Dawno, dawno temu - tak w latach 90, panował taki obyczaj, iż klient końcowy dostawał zawsze wyższą cenę, niż agencja. A agencje dokładały sobie 100% marży do druku i wszyscy byli zadowoleni...
Ale czasy się deko zmieniły. 10 lat temu również miałem takie dość naiwne podejście do relacji cenowych z klientami i podwykonawcami. Tymczasem zastanówmy się - robi się powiedzmy ulotki za 10.000zł i chce na tym przyciąć na kliencie 2000zł, a za projekt nie wzięło się nic lub 150zł. Widzicie tu jakieś powiązanie ilości pracy z wynikiem finansowym? Nie ma się zatem co dziwić, że klienci łażą po drukarniach... My po prostu kasujemy za projekty tyle, że nam się biznes opłaca. Jak się uda zrealizować marżę na druku, to fajnie. Jak nie, to też musi być... Tylko my co do zasady nie trzaskamy kilku "projektów" dziennie. Za to zrobimy wiele wdrożeń projektu - więcej, niż firma jednoosobowa.
Jaki klient skorzysta z projektantów zatrudnionych w drukarni? Bardzo niewymagający lub bardzo niedoświadczony. Chyba, że drukarnia już nie jest tylko drukarnią, lecz posiada własną agencję reklamową/studio projektowe, które zapewnią odpowiednio szeroką obsługę i nie boją się sięgnąć po źródła produktu leżące poza firmą macierzystą. Typowy grafik z drukarni musi nie tyle projektować, co "trzaskać projekciki" - stanowiąc naturalną konkurencję dla projektantów bazujących na klientach niskobudżetowych. Trzeba starać się pchać w górę - gdzie wymogi klienta są wyższe, ale i kasa jest lepsza.
Kiedyś również dostawałem piany na ustach, gdy okazywało się, że klient przy katalogu 200 str. nagle świeci mi w oczy ceną 4x niższą, jaką otrzymał od - jak twierdzi - naszej konkurencji. I co mam zrobić? Zejść do ceny takiej, jak zaoferował ów ekspresowy partacz? A może odstawić taką partaninę, jak on zrobi? Nie damy rady - nie umiemy aż tak niedbale pracować. Cóż - proszę klienta o wypróbowanie jakości usług owej "konkurencji". Klient szybko wrócił. Może kolejnym razem wreszcie pójdzie sobie do kogoś taniego - może w drukarni mu to gratis zrobią... Nie chcemy i nie możemy być najtańsi na rynku. I nie będziemy.
Ostatnio mieliśmy również kwestię konkurencji cenowej przy brandingu bardzo dużej imprezy, o której każdy z Was pewnie słyszał - niekoniecznie w kontekście świetnego brandingu. Zaatakowała nas firma z mildsolventowym Mutohem i 2 osobami na pokładzie. Wariaci - chcieli samodzielnie przerobić 5000mkw zróżnicowanego brandingu średnioformatowego, wraz z pracami montażowymi na kilkuset nośnikach (tablice informacyjne, rollupy, bannery, ścianki mediowe, naklejki). Przekonywali, że dadzą radę. W 6dni, przy czym 3 na montaż, a pliki spadały jeszcze dzień przed imprezą. Byli tańsi od nas o kilkadziesiąt tysięcy... Daliśmy radę tylko dzięki drukowi UV na kilku maszynach z górnej półki i kilku ekipom montażowym. Dodam, że maszyny nie były nasze, tylko współpracującej z nami drukarni. A drukarnia ta posiada nawet punkt detaliczny przy ruchliwej ulicy - więc Kowalskim nie gardzi. Nie ma też chyba osobnego cennika dla agencji. Jednak są naprawdę świetnym partnerem biznesowym - bardzo lojalnym i solidnym.