Rozpoczynamy zapowiadany już wcześniej nowy cykl felietonów, pod wspólnym tytułem „Jak przygotować pliki do druku”, poświęcony omówieniu najczęściej zamawianych wyrobów poligraficznych.
Folder, plakat czy książka – dla drukarza to wsio ryba. Wszystko ma postać arkusza papieru, który trzeba zadrukować jedno lub dwustronnie. Dopiero introligator nadaje sprawie kształt i postać użytkową. W naszym rozważaniach pójdziemy tym introligatorskim tropem i na pierwszy ogień weźmiemy produkt najprostszy z prostych czyli ulotkę prostą.
Trochę w błąd wprowadza nas tytuł całego cyklu, ale póki nie doznamy jakiegoś twórczego olśnienia, traktujmy go jako swego rodzaju metaforę czy też uogólnienie. Proces druku jest bowiem jednym z kilku procesów wchodzących w skład głównego procesu realizowanego w zakładzie poligraficznym. Z mojego doświadczenia wynika nawet, że graficy mają więcej problemów z przygotowaniem pliku produkcyjnego do procesów postpressowych (intro, uszlachetnienia) niż do samego procesu druku.
De facto, obszar naszych zainteresowań obejmuje prawidłowe przygotowanie przez grafika projektu do wszystkich procesów produkcyjnych, a w niektórych przypadkach nawet do procesu ekspedycji czyli składowania wyrobu gotowego i jego transportu do odbiorcy. W odpowiednim czasie do sprawy wrócimy, a teraz już gnamy wprost do naszej ulotki prostej.
Prosta definicja ulotki prostej
Ulotka prosta to najprostszy z druków prostych. Składa się z jednej kartki (arkusza) papieru, przeważnie dwustronnie zadrukowanej. Stosuje się tu zarówno papier niepowlekany (offsetowy) jak i powlekany (kredy matowe i błyszczące), w pełnym wachlarzu gramatur.
Osobiście nie widziałem ulotek drukowanych na grubym kartonie czy też tekturze, ale nic nie stoi na przeszkodzie abyście takową zaprojektowali i zlecili do druku. Swego czasu drukowaliśmy undegrandowy periodyk na papierze pakowym i wyglądał świetnie, więc ulotka z reklamą kefiru, wykonana na tekturze falistej może także swoją twardą formą nadrobić ulotność treści.
Puryści mogą się oburzać, iż tekturowa ulotka nie mogłaby spełniać swojej podstawowej funkcji czyli unoszenia się w powietrzu po klatce schodowej, ale śmiem zaznaczyć, iż etymologia słowa „ulotka” kieruje nas ku jej ulotnej treści i krótkiemu żywotowi, a nie ku skłonnościom do lewitacji.
Format ulotki to rzecz umowna i waha się w granicach od A7/B7 do A4/B4. Powyżej tego formatu, to już raczej plakat a przynajmniej plakacik. Poniżej zaś formatu A7 mówi się o biletach, kuponach czy też wizytówkach. Sprawa z naszego punktu widzenia nie jest tak istotna, gdyż zasady przygotowania ulotki prostej formatu A7 nie odbiegają specjalnie od zasad przygotowania plakatu B1 i omawiając w przyszłości te produkty będziemy często się powoływać na ustalenia dotyczące ulotek.
Ctrl-N czyli od czego zacząć
Wiele naczytaliśmy się o roli i znaczeniu spadów drukarskich i z pewnością mamy już świadomość, że do drukarni przekazujemy plik w formacie brutto (wraz ze spadami), ale
rozpoczynając pracę nad nową ulotką, definiujemy roboczy format strony w wymiarze netto czyli po obcięciu, a wszystkie elementy spadowe projektu wysuwamy poza stronę na współrzędnych X i Y, o wymaganą wielkość spadu.
Oto przykład:
- Format netto ulotki: A5 czyli 148×210 mm.
- Wielkość spadów wymaganych przez drukarnię: po 2 mm z każdej strony.
- Format brutto pliku produkcyjnego: 152×214 mm.
Otwieramy więc naszego Indyka* i wpisujemy potrzebne wartości:
Jak widać na obrazku, możemy za jednym razem zdefiniować trzy interesujące nas wymiary: format netto (rozmiar strony), bezpieczne odległości od krawędzi cięcia (marginesy) oraz wielkość spadów (spad).
Po naciśnięciu magicznego klawisza OK ukazuje się naszym oczom obszar roboczy, w którym wszystkie te wartości widzimy jak na dłoni.
Obrys czerwony to wymiar brutto ze spadami, obrys czarny wymiar netto po obcięciu, a obrys magentowy do wewnętrzne pole ulotki uwzględniające ustawione marginesy wewnętrzne (w naszym przykładzie po 4 mm z każdej strony).
Marginesy wewnętrzne pełnią bardzo ważną rolę. Wyznaczają bowiem granice bezpiecznej odległości istotnych elementów ulotki od linii cięcia. Takie obiekty, jak teksty, tytuły, loga, nazwy produktów, slogany reklamowe nie powinny tej granicy przekraczać, gdyż abstrahując od ładu kompozycyjnego i konieczności pozostawienia odpowiedniego światła (powietrza) pomiędzy treścią ulotki a jej krawędzią, istnieje niebezpieczeństwo przycięcia ważnych elementów w procesie obrównywania produktu na gilotynie.
Poza marginesy wewnętrzne, do linii spadu powinny natomiast być wypuszczane wszystkie elementy spadowe, takie jak tła, zdjęcia spadowe, linie, ozdobniki.
Na zdjęciu poniżej uchwyciliśmy moment, w którym nóż gilotyny odciął właśnie spady od stosu zadrukowanych arkuszy.
Projektując pracę należy mieć świadomość, iż elementy wysunięte na spad zostaną w procesie obrównywania na gilotynie przycięte o wielkość tegoż spadu (w naszym wypadku o 2 mm).
Poniżej widzimy sposób wypuszczenia na spad tła, fotografii i kreski poziomej oraz minimalną odległość tekstu od linii cięcia. Bitmapa w lewym górnym rogu jest błędnie włamana, gdyż jej lewa krawędź nie dochodzi do linii spadu a jedynie do linii cięcia. W efekcie, uwzględniając tolerancję dokładności cięcia na gilotynie, w wyrobie gotowym może pojawić się z lewej strony żółty pasek przy krawędzi zdjęcia.
Efekt finalny naszych designerskich poczynań musi tak czy inaczej przybrać postać pdf-a. W chwili obecnej jest to bowiem podstawowy format plików produkcyjnych. Oczywiście nadal miewamy do czynienia z Klientami dostarczającymi pliki otwarte lub wyeksportowane do tiffa, jpga, eps-a czy też ps-a, ale tematowi temu poświęcaliśmy już tyle miejsca w poprzednich felietonach, że nie warto do nich wracać. Format pdf nadaje się zarówno dla pliku produkcyjnego, jak i pliku podglądowego posyłanego Klientowi do zatwierdzenia. Ponieważ w tym drugim przypadku, Klienta raczej nie będzie interesować wygląd pracy ze spadami, a jedynie wygląd produktu końcowego, generując pdf-a podglądowego, spadów nie załączamy. Natomiast generując plik produkcyjny musimy w opcjach eksportu zaznaczyć, iż plik pdf ma zawierać elementy wypuszczone na spad.Ctr-E, czyli na czym zakończyć
Jeżeli wartości spadów umieściliśmy zgodnie z naszą instrukcją w definicji strony, ptaszkujemy opcję „Użyj ustawień spadu dokumentu”. W przeciwnym wypadku musimy sami wpisać wartości spadów w odpowiednich okienkach.
Bez wyraźnego zalecenia ze strony drukarni nie ma potrzeby zaznaczania przy eksporcie znaczników drukarskich. Zaśmieca to obraz pdf-a i niczego sensownego nie wnosi do sprawy.
Przygotowany wg naszych zaleceń pdf produkcyjny zawierać będzie wszystkie potrzebne drukarni informacje, w tym przede wszystkim wymiary brutto publikacji (Mediabox), wymiary netto publikacji (Trimbox) oraz wielkość spadów. Stąd w poniższym screenie opcja „Wszystkie znaczniki drukarskie” jest wyłączona.
Przy eksporcie pracy na pdfa należy także pamiętać o wyborze standardu przemysłowego PDF/X-1a:2001.
Wtedy, bez względu na używaną wersję oprogramowania,generowany jest pdf w wersji 1.3, co zapewnia jego zgodność z wszystkimi pracującymi obecnie w drukarniach naświetlarkami i uchroni nas przed niespodziankami związanymi z niewłaściwym interpretowaniem naszych prac przez ichniejszego RIPa**.
Wszystkie omawiane wyżej opcje znajdują się w oknie eksportu pliku na pdf-a:
Ctr-C, Ctr-V, czyli podziel się wiedzą
Na koniec zachęcam, aby wiedzę z dzisiejszego spotkania zachochlikować w swoim designerskim kajecie i dzielić się nią na lewo i prawo. W chochlikowym świecie obowiązuje bowiem reguła, że hojność w dawaniu owocuje jeszcze hojniejszym otrzymywaniem.
- Przy zakładaniu nowej pracy, należy zadać jej format netto a nie brutto, a elementy spadowe wypuścić poza ten format o wielkość spadów
- Istotne elementy pracy, przede wszystkim teksty i loga muszą być umieszczone w odległości min. 4 mm od linii cięcia.
- Przy eksportowaniu pracy do pdf-a należy:
- zaznaczyć w opcjach eksportu istnienie i wielkość stosowanych spadów.
- wyłączyć dodawanie znaczników drukarskich
- wybrać standard przemysłowy pdfx/1a:2001
W następnym odcinku na warsztat weźmiemy ulotki składane, które wbrew pozorom też są produktem prostym.
Z chochlikowym pozdrowieniem
Andrzej Gołąb