Pilnie śledziłem wszystkie dyskusje na temat wyklejania aut.Im więcej czytałem, tym większego miałem pietra.Tak w głębi prawie modliłem się aby taki klient nie zjawił sie.Ale...stało się.Cinqecento.Zaopatrzony w wydruki i 'specjalny płyn" przystąpiłem do boju w wyklejaniu na sucho..Pierwszy wydruk zniszczony. Nieprzespana noc i do dzieła.Od 7 do 21 wszystkie bryty znalazły sie na autku.Po przeprowadzeniu akcji"ratunkowej"ostatni też tam się znalazł, ale tym razem na mokro.Jeju,ale klejenie tą metodą jest proste...A trzyma się tak samo(co prawda przetłoczenia robiłem po24h)Chciałbym podziękować tym wszystkim ,którzy "niechcący" mi pomogli . A czy te malutkie bąbelki znikną?
Pozdrawiam