Gdyby udało się wynaleźć szczepionkę na poligraficznego wirusa zwanego popularnie chochlikiem drukarskim, praca zarówno grafika jak i drukarza była by prawdziwą sielanką. Niestety, co pewien czas zmuszany jestem uruchamiać procedury, przygotowane specjalnie na tę chochlikową okoliczność. W efekcie, zamiast sielanki, pomiędzy uczestnikami dramatu zwanego produkcją wyrobu poligraficznego dochodzi okresowo do licznych spięć i nieporozumień.
Nazwy przywołanych procedur brzmią okrutnie, sucho i urzędowo, a summa summarum chodzi o to, aby nie spełniało się w kółko proroctwo poety, wieszczące iż polski poligraf przed szkodą i po szkodzie ciągle głupi*.
Staram się w takich sytuacjach unikać jak ognia zadawania pytania postawionego w tytule niniejszego felietonu. Zamiast winowajcy, szukam raczej przyczyny, choć bywa, że obie drogi prowadzą pod jeden adres.
Czasem jednak trudno przedostać się przez gąszcz sprzecznych opinii, relacji i wzajemnych oskarżeń, szczególnie kiedy pomiędzy klientem końcowym a drukarnią istnieje jeden lub więcej pośredników. Poniżej przedstawiam przykładowy problem, z jakim do chochlikowego pogotowia poligraficznego zwrócił się skołowany czytelnik.
Osoby dramatu:
- klient końcowy
- drukarnia
- pośrednik między klientem końcowym i drukarnią
- studio graficzne, które na zlecenie klienta końcowego przygotowało materiały do druku.
Przebieg wydarzeń:
Pośrednik dostał od klienta końcowego zlecenie na wyprodukowanie teczki ofertowej. Z drukarni otrzymał rysunek wykrojnika w wersji wektorowej, który przekazał klientowi końcowemu. Ten zlecił firmie graficznej wykonanie projektu na bazie otrzymanego wykrojnika. Po zaakceptowaniu projektu, pośrednik przekazał do drukarni otrzymany od klienta końcowego plik produkcyjny.
Po wydrukowaniu teczki okazało się, że w projekcie jest błąd. Grafik przygotował projekt zewnętrznych stron teczki, wykadrowując go kształtem wykrojnika. Niestety postąpił dokładnie tak samo z wewnętrznymi stronami teczki, nie odwracając jednak rysunku wykrojnika (flip horizontal).
Problem zauważono dopiero po wydrukowaniu, wykrojeniu i złożeniu teczki. Drukarnia twierdzi, że powinna dostać właściwy projekt i nie ma obowiązku się zastanawiać czy coś jest w lustrze czy nie. Grafik twierdzi, że zawsze tak robił i nie było problemów, a klient końcowy ma w nosie kto narozrabiał i czeka na teczkę. Pośrednik został z problemem i nie wie co ma zrobić.
Pytania:
Kto ma rację? Grafik, który „zrobił tak, jak zawsze” czyli źle, czy drukarz, który jest przekonany, że powinien dostać grafikę w takiej formie, w jakiej ma ona wyglądać po wydrukowaniu? Jaką rolę i odpowiedzialność ponosi w tym zdarzeniu pośrednik? A może klient końcowy też ma coś na sumieniu?
Drukarnia jest niewinna…?
Na pierwszy rzut oka sprawa jest oczywista. Grafik popełnił błąd. Na taką okoliczność większość drukarń zabezpiecza się już systemowo, konstruując odpowiednio regulamin współpracy. Zazwyczaj stoi w nim czarno na białym, że jeśli zlecenie nie obejmuje usługi dtp, odpowiedzialność za prawidłowe przygotowanie plików produkcyjnych spoczywa na zleceniodawcy, w tym przypadku na pośredniku.
Tak więc drukarnia wydaje się być kryta, a problem odpowiedzialności winien się rozstrzygnąć pomiędzy pośrednikiem, klientem końcowym a studiem graficznym. Teoretycznie wszystko jest jasne, ale…
W naszej drukarni dość szybko zorientowaliśmy się, że pozostawienie Klienta na pastwę litery prawa i posłanie mu w postępowaniu reklamacyjnym kilku krótkich strzałów w słabe punkty, nie opłaca się nikomu.
Jeśli nawet w pojedynczym przypadku klient ugnie się pod ciężarem twardych argumentów, wycofa reklamację i ureguluje należność, to z pewnością kolejne zlecenia będzie lokować w drukarniach bardziej przyjaznych.
Aby do tego nie dopuścić wprowadziliśmy parę lat temu kontrole międzyprocesowe na wszystkich etapach procesu produkcyjnego. Na początku plik trafia na stanowisko kontrolingu, gdzie jest „czesany” pod kątem zgodności ze zleceniem i normami dla poligrafii.
Później na montażu elektronicznym sprawdza się jego poprawność technologiczną i dokonuje walidacji. W ramach tejże, każda praca jest drukowana w skali 1:1 na ploterze pełnoformatowym i składana w kształt gotowego prototypu. Gdyby w omawianym przypadku wykonano tę czynność przed jej naświetleniem, z pewnością błąd został by wykryty.
Także drukarze oraz osoby odpowiedzialne za usługi wykończeniowe (w tym wypadku za wykrawanie) mają obowiązek sprawdzenia poprawności przygotowania pracy.
Oczywiście niezgodności nadal się zdarzają i bywa, że chochlik i tak jest od nas sprytniejszy, ale zarówno my jak i nasi klienci wiemy, że zrobiliśmy wszystko aby go ukatrupić za w czasu.
Klient końcowy i pośrednik są niewinni…?
Tutaj sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana, bo wszystko zależy od uregulowań, jakie pomiędzy pośrednikiem a klientem końcowym zostały zawarte. Często bywa, że żadnych konkretnych uregulowań nie ma, a współpraca rozwija się bezkonfliktowo, do pierwszej wpadki. Ponieważ jednak zagadnienie to wykracza poza tematykę chochlikowych felietonów, pozostawiam obu adwersarzy na pastwę własnych zespołów negocjacyjnych, by skupić się na głównym winowajcy całego zamieszania…
Grafik na dywanik!!!
Stara maksyma mówi, że nie myli się ten, kto nic nie robi. Idąc tym ludowym tropem można by sądzić, że zarobieni na amen graficy mają szczególne prawo do pomyłek. Zgadzam się z tym, pod jednym jednak warunkiem. Ujść płazem mogą jedynie pomyłki nowatorskie, natomiast nie ma według mnie szansy na łagodny wymiar kary grafik, który ciągle powtarza te same błędy, chcąc z upartością godną lepszej sprawy uwiarygadniać w nieskończoność, przywołaną na wstępnie przestrogę Kochanowskiego. .
Przypatrzymy się więc dokładniej przypadkowi z dzisiejszego case study.
Grafik projektując teczkę dwustronnie zadrukowaną wykadrowuje kształtem wykrojnika, powiększonym o odpowiednie spady, zewnętrzne i wewnętrzne strony teczki. Zapomina albo ignoruje fakt, że kształt stron wewnętrznych jest lustrzanym odbiciem kształtu stron zewnętrznych.
Prawdopodobnie wyglądało to tak:
A powinno wyglądać tak:
W efekcie po druku wyszło prawdopodobnie tak:
Wobec ewidentnego błędu projektowego, argument grafika, iż zawsze tak robił i było dobrze, jest nie do obrony. Z pewnością w poprzednich wypadkach drukarnia sama poprawiała mu projekty, nie informując go o tym i człowiek żył sobie w przekonaniu, że projektowanie graficzne ma w małym palcu. A tu nagle ciach i palec odcięty.
Zważywszy, że palców mamy jedynie dziesięć, a komputery sterowane tylko umysłem to melodia przyszłości, warto zadbać aby nie tracić ich w tak prostych sytuacjach. Wypiszmy więc na koniec trzy święte zasady obowiązujące przy projektowaniu teczek, których przestrzeganie uchroni nas od bolesnych amputacji:
Zasada 1 – awers/rewers
Kadrując projekt produktu dwustronnie zadrukowanego kształtem niesymetrycznym, należy pamiętać, że kadr rewersu jest lustrzanym odbiciem kadru awersu, podobnie jak lewe ucho jest lustrzanym odbiciem prawego ucha.
Zasada 2 – walidacja
Projektując produkty wymagające zastosowania procesu wykrawania należy bezwzględnie przeprowadzić jego walidację. W tym celu najlepiej jest wdrukować projekt na ploterze w skali 1:1, używając podłoża zbliżonego grubością do medium finalnego. Należy wykonać wydruk dwustronny lub skleić ze sobą dwa wydruki jednostronne (wtedy używamy papieru o połowę cieńszego).
Po wycięciu odpowiedniego kształtu, składamy projekt wg linii bigowania i sprawdzamy czy wszystko odpowiada naszym założeniom. Najlepiej, jak taki prototyp jest podstawą do zatwierdzenia projektu przez zleceniodawcę.
Jeżeli nie dysponujemy ploterem, warto przynajmniej wydrukować projekt w odpowiedniej skali na drukarce, skleić przód z tyłem i wyciąć kształt wykrojnika. Nie zwalidujemy w ten sposób wszystkich elementów projektu, ale zabezpieczymy się przed typowymi błędami projektowymi, takimi jak złe rozmieszczenie elementów graficznych w stosunku do linii cięcia i bigowania. W omawianym dziś przypadku, wydruk nawet na plujce A4, ujawnił by z miejsca błąd projektowy.
Przy okazji zachęcam nawet małe studia graficzne do zaopatrzenia się w ploter. Można stosunkowo niedrogo nabyć plotery używane, wycofane z eksploatacji przez pracownie architektoniczne. Zainstalowanie w nich pojemników do wielokrotnego napełniania tuszem (foto powyżej), zapewnia bardzo tanie koszty eksploatacji. Oczywiście taki ploter nie może służyć do druków wysokiej jakości, ale do celów walidacji świetnie się nadaje.
Zasada 3 – nie kadrować kształtem wykrojnika
Wielokrotnie już o tym pisałem, ale w kontekście dzisiejszego case study powtarzam kolejny raz.
Ze względów technologicznych pliki produkcyjne produktów takich jak teczki, nie powinny być wykadrowywane kształtem wykrojnika.
Jeśli projekt posiada tło, najlepiej go przygotować w postaci prostokąta o wymiarach wykrojnika powiększonych z każdej strony o odpowiednie spady. Kształt wykrojnika może być na niego nałożony w odrębnym kolorze spotowym, z włączonym nadrukiem, aby nie czyścił tła pod sobą. Oto przykład:
Można także dostarczyć trzy pliki (lub jeden trzystronicowy pdf) zawierające kolejno: projekt do druku w kształcie prostokąta, wykrojnik, pogląd z wykrojnikiem nałożonym na projekt. Coraz częściej spotykam się nawet z sytuacją, że grafik dostarcza dodatkowo trójwymiarową wizualizację produktu finalnego. Ale to już pełny wypas, więc potrzeba jeszcze trochę czasu aby mówić o standardzie.
Z chochlikowym pozdrowieniem
Andrzej Gołąb
Rys. Bronisław Józefiok
Foto: Anna Gołąb