Już rok trwa moje oczarowanie ideą design thinkingu. I tak się zastanawiam; czy to jest miłość czy to jest kochanie? Rozważając to z czysto biznesowego poziomu, należałoby postawić sobie pytanie: Czy to tylko chwilowa fascynacja czy może pożądane byłoby zainwestowanie w ten związek konkretnych zasobów firmy?
Przyglądając się całemu pakietowi korzyści jakie niesie za sobą wdrażanie idei designu thinking perspektywie trwałości i poziomu naszego zaangażowania, możemy wyróżnić dwie czasoprzestrzenie: Krótkoterminową, która wyjaśnia dlaczego warto mieć romans z designem. I długoterminową która, uzasadnia dlaczego po okresie namiętnego flirtu warto ten związek zalegalizować.
Z perspektywy krótkiej ale intensywnej przygody z designem:
- mamy szansę z INNEJ PERSPEKTYWY ocenić to co tu i teraz,
- uczymy się WYCHODZIĆ POZA STANDARDOWE schematy myślenia,
- doceniamy rolę SZUKANIA INSPIRACJI w innych niż nasza dziedzinach wiedzy,
- otwieramy się na KREATYWNE ZARZĄDZANIE,
- myślimy w kategoriach PROJEKTOWANIA PROCESOWEGO.
Po pełnym uniesień romansie myślimy tylko o uprawomocnieniu tego partnerstwa, w kontekście którego osiągamy:
- umiejętność pracy w interdyscyplinarnych zespołach,
- etnograficzne podejście badawcze, wychodzące poza deklaratywność użytkowników,
- metodologię pracy polegającą na wyjściu zza biurka,
- zdolność koncentracji na niezdiagnozowanych nawet przez użytkowników potrzebach,
- sposób na to by posiadane zasoby firmy zamienić na potencjał finansowy.
Przyznaję jestem beznadziejnie zakochana tym Panu o imieniu DESIGN. Stałam się ambasadorem i oddanym wyznawcą idei, pod wpływem której zmieniłam profil własnej działalności, a nawet styl życia. Mam tylko nadzieję, że nie jest to miłość platoniczna lecz odwzajemnione uczucie, które zaowocuje gromadką pulchnych kontraktów.