Pocałunki i… parówki? Dość osobliwe połączenie, które aż prosi się o viralowe zagospodarowanie. Brzmi strasznie? Zatem kampania promocyjna odniosła pierwszy sukces!
„I straszno, i śmieszno”? Gotowy scenariusz na viralowy sukces! Kto wie, czy najnowsze biznesowe przedsięwzięcie Magdy Gessler nie okaże się na prawdę spektakularne? W razie czego zawsze można sięgnąć po Ulgix... ;) Jedno jest pewne – hiszpańskie słowo „besos” niektórzy z nas zapamiętają na długo.
Rynek reklamy w Polsce nadal zbyt często przypomina zawartość produktu zwanego parówką. Co prawda parówki marki „Besos”, z niewątpliwie uroczym wizerunkiem pani Gessler na opakowaniach, mają walczyć z „parówkową rzeczywistością”, a ta pełna jest wszelkiego rodzaju konserwantów i E-straszaków, jednak marketingowe połączenie parówki ze zbliżającym się Świętem Zakochanych, wydaje się dość ryzykownym pomysłem.
Na tyle dziwnym, że potrafi odbiorców takiego komunikatu reklamowego wybudzić ze snu zimowego… zaprawionego postępującą nudą, która ostatnio wkradła się do reklamowego światka.
Nawet osoby, które unikają telewizji i celebryckiego zgiełku, mogły zostać uraczone, choćby za pośrednictwem mediów społecznościowych, różnymi wariacjami na temat „Besos”. Parówkowy wirus rozprzestrzenia się nad wyraz dynamicznie! Niektórzy złośliwie zauważają, że nawet usta Sprawczyni parówkowego przebudzenia przejęły się kampanią promocyjną i jako żywo do parówek się upodobniły.
Nie tylko tradycyjne materiały promocyjne biorą udział w kampanii „Besos” – można z całym przekonaniem stwierdzić, że o wiele więcej do powiedzenia ma tu kontekst, na tyle wielowątkowy i z potencjałem rozrywkowym, by szybko przeistoczyć się w jak najbardziej pożądany przez twórców kampanii wirus.
Hasło „Besos” zaktywizowało sporą liczbę internautów. Cała akcja jest zabawna, odbierana z przymrużeniem oka, można się spodziewać, że viral spełnił swoje zadania i w okolicach 14 lutego wiele osób zaprosi na romantyczną kolację, reklamowane jako „walentynkowe” – parówki „Besos” –w towarzystwie… jaja, a właściwie „dla jaja”.
Nie brzmi to zbyt wysublimowanie. Humor – raczej z gatunku zbyt dosłownego – ale prawem paradoksu – może zrównoważyć lukrowane i przesłodzone walentynkowe klimaty, które są bardziej niż mdłe.
Proponowany przez Magdę Gessler lubczyk w parówce być może niejednego uwiedzie. A jeśli mamy wątpliwości co do subtelnej i uczuciowej natury parówki, przypomnijmy sobie jedną z najlepszych romantycznych scen w historii seriali telewizyjnych – pamiętną z serii „'Allo 'Allo!” kolację Herr Flicka i Helgi, oczywiście z kiełbasą w roli gwiazdy menu!
Nie do końca wyszukane wyroby masarskie – typu parówka – znalazły też poczesne miejsce w jednym z najpopularniejszych polskich seriali. „Parówkowy flirt” w jednym z odcinków „Miodowych lat” warto polecić każdemu – jako filmową oprawę niebanalnego wieczoru we dwoje, 14 lutego AD 2016!
To może być naprawdę niezapomniany wieczór – za ewentualne, nieprzewidziane skutki takiego viralowego eksperymentu – chyba jednak nie każdy byłby w stanie wziąć odpowiedzialność…
Zatem, co dalej będzie się działo z produktami „Besos” (przynajmniej jeśli chodzi o ich promocję) trudno dziś wyrokować – czy podobnie jak w przypadku wielu viralowych konceptów albo „przypadków”, szczyt zawirusowania osiągnięty zostanie ok. drugiego, trzeciego tygodnia po jego wypuszczeniu, czy powstaną kolejne mutacje – czas (i konkurencja) – pokażą…
Ten krótki opis jednej z najczęściej w ostatnich dniach opisywanej (na różne sposoby) w Internecie akcji promocyjnej, wskazuje wyraźnie na coraz bardziej rosnący w siłę trend marketingowy – przekaz wirusowy.
Co to oznacza dla twórców reklam? Z jednej strony – szansę dostania się do potencjalnie bardzo szerokiego kręgu odbiorców i to bez nadmiernie rozbudowanego budżetu. Z drugiej – konieczność wykazania się większą kreatywnością.
Stajemy się coraz bardziej wybrednymi konsumentami produktów rynku reklamowego – wyszukujemy smaki i smaczki. Delektujemy się brakiem dosłowności – zarówno w słownej, jak i w wizualnej warstwie materiałów reklamowych.
Kto wykaże się timingiem i wyczuje kształtujący się trend… może go szybko i efektywnie „zawirusować” – a to często przekłada się na setki tysięcy, a nawet miliony wejść na strony internetowe firmy. I o to chodzi!
Mateusz Jabłoński
Źródło: DATA Lab