Brak szacunku dla bliźniego jest zjawiskiem powszechnym i nie jest to cecha wyłącznie emerytów. Mam za sobą setki przypadków, w których klient z premedytacją ignorował albo chciał obejść przepisy i za nic miał samopoczucie innych osób.
Przykład 1:
Według obowiązującego przepisu, szyld nie może zasłaniać gzymsu ani wchodzić w światło okna.
Klient (bardzo majętny, nie emeryt): "Eeee, zrobimy większy - taki żeby się zmieściło jeszcze zdjęcie choinki, a jak się ktoś z urzędu będzie czepiał, to wtedy się zastanowimy".
Przykład 2:
Szyby witryn nie mogą być zaklejone od zewnątrz w stopniu większym niż ileś tam procent (dotyczy też folii perforowanej).
Klient - duży bank, w doopie ma przepis, bo wie, że wojewódzki konserwator zabytków nie ma prawa nałożenia kary. Sprawa musi się chyba oprzeć o ministerstwo, żeby dało się wyegzekwować przepisy, więc szyby są pozaklejane w całości.
Zasady są jawne i każdy może się z nimi zapoznać. Poza tym, najemcy lokali są regularnie informowani o istnieniu tych zasad i nie przynosi to żadnego skutku.
Nieważne, czy to "Kowalski", czy ogromna firma - zwichrowane poczucie nieograniczonej wolności ryje berety każdemu i przekazywane jest z pokolenia na pokolenie.
Uważam to za spory problem, bo chamów i prostaków wcale nie ubywa, przez co żyje mi się gorzej niż by mogło. Uprzykrzenie żywota innym wcale nie poprawiłoby mi humoru, więc to ja co chwilę czuję się ofiarą czyjegoś buractwa.
Potępiam też śmiecenie w lesie. Wiem, jestem dziwny , ale uważam, że wolność jednego człowieka nie może istnieć kosztem drugiego.
A tak w ogóle, to czy ktoś sprawdzał, czy ten reklamowy śmietnik (jak np. z pocztówki z Polski) ma jakąś skuteczność? Wydaje się, że to nie może działać, bo ten chaos jest całkowicie nieczytelny. Czego więc tu bronić, oprócz iluzorycznej wolności jednostki?
-----------------
Dziwadła...