
Stało się... Dziś kończymy publikację naszego cyklu. Ostatni odcinek zawiera podstawowe informacje dotyczące montażu elementów na elewacji i wykonania instalacji elektrycznej. Po 32 odcinkach cyklu nadszedł czas, aby wreszcie „odpalić” naszą reklamę i podziwiać perfekcyjne wykonanie, równe rozświetlenie elementów, nienaganny montaż... Mamy w każdym razie nadzieję, że nasze publikacje pomogły dobrnąć do tego etapu pracy i uzyskać to, o co w niej chodzi - czyli "Efekt WOW"! Chcemy podziękować Leszkowi Salomonowi - autorowi cyklu - który swoją wiedzą i doświadczeniem dzielił się z naszą reklamową bracią pro bono, wspomagając nas wytrwale w pracach redakcyjnych - zaś naszym bywalcom dziękujemy za cierpliwość. Od momentu opublikowania pierwszego odcinka minęło właśnie 8 lat... Zaczynajmy:
Wszelkie szczegóły tego ostatniego etapu pracy powinniśmy jak najdokładniej przewidzieć już w fazie projektowania. Jakże często żałowałem, że nie sprawdziłem dokładnie, nie pomierzyłem, nie zaznaczyłem... Jeśli nasze elementy mocujemy do wspólnej dla wszystkich elementów konstrukcji, problemu raczej nie ma, bo będziemy mieli możność precyzyjnego zgrania wszystkiego jeszcze w pracowni. W wypadku montażu na elewacji pojedynczych elementów posłużymy się np papierowym szablonem.
Problemem, który w montażu elementów przestrzennych na elewacji występuje zawsze jest sposób doprowadzenia zasilania. Pół biedy, jeśli ściana jest ocieplona styropianem – przewód można wtedy ukryć pod wierzchnią warstwą tynku, przebijając się zaimprowizowanym przyrządem (kawałkiem łukowo zagiętej rurki) przez miękką warstwę styropianu*. Przy większych odległościach sprawa jest już znacznie trudniejsza i najczęściej niewykonalna tą metodą. Pozostaje albo nacinać odpowiedniej wielkości kanał bruzdownicą, albo przewiercać się na wylot do wewnątrz pod każdym z elementów, by instalację połączyć i zasilić wewnątrz.
W przypadku nacinania bruzdy pozostanie problem szpachlowania i odtwarzania faktury i koloru tynku co zawsze jest bardzo kłopotliwe. Jeśli zasilamy prądem z sieci 230V (np. instalację z lamp jarzeniowych) powinniśmy także zamontować jedną puszkę hermetyczną, tak by była możliwość odłączenia zasilania na zewnątrz. Przy instalacji z LED wygodniej jest umieścić zasilacz wewnątrz pomieszczenia, wyprowadzając na zewnątrz jedynie przewody z zasilaniem już obniżonym do 12V. Łatwiej nam będzie je ukryć, a dostęp do zasilacza, czyli elementu, który najczęściej ulega awarii, będzie bardzo wygodny.
Wewnątrz także montujemy urządzenia sterujące typu zegar, czujnik zmierzchowy. Czujnika zmierzchowego nie wkuwamy nigdy w ścianę na „równo” - może zaistnieć potrzeba jego wymiany, dlatego musi być łatwo demontowalny.
Z chwilą gdy wszystkie połączenia mamy już ukryte, możemy przystąpić do właściwego montażu naszych elementów. Jeśli wykonaliśmy je jako rozbieralne, montaż nie jest specjalnie skomplikowany, a instalacja bezpieczna – wszystkie połączenia zostaną ostatecznie zakryte obudowami elementów. Jeśli nie są rozbieralne i nie można wykonać połączenia w ich wnętrzach, pozostaje lutowanie i zabezpieczanie rurkami termokurczliwymi.
„Ślimak” do montażu w styropianie
Jeśli chodzi o sposób mocowania, to przy ocieplonych ścianach i niezbyt wielkich i ciężkich elementach możemy zastosować opisywaną już metodę z kolcami. Większe elementy lepiej jest przymocować za pomocą odpowiednio długich kołków bądź dostępnych i dedykowanych do tego celu plastikowych kołkach - ślimakach. Te ostatnie wprawdzie "trzymają" tylko do styropianu, ale odpowiednia ich ilość pozwala zamocować nawet najcięższe elementy szyldów przestrzennych.
Aby nie było, że się czepiam, bo idea poradnika jest jak najbardziej szczytna i w ogóle...
Ale...8 lat to trochę długo :)
Ano - wszystkich to zaskoczyło po zerknięciu na datę opublikowania pierwszego odcinka :-)