Kampania „Sprawiedliwe Sądy” była niezgodna z celami statutowymi Polskiej Fundacja Narodowej ocenił Sąd Rejonowy dla m.st. Warszawy. PFN zapowiada apelację, a politycy PO domagają się kontroli NIK.
Sąd Rejonowy dla m.st. Warszawy badał sprawę na wniosek ówczesnej prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz, będącej dla PFN organem nadzorczym. 15 listopada zapadł wyrok w sprawie o "orzeczenie o niezgodności działania Fundacji z przepisami prawa i statutem oraz z celem, w jakim fundacja została ustanowiona" stwierdzający, że działania PFN polegające na sfinansowaniu kampanii były „niezgodne z celami tej fundacji określonymi w jej statucie". Sąd podkreślił w uzasadnieniu, że "przedstawienie tylko i wyłącznie negatywnego wizerunku wymiaru sprawiedliwości (...) trudno uznać za realizacji celu Fundacji polegającego na promocji i ochronie wizerunku Rzeczypospolitej Polskiej i polskiej gospodarki" wskazując jednocześnie, że rola fundacji ograniczała się do finansowania przedsięwzięcia.
Według polityków opozycji, kampania służyła wyłącznie „szkalowaniu polskich sędziów i sądów” oraz promowaniu polityki obozu rządzącego. Posłowie PO zwrócili się do NIK o przeprowadzenie w trybie pilnym kontroli w PFN wskazując, że na przeprowadzenie kampanii przeznaczono publiczne środki pochodzące ze spółek Skarbu Państwa.
W reakcji na ten wniosek PFN opublikowała oświadczenie w którym czytamy: „Polska Fundacja Narodowa nie jest jednostką, która w oparciu o obowiązujące przepisy ustawy o Najwyższej Izbie Kontroli, a w szczególności na gruncie art. 2 ust 3 tej ustawy mogła by podlegać kontroli NIK. Także ze względów przedmiotowych i zakresu normowana w/w ustawy, kampania "Sprawiedliwe Sądy" nie leży w kompetencji kontrolnej NIK, zwłaszcza w zakresie wnioskowanym przez posłów PO". W dokumencie zwraca się także uwagę na fakt, że w rozstrzygnięciu sąd „stwierdził wprost, że Fundacja nie złamała prawa”.
Przypomnijmy - głównym przesłaniem kampanii rozpoczętej we wrześniu 2017 r. miało być wyjaśnienie powodów wprowadzania zmian w wymiarze sprawiedliwości. – Tego zabrakło w lipcu. Nie wytłumaczyliśmy we właściwy sposób, dlaczego są one potrzebne i na czym konkretnie polegają – przyznawał w rozmowie z Rzeczpospolitą "rozmówca ze sfer rządowych". Według cytowanych przez gazetę polityków PiS, powodem ówczesnych protestów społecznych przeciw reformie była niewiedza co do jej przyczyn i celów. Zmienić to miała "kampania informacyjna", rozpoczynająca się na kilka tygodni przed przedstawieniem własnych propozycji legislacyjnych w tej sprawie przez prezydenta Andrzeja Dudę.
Odpowiadająca za przygotowanie kampanii Polska Fundacja Narodowa powołana przez 17 spółek państwowych (Enea, Energa, PGE, Grupa Azoty, Lotos, Tauron, PKN Orlen, PGNiG, PZU, PKO BP, GPW, KGHM, Totalizator Sportowy, PGZ, PWPW, PKP, Holding Nieruchomości) dysponowała w owym czasie budżetem 100 mln zł. "Do Polskiej Fundacji Narodowej przelano z państwowych spółek sto milionów złotych. Łącznie na jej koncie ma się znaleźć pół miliarda. Rzeczpospolita informuje, że Fundacja posłuży teraz... do organizacji kampanii politycznej. (...) Prawo i Sprawiedliwość dostaje dziesiątki milionów złotych rocznie na działalność partii. Ma z czego uczciwie finansować kampanie polityczne. Używanie do tego pieniędzy z państwowych spółek, całkowicie poza kontrolą Państwowej Komisji Wyborczej - to standardy azjatyckich dyktatur." - pisał wówczas na Facebooku Adrian Zandberg z Partii Razem, zapowiadając już wówczas skierowanie wniosku w tej sprawie do Najwyższej Izby Kontroli.
PFN podkreśla, że wyrok jest nieprawomocny i że przysługuje od niego odwołanie. "Nadmienić należy, że pierwsze rozstrzygnięcie tego Sądu było odmienne tj. oddalające wniosek Prezydenta m.st. Warszawy i potwierdzające zgodność kampanii z przepisami prawa i statutem." - czytamy w stanowisku fundacji dotyczącym wniosku posłów PO o kontrolę NIK.