„Książka nie jest już jedyną postacią słowa drukowanego. Znaczną część istotnych treści publikuje się dzisiaj w formie gazet, czasopism, reklam. […] Produkcja krojów pisma, wymyślanie nowych czcionek dochodzi do absurdu. Można dostrzec całą masę małych i malutkich kierunków, z których każdy błądzi na swój sposób”. [1]
Zmierzch książki papierowej?
Przywołane w lidzie słowa nie byłyby niczym odkrywczym, gdyby nie fakt, iż zostały wypowiedziane prawie sto lat temu przez ówczesnego guru nowej typografii Jana Tschicholda.
Jednak nawet jemu nie śniło się, do jak wielkiego zachwiania pozycji książki przyczyni się internet i wynalazek czytników elektronicznych, tabletów i telefonów komórkowych nowej generacji.
Mimo, że od lat wieszczy się koniec książki papierowej i klasycznej typografii, paradoksalnie pracy drukarniom i komputerowym składaczom nadal nie brakuje.
Foto: Bronisław Józefiok
Zdaje się tu działać coveyowska zasada obfitości, którą można wyjaśnić dobrą kondycję teatru mimo zagrożenia ze strony kina, dobrą kondycję kina mimo zagrożenia ze strony telewizji i wreszcie dobrą kondycję telewizji mimo zagrożenia ze strony internetu. Tortu do podziału starczy dla każdego i jeszcze zostanie kilka koszy ułomków, a wartościowa książka papierowa obroni się skutecznie przed naporem elektronicznej tandety.
Ponadto, dzięki liberalnym czasom i nowoczesnej technologii, wydać książkę może dzisiaj każdy, kto ma wystarczającą ilość środków własnych lub wie, jak się zakręcić wokół środków rozdzielanych tu i ówdzie na tzw. kulturę. Prawdziwym problemem jest natomiast…
…zmierzch arystokracji
Anglia ma swoją królową, ale, jak powszechnie wiadomo, jej władza sprowadza się do tuszowania skandali rodzinnych z królewskimi wnukami w roli głównej. Królową sportu jest lekkoatletyka, ale dopiero na meczu piłki nożnej poziom uwalnianej adrenaliny jest odpowiedni dla wrażliwości europejskiego kibica. Także w wyrobach poligraficznych arystokracja spsiała.
Dobrze zaprojektowana książka ustępuje kanapowym produkcjom poczynionym pirackim Corelem, a poprawność typograficzna składu, schodzi na dalszy plan wobec deadlinu, jako podstawowego stanu umysłu, grafika komputerowego.
Bywa, że wydawcą zostaje się z dnia na dzień, a za redakcję techniczną wystarczyć musi naprzemienne stosowanie sekwencji klawiszy Ctr-B i Ctr-K.
Podobnie jak arystokracja, słowo adiustacja brzmi obco, a dobrze opisany skrypt, lub dokładnie policzona i rozrysowana makieta gazety, to marzenie ściętej głowy.
Być może profesjonalne wydawnictwa z tzw. tradycjami, kłopotów takich nie mają, ale zadaniem chochlikowych bajań jest dotarcie pod strzechy, gdzie problem zaczyna się już na etapie projektowania publikacji, jej redakcji technicznej, a także kalkulacji kosztów i zasad współpracy z drukarnią.
Rola typografii
Każdy, kto dzisiaj podejmuje się pisania o typografii nieuchronnie naraża się na niebezpieczeństwo plagiatu, gdyż o typografii napisano już wszystko, a tkwiąc przez całe zawodowe życie w poligrafii, traci się w pewnym momencie jasność, skąd się wie to, co się wie, i dlaczego zasady, które się wyznaje, są lepsze od tych, które się odrzuca.
Z problemem tym świetnie poradził sobie Robert Chwałowski, który we wstępie do swojej Typografii typowej książki, stwierdza bez ogródek:
„Źródła tych reguł [typograficznych – przyp. AG] są dwojakie: wydawnictwa normatywne i poprawnościowe oraz szeroko pojęty uzus (pochodzący m.in. z wydawnictw branżowych)”.
Jednak Chochlik, bez względu na wymieniony wyżej uzus, konsumowaną nałogowo literaturę przedmiotu oraz trzydziestoletnie doświadczenie zawodowe, nie ma zamiaru w typograficznych felietonach, po raz setny przywoływać zbioru zasad obowiązujących przy składzie publikacji, rozpisywać się i rozrysowywać na temat elementów składowych książki czy też prowadzić dyskurs, poparty miażdżącymi argumentami, o wyższości jednego kroju pisma nad innym.
To wszystko oraz znacznie więcej, odnajdziecie w przebogatej literaturze przedmiotu, z której kilka wybranych pozycji wymieniamy na końcu felietonu.
Stamtąd właśnie, a konkretnie z Elementarza stylu w typografii, Roberta Bringhursta [2] pochodzą takie oto perełki:
Foto: ©Robert Oleś, d2d.pl
„W świecie, w którym zasypywani jesteśmy nie zawsze potrzebnymi informacjami, typografia musi często zwracać uwagę na samą siebie, żeby zachęcić do czytania. By jednak doszło do przeczytania, typografia winna usunąć się w cień”.
♦
„Jedna z zasad typografii to czytelność. Inna to coś więcej niż czytelność: to zasłużone lub niezasłużone zainteresowanie, którego energia udziela się stronicom. Przybiera ono różne postacie i funkcjonuje pod różnymi nazwami, jak choćby: pogoda ducha, ożywienie, śmiech, wdzięk i radość”.
♦
„Typografia jest dla literatury tym, czym wykonanie utworu muzycznego dla kompozycji; istotnym aktem interpretacji, pełnym rozlicznych okazji do wykazania się głębokim zrozumieniem lub tępotą”.
♦
„Typografia z założenia winna spełniać wobec czytelnika następujące zadania: zapraszać czytelnika do tekstu, ujawniać wymowę i znaczenie tekstu, wyjaśniać strukturę i porządek tekstu, łączyć tekst z innymi elementami, wprawiać czytelnika w błogi stan relaksu, który idealnie sprzyja czynności czytania”.
Chochlikowa metodologia
Chochlikowy punkt widzenia usadowiony jest w miejscu spotkania klienta z drukarnią. Z tej perspektywy widać jak na dłoni, z czym tak naprawdę mają problem projektanci, graficy i wydawcy, przygotowując publikacje do druku. Często sprawa zaczyna się już na etapie zapytania kalkulacyjnego, kiedy trzeba określić objętość i format planowanej do druku książki.
Stąd też, w tym cyklu felietonów typograficznych, zajmiemy się przede wszystkim omówieniem wpływu, jaki na kształt i czytelność książki, mają zastosowane rozwiązania typograficzne oraz przypatrzymy się błędom popełnianym przez mniej wprawnych grafików przygotowujących publikacje książkowe do druku.
Omówimy więc zarówno problemy mikrotypografii dotyczące podstawowych błędów składu, zauważonych w przekazywanych nam do druku plikach, jak i wybrane zagadnienia z zakresu makrotypografii:
- pojęcia arkuszy autorskich, wydawniczych i drukarskich,
- wpływ wybranego kroju pisma, jego wielkości i interlinii na końcową objętość publikacji,
- zasady określania wymiarów, proporcji i formatów typowych stronic.
Będzie to więc raczej case study prosto z linii frontu, niż akademicki traktat o świętych zasadach eleganckiego składu.
Lektury obowiązkowe
O tym wszystkim w kolejnych odcinkach, a na koniec tego, prezentujemy obiecaną listę kilku tytułów z obfitej bibliografii przedmiotu, dobraną bardzo subiektywnie, głównie na podstawie tego, co aktualnie zalega na chochlikowym biurku. Kolejność poszczególnych pozycji na liście, nie jest przypadkowa. Każda z nich ma inne zalety i inne wady.
- Robert Bringhurst, Elementarz stylu w typografii, Kraków: d2d, 2018.
- Jan Tschichold, Nowa typografia, Warszawa: Reacto Verso, 2011.
- Robert Chwałowski, Typografia typowej książki, Gliwice: Helion, 2002.
- Adrain Frutigetr, Człowiek i jego znaki, Kraków: d2d, 2010.
- Michael Mitchell, Susan Wightman, Typografia książki. Podręcznik projektanta, Kraków: d2d, 2012.
- Andrzej Tomaszewski, Architektura książki, Warszawa: COBRPP, 2011.
- Jost Hochuli, Detal w typografii, Kraków: D2D, 2009.
- James Felici, Kompletny przewodnik po typografii, CZYSTYWARSZTAT, 2009.
- Angielsko-polski leksykon terminów poligraficznych, pod redakcją Leszka Markowskiego, Warszawa: COBRPP, 2013.
- PN-70/P-55010, Jednostki wielkości typograficznych.
- PN-78/N-01222, Kompozycja wydawnicza książki.
- PN-83/P-55366, Zasady składania tekstów w języku polskim.
Początkującym adeptom sztuki typograficznej, proponuję zacząć od lektury pozycji nr 3, gdzie w jednym miejscu znajdą kompendium typograficznych zasad, ułożonych w sposób czytelny i klarowny. Potem koniecznie trzeba sięgnąć po pozycję nr 1. Jest to książka wyjątkowa, zarówno pod względem merytorycznym, stylistycznym i edytorskim. Prawdziwa perełka. Po tej lekturze, żadna z pozostałych pozycji nie będzie już wystarczająco satysfakcjonująca. Obie wskazane wyżej książki, trzeba mieć na własność, jako podstawowy element wyposażenia warsztatu typografa. Godne polecenia są też tytuły nr 6 i 8.
Na początek to wystarczy, tym bardziej, że jak donoszą internety, w tym roku ukaże się znowu jedna lub dwie „bardzo ważne” pozycje z zakresu typografii. Szkoda więc życia na zbyt dociekliwe grzebanie w przeszłości, choć wiadomo, że aby łamać zasady, trzeba je najpierw poznać.
Z chochlikowym przymrużeniem oka
Wasz typographic hobgoblin
Andrzej Gołąb