Zlecając publikację do druku, Klienci nie mają zazwyczaj problemu z określeniem swoich potrzeb w obszarze kolorystyki, terminu realizacji i ceny. Wiadomo, druk ma być kolorowy, termin krótki a cena niska. Drogą kolejnych przybliżeń i kilku pytań uzupełniających, ustalamy w miarę szybko parametry techniczne publikacji i dogadujemy cenę, będącą wypadkową sennych marzeń i twardych realiów.
Natomiast tematem otwartym, a dla wielu Klientów często obcym, pozostają tzw. usługi dodatkowe lub uszlachetniające, które nie wchodzą zazwyczaj w skład podstawowej oferty, ale bez ich zastosowania, produkt poligraficzny jest nietrwały, nieatrakcyjny i mało oryginalny.
Skołowany
Ostatnio kupowałem sobie nowy rower. Po wielu debatach z fachowcami, studiowaniu ofert w necie i nocnych dyskusjach z samym sobą, czułem się tak skołowany, że wchodząc wreszcie do wytypowanego sklepu, byłem w stanie kupić nawet narty lub dmuchany ponton, byle tylko mieć już problem za sobą.
Dla sprzedawców, widok skołowanego amatora dwu kółek to nie pierwszyzna, więc wzięli mnie w obroty i na hasło: proszę o tani i dobry rower, zaproponowali z miejsca niezwykle atrakcyjny egzemplarz, za okrągłe „x” złotych, w sam raz na moje potrzeby, których nawet nie zdążyłem dokładniej wyartykułować. Z wrażenia zakręciło mi się lekko pod kaskiem, ale nonszalancko zawyrokowałem:
– Biorę. I proszę nie pakować. Płacę, wsiadam i jadę.
Niestety, nie było to takie proste. Prawdziwa zabawa zaczęła się przy uzupełnianiu osprzętu, którego oczywiście w opcji podstawowej nie było. Lampka przednia i tylna, dwa błotniki, bagażnik i torba na bagażnik, stopka i licznik z termometrem, futerał na komórkę, pompka, dętka zapasowa, łatki, zestaw kluczy, uchwyt na buton i buton, lusterko lewe, prawego nie trzeba. W efekcie po podliczeniu, cena z wielkości „x” podskoczyła do wielkości „x + 60%x”.
Skołowany do reszty, wyjechałem wreszcie ze sklepu. Rower był faktycznie lekki, podobnie jak mój portfel. Zapadał zmierzch, więc włączyłem sobie lampkę przednią i tylną i popedałowałem do domu, zmieniając po drodze dla rozrywki, wszystkie dwadzieścia siedem markowych przerzutek.
Szlachetne dojenie
W drukarni może być podobnie. Chcesz wydrukować zwykły folderek, a tu proponują Ci lakier dyspersyjny, folię błysk, lakier wybiórczy, srebrzenie na gorąco, wykrawanie na zimno, tłoczenie wklęsłe lub wklęsło-wypukłe. Do tego jakieś zgrabne etui lub zgrzewanie w folię i z naszej ugadanej wcześniej ceny iks robią się dwa iksy.
Sytuacja jest w jakimś sensie dwuznaczna. Drukarnia proponując usługi dodatkowe z tzw. dobrej woli lub w dobrze pojętym interesie Klienta, może zostać posądzona o chęć wydojenia Klienta do cna i wzbudzenia w nim potrzeb, których przychodząc nie miał.
Ja dajmy na to, kupując rower dopiero w sklepie dowiedziałem się, jakie mam potrzeby i do teraz się zastanawiam, na cholerę mi na przykład ten futerał na komórę. Po przejechaniu kilkuset kilometrów będę pewnie potrzebował zupełnie innych gadżetów. Ostatnio widziałem w necie fikuśne kamerki do zamontowania na kasku, albo pulsator do pomiaru tętna, niezbędny przecież, aby się nie przetrenować...
Ponadto, podanie w odpowiedzi na zapytanie kalkulacyjne, cen usług dodatkowych, o których nie było się pytanym, podnosi już na wstępie cenę. Są Klienci, którzy nie analizują poszczególnych składników kalkulacji. Interesuje ich końcowa kwota. Jeśli jest za wysoka, oferta ląduje w koszu. Czy warto ryzykować?
Ostre koło
Reklamacja, którą rozpatrywałem ostatnio, wskazała natomiast na problem odwrotny. Klient zgłaszał zastrzeżenie, że nie zaproponowaliśmy mu na etapie rozmów handlowych pewnych usług uszlachetniających, o znaczeniu których on nie miał pojęcia. W efekcie produkt finalny nie spełniał jego oczekiwań. Spodziewał się, że drukarnia w ramach posiadanej wiedzy specjalistycznej przewidzi taką sytuację.
W sumie trudno takiemu rozumowaniu odmówić racji. Gdyby mnie sprzedano rower bez hamulców, pewno nie byłbym zachwycony argumentacją sprzedawcy, iż według niego moim prawdziwym powołaniem jest jazda po mieście na „ostrym kole”. Nawiasem mówiąc, chętnie bym się na takowym przejechał. Podobno frajda jest niesłychana, kiedy przy zbliżaniu się na dużej prędkości do skrzyżowania, światła zmieniają się na czerwone.
Chcąc wyjść z tej skołowanej sytuacji, niczym mnich buddyjski z koła samsary, postanowiłem w najbliższych felietonach opisać bliżej, najważniejsze zabiegi uszlachetniające produkt poligraficzny. Być może, zlecając czy też przygotowując publikację do druku, będzie Wam łatwiej podjąć odpowiednie decyzje handlowe oraz projektowe i unikniecie niepotrzebnej jazdy na ostrym kole, wprost na dywanik prezesa.
Zacznijmy więc od usługi najpowszechniejszej.
Lakierowanie offsetowe i dyspersyjne
W liczących się drukarniach, operacja lakierowania arkuszy bezpośrednio na maszynie drukarskiej jest częścią podstawowego procesu technologicznego.
Lakierowanie offsetowe i dyspersyjne ma na celu przede wszystkim zabezpieczenie druku przed ścieraniem się i pozostawianiem przez użytkownika śladów palców oraz chroni przed lekkimi zarysowaniami i zadrapaniami. Ma w sobie też walor estetyczny, nadając wyrobowi delikatny połysk.
Jest wskazane, kiedy druk realizowany jest na papierach powlekanych (szczególnie matowych), a praca zawiera większe elementy wypełnione kolorem.
Dla niektórych, połysk jest raczej wadą produktu poligraficznego niż jego zaletą. Jeśli Twój klient lub Twój prezes do takich osób należy, zaznacz w zleceniu, aby drukarnia zastosowała lakier matowy. Funkcje ochronne te same, a świecenia nie ma. Temat przewagi błysku nad matem lub, jak kto woli, matu nad błyskiem, przypomina słynny problem Stanisławskiego, o wyższości świąt Wielkiej Nocy nad świętami Bożego Narodzenia i jeszcze parokrotnie się nam pojawi, przy omawianiu usług uszlachetniających. Dziś, przyjrzyjmy się raczej wyższości lakierowania dyspersyjnego nad offsetowym bo, co do tego faktu, nikt wątpliwości nie ma.
Dyspersja zamiast depresji
Mimo, iż oba lakiery pełnią tę samą rolę (ochronną i estetyczną) lakier offsetowy ma tylko jedną, ale ciągle liczącą się w wielu drukarniach zaletę. Można go używać w dowolnym zespole drukującym, gdyż de facto zachowuje się tak, jak farba drukarska. Z tego też powodu usługa lakierowania offsetowego jest tańsza od usługi lakierowania dyspersyjnego, dla którego wymagana jest osobna wieża lakierująca, ze specjalnym wałkiem rastrowym. W takie wieże wyposażone są jedynie nowoczesne maszyny i nie każda drukarnia dysponuje odpowiednio wypasioną flotą.
W dzisiejszych czasach, gdzie deadline zawsze minął wczoraj, czas schnięcia arkuszy nie jest bez znaczenia i lakier offsetowy nie ma tu szans z dyspersyjnym. Także dla miłośników połysku, jego parametry nie są oszałamiające. Wreszcie sprawa najistotniejsza. Lakierem offsetowym nie powinny być powlekane druki przeznaczone do kontaktu z żywnością, a stosowane w nim komponenty mogą budzić zastrzeżenia miłośników ekologii.
Wszystkich tych wad nie posiadają lakiery dyspersyjne, które są emulsjami wodnymi, schną szybko, mają lepszy połysk i wyższą odporność na ścieranie.
Tak więc, składając zapytanie kalkulacyjne warto jednoznacznie ustalić, czy i jakiego typu lakierowanie będzie zastosowane, oraz jaki jest koszt tej usługi. Wybór dyspersji uchroni nas przed depresją, w jaką zdarza się Klientom popadać na widok upaćkanych farbą palców i linii papilarnych, poodbijanych na świeżutkiej publikacji. Nie każdy przecież, musi być fanem daktyloskopii.
Z chochlikowym pozdrowieniem
Andrzej Gołąb