Ostatnio spotykam się z opiniami, że polski design nigdy nie będzie dobry. Jesteśmy wtórni i ostatnie 12 lat niczego nas nie nauczyło. Brak szkół, brak wybitnych nazwisk. Czy tak jest w istocie?
Ostatnio spotykam się z opiniami, że polski design nigdy nie będzie dobry. Jesteśmy wtórni i ostatnie 12 lat niczego nas nie nauczyło. Brak szkół, brak wybitnych nazwisk. Czy tak jest w istocie?
Tylko dlaczego absolwenci polskich szkół robią znakomite rzeczy za granicą? Miałaś chyba na myśli brak KLIENTÓW?
pozdrowienia
Łukasz
Myślisz, że problem tkwi w klientach? Może... Chociaż jakoś trudno mi uwierzyć, żeby stanowiło to podstawową przeszkodę. Owszem klient słabo wyrobiony estetycznie może wiele zepsuć, ale czy nie świadczy to o swoistym "kompleksie niższości" grafika ?
Myślę, że to nie wyrobienie estetyczne klienta ma tutaj znaczenie, lecz świadomość własnych potrzeb - u nas klienci często nie bardzo wiedzą po co zgłaszają się do projektanta, albo nie mają potrzeby takiej współpracy, albo o tym nie wiedzą itd. Rynek średnich i małych firm nie generuje dobrych zleceń, duże firmy korzystają z usług firm zagranicznych. Na świecie też nie zawsze jest różowo, ale np. w Wielkiej Brytanii rząd mocno wspiera (finansowo!) współpracę biznesu z projektantem - bo to zwiększa konkurencyjność produktu. U nas rząd zleca projekty identyfikacji i kampanie dla instytucji publicznych firmom zagranicznym. Tego typu sprawy powinny się chyba kończyć w prokuraturze, ale trochę beznadziejnie wygląda perspektywa z prokuratororem w roli promotora polskiego designu
pozdrowienia
Łukasz
Jak polski design ma być dobry, skoro Klienci chcą płacić tylko za efekt finalny? Miałem już taki przypadek, że duża i znana firma ciągle zmieniała rożne rzeczy w projekcie, a gdy nadszedł czas wypłaty nie chcieli uwzględnić tych kilkudziesięciu godzin poprawek (bynajmniej nie były one z mojej winy - zmieniały się oczekiwania zleceniodawców) - od tego czasu robię tylko to, w co nie muszę wkładać zbyt dużo pracy (za którą i tak nikt nie zapłaci).
W sumie wychodzi na to, że (tak jak już wcześniej ktoś to zauważył) Klienci nie wiedzą, czego chcą, ale za to płacić musimy MY.
Ponadto Klientom trudno wytłumaczyć, że:
1. dobre zdjęcie kosztuje,
2. dobry skan kosztuje (w erze Mustków, Plusków etc. - cyt. "Panie, sąsiad mi za darmo zeskanuje...." - ale potem to ja mam obrobić ten skan, a co z tego wyjdzie sami wiecie)
Między innymi to zdecydowało, że zmieniłem branżę, a DTP zajmuję się tylko od czasu do czasu. Mam nadzieję, że to zmieni się, ale dosyć długo to potrwa.
Pozdrawiam wszystkich
-----------------
W kwestii modelu brytyjskiego:
Chciałbyś, żeby z twoich podatków jakiś projektancina dostawał intratne zamówienia?
Nie łudźmy się. W naszym wypaczonym systemie redystrybucja pieniędzy na projekty idzie kanałami znajomków i łapówek.
W kwestii płacenia za efekt finalny:
Jak coś zamawiam, to chcę, żeby było dobrze zrobione. I nie interesuje mnie, czy projektant spędził nad tym 2 czy 42 godziny. No trudno, taki już urok pracy designera.
Myślę, że wśród designerów też istnieje coś takiego jak darwinowski dobór naturalny. Przetrwa ten projektant, który szybciej pojmie życzenia klienta i właściwy projekt wygeneruje za 3-cim, 2-gim a może i pierwszym razem.
Wykruszą się natomiast ci designerzy, którzy nie nauczą się odgadywać życzeń klienta wystarczająco szybko.
Ja bym nie skreślał z góry systemu, którego jeszcze nie ma. Nie znam szczegółów układu w W. Brytanii, ale z tego co wiem, to nie rząd składa zamówienia - składają je firmy, a rząd jedynie pomaga sfinansować taką współpracę i to w bardzo precyzyjnie określonych wypadkach - np. jeśli firma nie współpracowała jeszcze nigdy z projektantem. Oczywiście każda reglamentacja rodzi korupcję, ale w ten sposób można zanegować jakiekolwiek funkcje Państwa - nie tylko w gospodarce.
Plus minus układ opłaca się wszystkim: projektant ma robotę, firma produkuje lepszy produkt, państwo kasuje więcej podatków itd. Cały program wspomagania rozwoju wzornictwa w W. Brytanii okazał się bardzo skutecznym instrumentem rozhuśtania gospodarki i zwiekszenia eksportu. Niestety u nas chłopaki chyba nic już nie widzą spod zwałów błota, którym się obrzucają, więc pewnie nie zauważą tego przykładu...
pozdrowienia
Łukasz
"a rząd jedynie pomaga sfinansować"
brrrrr....
mam alergię na takie stwierdzenia...
Nie wierzę w rozwój polskiego designu, dzięki mechanizmom regulacyjnym państwa. Jestem za prywatnymi instytutami, stowarzyszeniami, szkołami, czy klubami designerów.
"Plus minus układ opłaca się wszystkim: projektant ma robotę, firma produkuje lepszy produkt, państwo kasuje więcej podatków itd.".
Z Twojego punktu widzenia opłaca się wszystkim, ale zupełnie nie opłaca się podatnikom-konsumentom.
1. Firma produkuje produkt może i lepszy, a na pewno DROŻSZY (o koszt subsydiowanego projektowania). Wiesz do czego to prowadzi? W. Brytania jest jednym z najdroższych państw Europy.
2. Państwo ma więcej podatków... To dobrze??? Elementarna zasada ekonomii: żeby państwo miało więcej pieniędzy musi więcej ściągnąć z obywateli.
3. Projektant ma robotę: niestety nie każdy, tylko ci, który chapsnęli rządowe zamówienia. Rząd nie jest w stanie finansować KAŻDEGO projektu. Powstaje ekonomiczna nierówność szans.
I co otrzymujemy?
Pięknie zaprojektowany, drogi (niekonkurencyjny) produkt, na który nie bardzo jest stać konsumenta.
pozdrawiam
Izabela
upolityczniona
Izabela
na prawdę uważasz, że udział designera w powstaniu produktu jest nieopłacalny? To po co zaczynałaś ten wątek? Przecież jeśli nawet designerzy wygłaszają w Polsce takie opinie, to konkluzja z tej dyskusji jest chyba przesądzona? Cały świat odkrył cos zupełnie odwrotnego - przy produkcji masowej, gdzie koszty jej przygotowania są niewielkim ułamkiem całej inwetsycji, dobry designer, marketingowiec, inżynier - zwracają się tysiąckrotnie. To jest przecież cały trick który uzasadnia istnienie naszego zawodu. W całym procesie projektowania produktu istnieje cała masa zagadnień, do rozwiązania których ani inżynier, ani nikt inny oprócz designera nie jest przygotowany. Mało tego - dobrze prowadzona współpraca z zespołem konstrukcyjnym pozwala najczęściej znacznie poprawić walory czysto techniczne, obniżyć koszty produkcji, eksploatacji, logistyki - o kwestiach funkcjonalnych, ergonomii, semantyce itp nie wspominam nawet, bo to oczywiste.
Nie wiem komu opłacałoby się inwestowanie w nową linię produkcyjną bez udziału projektanta, choć początkujące firmy nie zawsze muszą zdawać sobie z tego sprawę.
Można dawać takim firmom preferencyjne kredyty, można zwalniać z podatku, anulować zusy itp. - są różne metody pomocy. W W. Brytanii wpadli na pomysł, że warto te środki zainwetsować w design i przy okazji nauczyć czegoś taką firmę. Jeżeli wogóle zgadzamy się że warto wspierać startujące biznesy - to taka forma pomocy nie wydaje mi się bardziej zagrożona korpucją od innych.
pozdrowienia
Łukasz
Łukaszu,
Spróbuj sobie jeszcze raz, na spokojnie, przeczytać mój poprzedni post.
...
A teraz wyjaśnię to prościej.
Żadnych rządowych dopłat, żadnego państwowego finansowania. Firmy powinny finansować design z własnych budżetów.
Że co? Firmy nie stać na dobrych designerów? Żeby było je stać, rząd powinien wycofać się z wszelkiej ingerencji w działalność przedsiębiorstw, obniżyć podatki, zliberalizować kodeks pracy itp.
Czy moje stanowisko jest teraz jasne ?
pozdrawiam
Izabela