamiące z rozmysłem robią to w sposób wręcz ostentacyjny - tak aby ich odbiorcy nie czuli się oszukani, nie odbierali tych kłamstw jako wycelowanych w nich samych. Jeśli kłamstwo jest ewidentne i nikt się z nim nie próbuje nawet kryć, odbiorcy wezmą to za rodzaj puszczenia oka - my wiemy że wy wiecie, a wszyscy razem wiemy po co to robimy...
Każdy, kto nie poczynił trudu weryfikacji.
5 milionów Polaków takie wybiera.
I jeszcze klaszcze słuchając.
I okazuje się, że nawet wynik dodawania i mnożenia może być subiektywny.
Odbiorcy nie czują się oszukani, bo nie sprawdzili w jakikolwiek dostępny sposób czy są oszukiwani.
Jesteś pewien, że nie sprawdzili? Akurat ci wyborcy o których mówisz nie ograniczają się wcale do jednego nadawcy - badania pokazują że korzystają również z konkurencyjnych światopoglądowo stacji, a nawet mają stosunkowo krytyczne zdanie na tema propagandy uprawianej przez "swoje" media. A jednak nie przeszkadza to im z nich korzystać. Przyszło Ci do głowy, że ludzie korzystają z mediów wcale nie po to by pozyskiwać informacje?
A przyszło Ci na myśl, że nie dyskutuje się o wiarygodności mediów w zakresie ich działalności nieinformacyjnej?
Bo chyba nie sądzisz, że ludzie oceniają ŹLE media za emisję ciekawych filmów - wszyscy zgodnie przełączają na Szklaną Pułapkę czy Kevina samego w domu.
Dyskusja nie jest o wiarygodności ale o celowej dezinformacji. Niewiarygodnym można być nie kłamiąc z wyrachowaniem - wystarczy wysoki stopień zaangażowania ideologicznego narzucający bardzo specyficzną optykę. Uwikłane w ten sposób media publikują zgodnie z własnym punktem widzenia, ale dla ludzi o innym światopoglądzie pozostają niewiarygodne. Nie o tym jest artykuł - tyle że Ty nie rozróżniasz tego typu braku wiarygodności od celowej dezinformacji. Mowa jest o tych którzy publikują wiedząc, że to ściema w którą sami nie wierzą. Robią to na zamówienie polityków, obsługujących ich agencji PR, czasem biznesu, a nawet służb specjalnych. O tym jest ten tekst.
Puszczając film media nie dezinformują. Chyba, że film traktujesz nie jako fikcję, a informację.
Mogą dezinformować w zakresie informacji, jeśli takową funkcję pełnią.
I tu się kłania wcześniejszy podział - są wiarygodne w tym zakresie lub nie są.
Tyle.
Kłamca pozostaje kłamcą niezależnie od tego, co nim motywowało.
A jak się to wszystko ma do tego co napisałeś w pierwszym wpisie?
Dokładnie tak jak jest napisane.
Czyli nie ma się.
Sereden, 03.10.2019
Każdy jest nadawcą, każdy nadaje to co uważa za słuszne czy prawdziwe.
Czego tym zdaniu nie rozumiesz?
...albo inaczej? Co chciałbyś w nim znaleźć?
Jakiś cień związku z tematem artykułu? Stale opowiadasz o tych co nadają sądząc, że to słuszne i prawdziwe. Tymczasem tekst jest o tych, którzy nadają wiedząc, że kłamią. Nie każdy kto się myli uważa jednocześnie, że ma rację - są tacy co na zlecenie kłamią wiedząc, że racji nie mają.
To kłamstwo na zlecenie jest ostatnio plagą, bo stało się możliwe dzięki specyfice nowego medium jakim jest internet. Dopiero po czasie odkrywamy czające się za tą specyfiką pułapki, a łatwość w powszechnym kolportowaniu fake-newsów i dezinformacji jest jedną z tych pułapek. Podobnie z resztą jest w wypadku sporej części rynku związanego z marketingiem rekomendacji - to są wszystko zjawiska nowe, przed którymi trzeba dopiero zorganizować sobie obronę bo początkowo niewielu dostrzegało związane z nimi zagrożenia.
Opowiadam?
Nie. Stwierdzam FAKT.
Dziś każdy jest nadawcą i nadaje to co uważa za słuszne, prawdziwe lub za co mu zapłacą.
Taki jest stan rzeczy.
Ty szukasz ocen lub sam usiłujesz oceniać, dopasowywać do szablonów, wkładać do przegródek. Nie wiem po co.
Jedyne rozsądne wyjście, to nie korzystać z takich mediów. I nie ma znaczenia dlaczego kłamią/manipulują/mijają się z prawdą/pomijają niewygodne informacje i czy codziennie czy tylko w soboty.
Uznajesz stację tv za niewiarygodną - bach, usuwasz z pamięci telewizora.
Jesteś przekonany, że portal kłamie - bum, ustawiasz na routerze blokadę.
Znajomy z fesja rozpowiada głupoty - banujesz i zapominasz.
Proste? Proste.
Proste? Nie gniewaj się ale taka ocena może świadczyć wyłącznie o ignorancji. Z resztą nikt Cię o nią nie podejrzewa, swoje początkowe stwierdzenie rozszerzyłeś niepostrzeżenie o przypadek celowego kłamstwa na zamówienie:
"Każdy jest nadawcą, każdy nadaje to co uważa za słuszne czy prawdziwe."
vs
"każdy jest nadawcą i nadaje to co uważa za słuszne, prawdziwe lub za co mu zapłacą."
- co pokazuje, że rozumiesz różnicę między składnikami tej wyliczanki. Tyle że pokrywa ona całe spektrum opcji i jako banalna nic już nie wnosi do dyskusji.
To jest skrót. Coraz częściej nie chce mi się pisać więcej, więc piszę mniej, licząc na inteligencję czytelnika, że zrozumie.
Tak, to jest proste. Albo ktoś jest wiarygodny jako nadawca, albo nie jest.
Szkoda życia na dawanie kolejnych szans, szukanie usprawiedliwień, uzasadnień, tłumaczenie czyjegoś postępowania.
Żyj zatem w przekonaniu że są obiektywne media i obiektywni wujkowie u cioci na imieninach, a ci którzy Cię ordynarnie oszukują nie robią niczego nadzwyczajnego, bo wszyscy tak robią. Pozdrów wujów od Signs.pl.
Ale co Ty pi.er.ol.isz?
Cały czas piszę o wiarygodnych. W mojej ocenie wiarygodnych.
Ty sobie możesz szukać obiektywnych, prawdomównych, niekłamiących, w dupie mam Twoje kryteria.
Ja mam jedno - wiarygodny / niewiarygodny.
A gdzie są ci Twoi 'wiarygodni" nadawcy skoro twierdzisz, że wszyscy równo kłamią? W tak zdefiniowanym zbiorze nadawców nie ma nikogo wiarygodnego. Można zacząć go szukać dopiero gdy oddzielisz kłamczuchów od mówiących szczerze, choć niekoniecznie z sensem czy niekoniecznie mających rację z interesującego Cię punktu widzenia.
Nieprawda. Ty piszesz o, rzekomych, kłamstwach.
Ja piszę o konieczności weryfikacji informacji oraz wiarygodności.
I każdy powinien to robić we własnym zakresie.
To fatalnie, bo artykuł też mówi o "rzekomych kłamstwach"...
Więc nie czytaj i nie oglądaj mediów, które Twoim zdaniem kłamią.
W ublocku masz zakładkę własne filtry i tam wpisujesz adresy. I przeglądarka automagicznie nie otworzy stron z listy.