
Najpopularniejsza na świecie domena .com stanie się na całym świecie wyraźnie droższa. Cena za jej utrzymanie wzrośnie o 7 proc. w drugiej połowie 2020 roku i taka sama podwyżka czeka nas także przez 3 kolejne lata. Niestety na tym się nie skończy. Od 2026 ceny zaczną rosnąć dalej – informuje serwis hostingowy Domeny.pl. Wedle firmy, podwyżka wynika z porozumienia, które jest obecnie finalizowane przez Verisign, globalnego operator domeny .com, oraz ICANN, organizację nadzorującą globalny rynek domen.
Ceny domen .com były zamrożone od 2012 roku na mocy postanowienia wydanego przez amerykańską Narodową Administrację Telekomunikacji i Informacji (US National Telecommunications and Information Administration). Decyzja ta została jednak zniesiona pod koniec 2018 roku w porozumieniu między rządem USA i Versign, na mocy którego przedłużono prawo firmy do administrowania domeną .com.
- W tej umowie Versign uzyskał też zgodę na podnoszenie cen za utrzymanie domeny .com o maksymalnie 7 proc. każdego roku przez cztery kolejne lata, a potem przychodzi dwuletni okres zamrożenia cen. Okres podwyżek rozpoczyna się w 2020 roku i potrwa do 2023 roku. Do 2025 ceny zostaną zamrożone, ale od 2027 przez cztery lata znowu będą rosły o 7 proc. każdego roku. I tak dalej. Wdrożenie tego mechanizmu wymagało zgody ICANN, co praktycznie już się stało – mówi Elżbieta Kornaś, Brand Manager serwisu Domeny.pl.
Jak wyjaśnia przedstawicielka Domeny.pl, ICANN już w czerwcu minionego roku wyraził zgodę na zniesienie ograniczenia cen dla domen najwyższego poziomu (gTLD), w tym m.in. .org czy .com, motywując to zaostrzającą się konkurencją dla tego typu domen ze strony tzw. domen z nietypowymi rozszerzeniami (new gTLD). Zgoda na podwyżki cen domeny .com jest zatem naturalną konsekwencją wcześniejszej decyzji.
- Smaczku temu nadaje jednak fakt, że za oficjalną zgodę ICANN na wdrożenie mechanizmu podwyżek wynegocjowanego między rządem USA i Verisign, organizacja otrzyma od operatora 20 milionów dolarów, płatne 4 miliony przez kolejne 5 lat. Ma to być formą wsparcia inicjatyw podejmowanych przez ICANN. Dla Verisgn to kropla w morzu korzyści, jakie osiągnie dzięki uwolnieniu cen na domenę .com – mówi Elżbieta Kornaś.
Versign w minionym roku miał 1.232 miliardów dolarów przychodu, a w tym roku szacuje, że jego przychody wzrosną do poziomu 1.250-1.265 miliardów dolarów. Szacunki te nie uwzględniają wzrostu cen za utrzymanie domen .com.
Według danych Domeny.pl, obecnie w internecie jest zarejestrowanych ponad 146 milionów domen z rozszerzeniem .com, co czyni ją najpopularniejszą domeną najwyższego poziomu na świecie. Na kolejnych miejscach są: tk (30 mln), .cn (15,3 mln), .de (14,7 mln), .net (13,2 mln), .uk (10.9 mln) oraz org (10,1 mln).
Źródło: Domeny.pl
Zaostrzająca się konkurencja ma być uzasadnieniem dla podwyżek cen.
Ot kapitalizm.
Ceny na rynku domen nie podlegają zasadom wolnorynkowym, ale arbitralnym decyzjom, w których uczestniczą także władze amerykańskie. To jeden z elementów zmonopolizowanego ekosystemu internetowego, w którym amerykańskie podmioty i giganci technologiczni decydują o sytuacji gospodarczej, a nierzadko także społecznej i politycznej w innych krajach, nie mając do tego żadnego prawnego ani demokratycznego umocowania.
Och tak, złe amerykańskie korporacje.
Nie od dziś przecież wiadomo, że jeśli się nie używa domeny com, to nie da się zarabiać pieniędzy.
Może po prostu ktoś chce, by domena com była dostępna dla prawdziwych przedsiębiorców, a nie dla każdego chłystka.
"Ktoś chce" to nie jest wolny rynek.
A musi być?
Ja na ten przykład od zawsze jestem zwolennikiem restrykcji w dostępie do różnych dóbr.
To nie jest kapitalizm. Bez wolnego rynku nie ma kapitalizmu.
Ale jak to? Selekcja klientów za pomocą ceny to nie kapitalizm?
Zależy kto jest selekcjonerem. Czyja ręka selekcjonuje.
Nie. Nie zależy.
Nadal selekcja ceną jest elementem zwyczajnej gry rynkowej.
W gospodarce centralnie sterowanej też istniała selekcja. Za komuny ktoś ustalił przy biurku, że na lewo od linii Wisły sprzedawana będzie Pepsi - a na prawo Coca-Cola. Ale z grą rynkową i kapitalizmem nic wspólnego to nie miało.
Nie ma żadnej różnicy między
nie stać Cię
a
nie możesz kupić, bo sekretarz partii tak postanowił.
Chyba, że w Twojej głowie.
To czy różnicę widać czy nie zależy od miarki. Być może według Twojej miarki różnicy nie ma - pytanie co takiego mierzysz? Natomiast według miarki mierzącej wolność rynkową różnica jest zasadnicza.
Ale, że niby co?
Pozwiesz Bentleya za to, że jest za drogi dla Ciebie czy jak?
Cena Bentleya nie wynika z tego że ktoś ustali ją przy biurku, ale z tego że na rynku znaleźli się chętni aby ją zapłacić bez przymuszania ich przez jakichś decydentów. W tym tkwi różnica.
Cenę Bentleya ktoś ustalił przy biurku. A potem się okazało, że są chętni, więc, jak sądzę, ten przy biurku, zdecydował o kolejnych podwyżkach. I okazało się, że nadal są chętni, więc, ten od biurka zdecydował o wprowadzeniu limitu produkcji i kolejnym podniesieniu ceny.
Bez żartów - być może decyzję o wystawieniu Bantleya za konkretną kwotę podjęto na sedesie albo w samolocie - ale ostatecznie to klientela zdecydowała że cena taka obowiązuje. To jest kapitalizm. W wypadku domen decyzję podejmują jacyś kolesie kolesi mających władzę o charakterze monopolu. Monopol to nie kapitalizm - choć w kapitalizmie może się zrodzić.
O cenie zawsze decyduje producent.
Klientela może ją co najwyżej zaakceptować lub odrzucić.
Decydując w końcowym rozrachunku o cenie. W kapitalizmie.
Nie.
Jest sporo przykładów firm, które mają zdanie konsumenta w dupie, i... mają całkiem niezłą pozycję rynkową.
Mimo wszystko te firmy zawdzięczają tę pozycję właśnie decyzjom konsumentów, a nie decydentów przy biurku. Nieważne co sądzą o konsumentach albo czy chcą odpowiadać na ich potrzeby. Widać odpowiadają niezależnie od swych chęci.
Nie.
Kondycję i pozycję zawdzięczają panu przy biurku, który podjął taką a nie inną decyzję.
Jak widać są tacy co w to wierzą. To zazwyczaj ci, którzy siedzą z daleka od biurka i tylko wyobrażają sobie jak to jest się za nim rozpierać.
Tak. Na pewno jest tak jak piszesz. Konsument widzi cenę w sklepie i myśli sobie, że to przecież ON sprawił, że jest taka wysoka, że aż go nie stać.
Macha różdżką i już cena jest niższa i go stać.
Ah wait...
Nie rozumiesz jak działa rynek - tej ceny nie ustalił żaden prezes przydużym biurku ale ten konsument, którego było stać. Tak to działa. Nie istnieje produkt dla każdego - choć ludziom przy biurkach takie brednie czasem przychodzą do głowy.
Wyjaśnię Ci to na prostym przykładzie.
Jest sobie Hania. Hania jest właścicielką firmy.
Hania dostała właśnie zlecenie na produkt i się zastanawia.
Więc.
Policzyła, że materiał będzie kosztował X złotych, doliczyła robociznę w kwocie Y, dodała podatki i składki.
Uzyskaną kwotę pomnożyła przez 3, bo nie interesuje jej robota na kogoś za pański uj.
I wyszła jej kwota Z.
Klient zaakceptował.
Hania siedziała przy biurku z kubkiem kawy. Klient siedział po drugiej stronie tego biurka, z kubkiem kawy.
Gdyby klient zdecydował inaczej, biedna Hania mogłaby wypić nawet wiadro kawy - i nic by nie wskórała. Takie Hanie wypuszczają na rynek tony produktów które są poddawane weryfikacji klientów. Jedne są przez nich akceptowane - znajdują się chętni, inne nie. Tak to działa. Hania może tylko robić założenia, puszczać kostki w ruch i patrzeć co z tego wyjdzie - nie decyduje o niczym.
Niemniej, to właśnie Hania ustaliła cenę a nie klient.
I sprowadziła deszcz wychodząc na spacer z parasolką. Są tacy którzy widzą świat w ten sposób. Niektórzy producenci na tym korzystają.
Nikt Ci nie zabrania wierzyć w sprowadzanie deszczu.
Podobnie jak nikt nie zmusza by wierzyć, że w warunkach wolnorynkowych ceny ustala się przy biurku. A jednak są tacy co wierzą w jedno i drugie. Co zrobić.
Można ustalać inaczej, podczas posiłku lub jazdy tramwajem.
Przy biurku jest jednak wygodniej, można otworzyć arkusz kalkulacyjny z kosztorysem, napić się kawy, przemyśleć to i tamto.
Wiesz jak jest, bo jesteś z tych co jeżdżą i ustalają, czy widziałeś po prostu w tramwaju?
Ja ustalam na swoje.
Ty jak sądzę pozwalasz wyceniać klientowi.
Każdy pozwala tylko nie każdy umie się do tego przyznać. To jednak problem dotyczący psychologii, a nie ustroju gospodarczego.
Aaaaa, to zmienia postać rzeczy.
Jutro więc idę do elektromarketu ustalić za ile i na kiedy dostarczą mi nową lodówkę i pralkę.
Jak będą pytali dlaczego ustalam cenę, powiem, że tak każe psychologia.
Nie nie - producent ustali cenę przy biurku, a Tu musisz ją zaakceptować. Jeśli powie że za lodówkę musisz zapłacić 104 tysiące złotych, to będziesz musiał to zapłacić, prawda? Na tym polega kapitalizm - Jak bandyta porywa samolot, to możemy go żądać z powrotem właśnie na zasadzie tej tradycji. To stara tradycja, jeszcze od początków lotnictwa, ekstradycja!.
No to zdecyduj się. Czy producent przy biurku, czy ja, czy psychologia, bo w domu armagedon jak w trójce a rodzina czeka na nowy sprzęt.
Tylko producent - teraz producent zarządzi żeby wirus na chwilę zniknął, tak żebyś mógł komfortowo stawić się w sklepie i zapłacić mu tyle ile sobie wymyślił - i on zniknie ten wirus. A Ty grzecznie zapłacisz. To jest właśnie kapitalizm i wolny rynek.
Ale wcześniej pisałeś, że konsument.
Więc umówmy się, że zwrócisz mi różnicę między tym czego oczekuje producent/sklep a tym co ja uważam za stosowne zapłacić.
A jak producent się nie zgodzi? Przy biurku zadecyduje co jest pączkiem i podejmie decyzję że nie ma żadnych zwrotów?
Pisałeś, że nie ma nic do gadania...
Ty twierdzisz że jest odwrotnie - jesteś przekonujący. To producent i krytyk kulinarny decyduje co jest pączkiem. Nie ma od tego odwołania - na tym polega wolny rynek. Że wolno tak zdecydować.
ja się poddaję Twojemu pomysłowi, że mam prawo narzucić swoją cenę.
Wskaż mi sprzedawców, którzy uznają Twój model wyceny, biorę 10 złotych i idę na zakupy.
Każdy sprzedawca uzna go jeśli takich jak Ty będzie wystarczająco wielu. Ci, którzy nie uznają, znikną z rynku, dlatego określenie 'każdy' jest tu jak najbardziej uzasadnione.
No to jak w końcu. Tak to teraz działa czy będzie działało "jak ktoś uzna"?
Tak to działa tam, gdzie dopuszcza się mechanizmy wolnorynkowe. W takich warunkach decyzje zakupowe klientów mają wpływ na losy i ceny produktów. Tam, gdzie klienci nie mają nic do powiedzenia - jak w wypadku zmonopolizowanych usług związanych z infrastrukturą internetową - tam nie działa wolny rynek, a najczęściej nie działa także prawo.
Mnie nazwa nie interesuje.
Mnie interesuje konkretna podstawa, dająca mi prawo narzucić sprzedawcy cenę za sprzęt, który chcę kupić do kuchni.
Pisałeś, że mogę, więc czekam na konkret.
Tam gdzie obowiązuje wolny rynek nie musisz mieć podstawy prawnej by odmówić zakupu i wybrać lepszą, konkurencyjną ofertę. Na wolnym rynko takie decyzje są narzędziem nacisku na dostawcę. Jeżeli nie działają - jak w wypadku wielu usług internetowych i handlu domenami, zmonopolizowanego przez zakolegowanych z władzą technologicznych potentatów, tam nie ma mowy o kapitalizmie i wolnym rynku, mamy natomiast do czynienia ze zwyrodniałą formą socjalizmu.
"tej ceny nie ustalił żaden prezes przydużym biurku ale ten konsument, którego było stać. Tak to działa"
Coś Ci nie wychodzi wskazanie, w jaki sposób mam narzucić sprzedawcy cenę za produkt, a czas leci.
Zostało to już wielokrotnie powiedziane, ale zamiast czytać, zabawiasz się zegarkiem. Aby odmówić zaproponowanych przez sprzedawcę warunków, nie korzystasz z jego oferty. Tak po prostu. Na wolnym rynku to działa. Jeżeli nie możesz tak zrobić, jeśli nie możesz odmówić sprzedawcy, jest to oczywisty sygnał że znalazłeś się w sytuacji gdy wolny rynek i kapitalizm są fikcją. Z tym mamy właśnie do czynienia w wypadku sprzedaży domen.