To nie jest monomer - chyba ze jakimś cudem ktoś tak umie ułozyć monomer na tak ostrym przetłoczeniu że nie bedzie śladu czyli nie bedzie widać marszczenia się folii na łuku przetłoczenia. Moim zdaniem to wylewana albo polimer tylko ktoś najpier ciął a potem układał o czym świadczą te pocharatane krawędzie folii - typowy objaw ciecia folii "wiszącej w powietrzu" albo mokrej. Z resztą wcale się nie zdziwię jeśli ktoś to na mokro kładł i potem wygrzewał - stąd te ślady z kleju bo klej+woda z płynem + czas + temperatura potrafi odesparować klej od folii albo zmienić go w taką paskudną gumę która potem takie ślady (razem z całym syfem który sie przyczepia) zostawia.
Ps. Od kilku lat kleimy auta z monomera i polimera i relatywnie rzadko z wylewanej bo klania się magiczny czynnik tj. cena. Fakt że to głównie auta do roboty typu skrzynie, busy, autobusy itp. i często czasokres życia takiej reklamy to od kilku miesiecy do 2-3 lat (choć zdażają się i dłuższe okresy) ale wówczas wszystkie przetłoczenia wycinamy na dobre 3-5mm oczywiscie uprzednio o tym informując klienta albo pokazując mu takie auto (na żywo lub na fotce). Niektóre jeżdzą już kilka lat i poza fizycznymi uszkodzeniami typu zadarcie, zarysowanie itp. nie mamy z tym żadnych problemów. Najłatwiej przekonać do tego klienta który już miał okazje przejechać się na wylewanej i po zapłaceniu kilku ładnych tysięcy za auto miał po kilku miesiącach (najczęsciej po zimie) auto z paskudnie popodnoszonymi przetłoczeniami. Robilismy niedawno nawet takie auto dla klienta z polimera (w laminacie) które wczesniej było klejone przez dość dużą firmę (tu w regionie) z wylewanej i niestety po roku wyglądało jak śmietnik - m.in. takie własnie spękania na zakładkach nacinanych w powietrzu oraz paskudnie popodnoszona folia na przetłoczeniach. Klient wręcz sam poprosił o wyciecie tych przetłoczeń a przy okazji zaoszczędził kilka ładnych złotych na cenie usługi. Prawda jest taka ze dobrze zrobione docięcie (dobre oko, ręka i linijka) zupełnie nie przeszkadza w odbiorze obrazu ze względu na bezwładnosć oka i cechę ludzkiego mózgu który eliminuje braki w obrazie niejako uzupełniajac je (tak jak to sie zwykle dzieje na witrynach w przypadku reklam z OWV które nie uwzgledniają oklejania ramiaków) a poza tym wycinamy zwykle powierzchnie poziome które podczas patrzenia na wprost sa prawie niewidoczne wiec tym bardziej ich brak nie przeszkadza w odbiorze pod warunkiem że się umie przygotować odpowiednio projekt i wszystkie elementy wrażliwe ustawić tak aby ich taką operacją nie naruszyć.
Z naszych obserwacji wynika że w naszych warunkach klimatycznych zrobienie auta w całości z wylewańca jest niestety obarczone dużą dozą przypadkowości i szczęscia i nawet jesli w pierwszym okresie jest cud-mniód-malina to po pewnym czasie efekt jest odrażający. Nie mówię że się nie da bo widziałem też dobrze zrobione auta które jeżdzą już dłuższy czas i nie ma z nimi kłopotu ale czesto zalezy to od wielkosci przetłoczenia, sposobu eksploatacji i przechowywania pojazdu a takze samej powierzchni lakieru (czy auto było lakierowne w fabryce czy u pana Zenka, czy lakier dobrze był odparowany i położony, czy jest tam klar czy żywcem kładziesz na kolor itp.) jednak różnice temperatur od +30 do -30 stopni robią swoje i tyle. Jako przykład podam ze niedawno u nas w mieście oglądałem busa ze stajni Hołek Management (bodajże nowe Ducato) z buda oklejoną wylewańcem i pomijajac niezły projekt to popodnoszone przełoczenia już z daleka szpeciły auto w sposób nieakceptowalny (przynajmniej dla nas). Jak widać - ani wielkość ani "znaność" klienta ani nawet jakość obsługującej go agencji nie określa 100% jakosci w wykonanej usłudze.
Ps. Pomijam już wygodę użytkowania takich dobrze dociętych aut - szczególnie przy krawędziach i w przypadku pojazdów eksploatowanych intensywnie typu np. busy (kurierzy, dostawcy, transport) - raz że się nic nie podnosi i nie szpeci a dwa że nie odchodzi folia na zawinięciach krawędzi albo nie ma tych ohydnych kalafiorów na łukach np. drzwi - jakie często widać po pewnym czasie w przypadku aut z wylewanej. Nic sie nie zadziera, nie podnosi i przede wszystkim nie rdzewieje (co zwykle ma miejsce gdy pod tak zawiniętą folię dostanie się błoto i woda i kisnie dając znakomitą pożywkę dla "rudej". Oczywiscie kluczowym w tym wypadku jest własciwe operowanie nożem i dobra reka - kleiliśmy już (reanimowaliśmy) auta które były dociete "do białej kości" i ślicznie wokół nacięć dostały ramki z rdzy która po zdjęciu poprzedniej folii określała co i gdzie leżało na lakierze .
To tyle mojego "krótkiego" wywodu w tej materii z drobnym bajdełejem tematu .
Pozdr.
Marcin
Gorzów Wlkp.