
Z papierem jesteśmy zaznajomieni od dawna, jednak z roku na rok czytelnictwo w Polsce spada. Nie oznacza to, że Polacy przenoszą się z czytaniem do Internetu, zwłaszcza, że 1/4 mieszkańców naszego kraju nie ma dostępu do globalnej sieci. Co więc wygra – papier czy Internet? A może ten konflikt będzie mógł mieć polubowne rozwiązanie?
Temat konkurencji pomiędzy papierem a innymi środkami przekazu ciągnie się już od dziesiątek lat. Po raz pierwszy śmierć papierowych gazet ogłaszano, kiedy popularne stało się kino, a chwilę później – radio. Koniec papieru zapowiadano też w momencie upowszechnienia się telewizji oraz parę dekad później, gdy do naszych domów zawitał Internet. Pomimo tego, nadal wydawane są tradycyjne gazety, książki papierowe sprzedają się lepiej niż e-booki, a dokumentacja firmowa to wciąż częściej sterta dokumentów niż folder na pulpicie. Czy papier jest więc nie do pobicia?
Papier w domu…
Mimo że papier utrzymuje się na rynku najdłużej, jeżeli chodzi o medium wymiany informacji, to statystyki pokazują, że jego popularność w obecnej formie drastycznie spada. Z badań Biblioteki Narodowej wynika, że w zeszłym roku ponad połowa z nas nie przeczytała tekstu dłuższego niż 3 strony maszynopisu, a ponad 60 proc. nie zajrzało nawet do książki, nie mówiąc o jej przeczytaniu - Jest to pośrednio spowodowane przez rozwój Internetu, który nie tyle dał ludziom nowy sposób komunikacji, co przede wszystkim zmienił ich nawyki. Nie chcemy już czytać długich tekstów lub czekać na informację o bieżących wydarzeniach do dnia następnego – wolimy komunikaty krótkie, zwięzłe, serwowane tu i teraz – komentuje Łukasz Laskowski z firmy Ediko, specjalizującej się w temacie zarządzania informacją w biznesie. Życie wielu Polaków toczy się coraz częściej w sieci, w rzeczywistości wirtualnej, dlatego zarówno firmy, jak i urzędy starają się powoli do tego dostosować. Wyraźnym przykładem tej tendencji było rozliczenie PIT-37 za 2015 r. - aż 7 milionów obywateli naszego kraju wybrało składanie tego dokumentu w wersji elektronicznej. Urząd Skarbowy przewiduje, że w kolejnym roku liczba wniosków składanych elektronicznie wzrośnie do ponad 50 proc.
… i w pracy
Firmy także zaczynają dostrzegać wady obecnego systemu obrotu papierowymi dokumentami w biznesie, wśród których najważniejszą są koszty wspomnianego obrotu, uwzględniające zarówno papier, tusz, jak i zakup oraz serwisowanie drukarek. Dlatego przedsiębiorstwa, poza powolnym wprowadzaniem dokumentacji do elektronicznego obiegu, coraz częściej sięgają po rozwiązania pozwalające na kontrolę środowiska druku oraz jego optymalizację pod kątem oszczędności. – Przykłady największych spółek pokazują, że w ciągu pięciu lat, dzięki poprawnemu zarządzaniu środowiskiem druku, można oszczędzić nawet 100 000 zł – mówi Alan Pajek, pomysłodawca aplikacji MPS Satellite, która audytuje i monitoruje środowisko druku w firmach. Najczęstsze przyczyny nadmiernych wydatków to drukowanie w formatach niższych niż nominalne dla drukarki (druk A4 na drukarce wielkoformatowej), co przyspiesza się zużycie podzespołów oraz koszty energii elektrycznej zużytej do pozostawienia urządzeń w trybie czuwania. Do tego dochodzi wiele innych czynników, które sumarycznie sprawiają, że koszty korporacyjnego druku w Polsce oscylują w okolicach 8 proc. obrotów danej firmy. - Pod tym względem mocno odstajemy od światowej średniej, która waha się w granicach 3-5 proc. Polscy przedsiębiorcy często nie zdają sobie po prostu sprawy z faktu, że umiejętne zarządzanie obiegiem informacji w firmie może skutecznie ograniczyć niepotrzebne wydatki – dodaje Alan Pajek.
Inne wyjście z sytuacji?
Dotychczas większość analiz stawiała Internet w opozycji do papieru, jako naturalne remedium na wszystkie jego wady. Obecny kierunek rozwoju technologii pokazał, że te dwa media mogą ze sobą współdziałać. Zaletami papieru jest uniwersalność, łatwość dystrybucji na niewielkie odległości i szybki dostęp do informacji. Wielu pracowników ciągle przykleja sobie kolorowe karteczki na brzegu monitora, zamiast ustawiać powiadomienia w elektronicznym kalendarzu. Internet natomiast pozwala szybko wysłać duże ilości danych na dowolne odległości. Dlatego też, dobrym rozwiązaniem byłoby połączenie zalet obu technologii. W jaki sposób? Ciekawym pomysłem może być tu wykorzystanie technologii tzw. „rozszerzonej rzeczywistości”, w której dokument, nad którym aktualnie pracujemy, bez względu na to, czy będzie to umowa kupna-sprzedaży, czy rozdział książki, mógłby być na bieżąco skanowany. Taki skan w ułamku sekundy można by było wysłać w dowolne miejsce na świecie, albo wydrukować i przechowywać w formie kodu QR – zawsze gotowego do wyświetlenia. Innym pomysłem jest zmiana celulozowego papieru na tzw. „e-papier”. – Takie rozwiązanie byłoby uosobieniem technologii „flexible display”. Dzięki niej możliwe byłoby wyświetlenie dowolnego obrazu, np. kolejnych stron umów na zwykłej kartce, po czym moglibyśmy złożyć podpis elektroniczny i zapisać dokumenty w pamięci urządzenia bądź przesłać je do kontrahenta – komentuje Alan Pajek.
Pomimo iż wydaje się, że ze względu na skok technologiczny papier niedługo odejdzie do przysłowiowego „lamusa”, to wciąż istnieją dziedziny, w których jest on zwyczajnie niezastąpiony. Dlatego też, szanse na całkowite zniknięcie papieru są niewielkie, a tam, gdzie traci on w stosunku do Internetu, czeka go raczej powolna ewolucja, niż raptowne wyparcie.
Źródło: Ediko
"1/4 mieszkańców naszego kraju nie ma dostępu do globalnej sieci"
Ponoć już w 2020 roku, jak publikuje Signs na innej podstronie, ten problem zostanie rozwiązany, definitywnie.
Kłamiesz drogi deartosie, a to nie przydaje Ci ani wiarygodności, ani wdzięku. Opublikowaliśmy tekst dotyczący prognozy - i wskazujący wyraźnie że jest to prognoza. Nikt nie publikował w Signs.pl tekstu mówiącego, że prognoza ta spełni się "definitywnie".
'W 2020 roku już każdy Polak będzie miał dostęp do Internetu'
To tytuł artykułu.
Czy pada w nim słowo prognoza?
NIE.
Może więc trzeba było pomyśleć o innym tytule, zgodniejszym z prawdą, zamiast tworzyć clickbaity wprowadzające czytelników w błąd...
Może trzeba przeczytać artykuł aby mieć pojęcie o co w nim chodzi i zabierać na ten temat głos?
Aaaaa
czyli w tytule można KŁAMAĆ, a potem udawać głupiego, bo przecież w treści było objaśnienie KŁAMSTWA?
W tytule nie było żadnego kłamstwa - była zapowiedź prognozy brzmiącej w taki a nie inny sposób.
Coś jak:
Wszyscy Polacy to szuje i złodzieje!
Jak prognozuje Niezależny Instytut Badań nad Płodnością Umysłów, w 2099 roku wszyscy Polacy będą szujami i złodziejami.
Albo
Drogi Redaktorze,
piszę drogi, bo taki jest zwyczaj, ale przecież wiesz, żeś mi ani brat ani swat, a już tym bardziej drogi. Poza tym, zgodnie z nową zasadą, mogę kłamać w tytule (artykułu, listu, komentarza) pod warunkiem, że objaśnię kłamstwo w treści.
Co niniejszym czynię...
Ale fajna zasada.
Przynudzasz kolego.
Jak rozumiem to jest tytuł?
W którym możesz kłamać...
Każdy rozumie tak jak umie.
Hmmm... Papier jest do zastąpienia (jeśli chodzi o notatki i pisanie, bo np. opakowań na ten moment sobie nie wyobrażam) jak bardziej popularne staną się giętkie ekrany, do tego jeszcze odpowiedni długopis, rylec z odpowiedniego materiału, bez baterii i jest bajka.
Co do opakowań to jakąś szansę widzę w chodzeniu z własnymi opakowaniami na towary np. sypkie, ale musiały by być w środku pokryte substancją jak ta, która powoduje wylanie całości ketchupu z butelki.
Nie umiesz sobie wyobrazić opakowań wykonanych z internetu?
Człowieku małej wiary...
Łatwowierny deartos znowu dał się nabrać na oszukańczy tytuł...?
No dobra - to był tylko taki dowcip. Nie musisz robić zapasów papieru toaletowego, nikt nie będzie go zastępował internetem. Papieru pakunkowego też nie - choć tutaj akurat Twoja złośliwość nie jest wcale tak trafiona jak Ci się wydaje!
Internet z całą pewnością zmieni funkcję i charakter opakowań, a jest to związane z przenoszeniem się coraz większej części rynku handlowego do internetu właśnie. Tradycyjna rola opakowania mająca wpływ na wybór produktu w sklepie tutaj staje się często nieistotna, ważniejsze mogą okazać się zupełnie inne cechy opakowania, które wezmą udział w kontakcie z klientem nie na półce sklepowej, ale w momencie odbioru przesyłki.
Jak zatem widzisz nie udała Ci się tym razem sztuczka ze sprowadzaniem naszej publikacji ad absurdum. Musisz bardziej się postarać. Może spróbuj przyczepić się do "wypierania", albo "końca"?
I owszem.
W każdym przypadku, gdy musisz tłumaczyć durny tytuł.
Faktycznie tytuły durne jak na onecie. O tym papierze to powiedz właścicielowi drukarni, który kupuje kolejna maszynę za 8 baniek. Powiedz mu teraz, powiedz mu za 10 lat, tak samo Cie wyśmieje.
Każdy kto ma choćby blade pojęcie o branży wydawniczej ma prawo zadawać sobie pytania, które można zamknąć w takiej jak ten tytuł formie. Nie ma w tym ani nic głupiego, ani mylącego.
Wystarczy popatrzeć na nakłady prasy drukowanej i migrację czytelników oraz budżetów reklamowych w kierunku internetu, aby pytanie to uznać za nader aktualne. Czy drukarz widzi tą sytuację tak samo jak szef wydawnictwa? Być może jeszcze nie, być może papier znajdzie w przyszłości nowe zastosowania. Póki co polecamy prześledzić pojawiające się u nas informacje prasowe dostawców papieru dla branży poligraficznej. Łatwo zauważyć, że przeważają te mówiące o zwijaniu produkcji, zamykaniu lub pozbywaniu się kolejnych zakładów. Ktoś kto to wszystko widzi i choć trochę myśli może zastanawiać się nad przyszłością papieru - co w tym śmiesznego?