Zauroczeni wypowiedziami niektórych typografów możemy ulec złudzeniu, iż przygotowując publikację do druku poruszamy się w obszarze Sztuki, pisanej przez sporej wielkości literę S. Na co dzień trudno jednak w to uwierzyć. Podobno wszystkiemu winny jest czas, a raczej jego brak, gdyż zarówno za uchem czytelnika książki jak i jej detepowca, kukułka zegara skrzeczy na okrągło: dead-line, dead-line, dead-line, dead-line...*
Bezrobotna, prawa półkula
Gdzieś na blogach czytelniczych ogłoszono konkurs na największą ilość książek przeczytanych w ciągu tygodnia. Rekordziści nie schodzą poniżej siedmiu. Mnie się udaje najwyżej jedną jako tako przetrawić w tym czasie, choć zazwyczaj czytam kilka jednocześnie.
Być może sytuacja uległa by zmianie, gdybym przestał się upierać jak osioł, przy linearnej metodzie czytania. Tym sposobem mogę przepuścić przez lewą półkulę mózgową najwyżej 220 słów na minutę, choć średnią i tak podnosi mi nagminne opuszczanie opisów przyrody, czego wyuczyłem się w młodości. Stając wtedy przed dylematem: obowiązkowa Orzeszkowa ze swoją powieścią-rzeką czy zakazany Wojaczek i jego kult erotyzmu umoczonego w gorzałce, wybierałem oczywiście to drugie. Pozostało mi to do dzisiaj i nad opisy przyrody przedkładam zawsze jej osobiste, wręcz namacalne doświadczanie...
Swoją drogą zastanawiające jest, co w trakcie linearnego czytania robi prawa półkula mózgowa, która nie jest w ten proceder zaangażowana. Jak twierdzi Paweł Sygnowski * , gdyby zatrudnić ją do roboty i zastosować holistyczną metodę czytania, wydajność mogłaby wzrosnąć nawet do 3000 słów przeczytanych na minutę z przyzwoitym współczynnikiem zrozumienia. To i tak jest niczym wobec technik fotograficznego czytania. Rekordzista w tej materii, niejaki Bissonette przeczytał podobno na ekranie specjalnego komputera 693.000 słów na minutę, ze zrozumieniem równym 85,7% **.
Wyobrażacie sobie? Dmuchnąć trylogię Sienkiewicza w parę minut i zrozumieć większość tych bajdurzeń? Może wtedy bym ją wreszcie przeczytał...
Ostrzenie piły
Nie lepiej jest po drugiej stronie lustra. Ostatnio krążą w necie posty z linkami do strony z testem sprawdzającym szybkość pisania na klawiaturze komputera***. Wiele osób podejmuje tę autoweryfikację. Też spróbowałem, ale wstyd mi się przyznać do wyniku, tym bardziej, że kiedyś prowadziłem "profesjonalne" biuro przepisywania prac dyplomowych na maszynie do pisania i chociażby z tego tytułu powinno mnie być stać na więcej.
Szybkość pracy detepowca weryfikuje rynek i średnia stawka za arkusz wydawniczy, którą jest w stanie zapłacić klient. Dla wydajności coraz mniejsze znaczenie ma tutaj umiejętność szybkiego pisania dziesięcioma palcami z zasłonięta klawiaturą i zamkniętymi oczyma. Fundamentalne wydaje się natomiast biegłe opanowanie skrótów klawiaturowych, a przede wszystkim nawyk ostrzenia piły przed przystąpieniem do ścinania drzewa...
Aby wyjaśnić, co wspólnego ma typograf z drwalem, pozwolę sobie zacytować fragment Siedmiu nawyków skutecznego działania Stephena R. Coveya:
Wyobraź sobie, że natknąłeś się w lesie na kogoś, kto gorączkowo ścina drzewo.
- Co robisz? – pytasz.
- Nie widzisz ? – odpowiada człowiek ze zniecierpliwieniem – Ścinam to drzewo.
- Wyglądasz na wykończonego. Długo już to robisz?
- Ponad pięć godzin. I jestem skonany! To ciężka praca.
- Może zrób sobie małą przerwę i naostrz piłę? – proponujesz – Z pewnością poszłoby wtedy szybciej.
- Nie mam czasu na ostrzenie piły – odpowiada mężczyzna stanowczo – Ścinam drzewo.****
Definiowanie stylów
Jedną z podstawowych funkcjonalności dobrego programu dtp jest możliwość zdefiniowania stylów akapitowych, czyli wszystkich istotnych właściwości typograficznych, cechujących najwyższą jednostkę logiczną tekstu jaką jest akapit. Dopełnieniem stylów akapitowych, są style znakowe, których zasięg zawężony jest do mniejszych niż akapit jednostek tekstu, z pojedynczym znakiem włącznie.
Definiowanie stylów jest dosyć żmudne i przypomina nieco ostrzenie piły przez drwala z cytowanej wyżej historyjki. Często uznajemy, że nie mamy na to czasu. Łatwiej i szybciej wydaje się nam zmienić jakąś cechę tekstu miejscowo, „z palca”.
Początkowo, na skali wydajności nasza krzywa ochoczo pnie się w górę. Chwila prawdy przychodzi, kiedy z jakiejś przyczyny następuje zmiana przyjętych założeń i po posłaniu do zatwierdzenia pdf-a z wersją ostateczną, tuż przed wyjściem na łikendową odzipkę, odbieramy telefon:
- W zasadzie Pan Prezes zatwierdza rzecz do druku. Proszę jedynie zmienić kolor w śródtytułach, a w podpisach pod zdjęciami, wprowadzić kursywę. To nie zajmie Panu wiele czasu...prawda? Bo wiem Pan, drukarnia czeka...
Kto użył stylów, kliknie dwa razy i poprawki są gotowe. Kto jednak podpisy pod trzystoma zdjęciami składał tak, jak tekst główny, a siedemdziesiąt cztery śródtytuły wyróżnił jedynie nieśmiertelnym ctr-G i enterem odstępu, bo nie było czasu na bawienie się w style, ten może spokojnie wykonać jeszcze jeden telefon:
- Kochanie, nie czekaj na mnie z obiadem.
Strony wzorcowe
Podobną rolę, jak style akapitowe dla akapitu, pełnią strony wzorcowe dla układu typograficznego poszczególnych kolumn. To tam definiujemy marginesy, paginację, układ łamów, stałe elementy graficzne. Wszystko to, co ma w publikacji charakter stały lub powtarzający się, warto zdefiniować jako wzorzec i w trakcie pracy, do niego przyporządkowywać poszczególne strony publikacji.
Uważajmy! Tutaj podobnie jak w przypadku stylów grasuje ten sam diablik bylejakości, który co raz podszeptuje nam, że nie warto dla „głupiej kreski” użytej nieplanowo na którejś ze stron tworzyć osobnej strony wzorcowej. Może dla jednorazowego przypadku faktycznie nie warto, ale przy drugim już się zastanówmy, a przy trzecim przenieśmy rzeczoną linię na nową stronę wzorcową.
A nóż Panu Prezesowi na pięć minut przed terminem druku nie spodoba się jej kolor, kształt, grubość, odsunięcie od marginesu, sposób zakończenia czy też faktura. Wtedy „pyk” i jednym ruchem zmieniamy zarówno trzy jak i sto trzy linie...
Sztuka przez wielkie S
W tak zwanej Mądrości Wschodu istnieje powiedzenie: jeśli nie masz czasu na pół godzinną medytację poranną i półgodzinną medytację wieczorną to znak, że musisz zacząć medytować godzinę rano i godzinę wieczorem.
Im mniej masz czasu na przygotowanie publikacji do druku, tym więcej poświęć go na odpowiednie zaprojektowanie elementów stałych i zdefiniowanie stylów i wzorców. Włożony wysiłek będzie procentował wzrostem efektywności pracy przy tej i każdej kolejnej publikacji. Z czasem dorobisz się biblioteki własnych, autorskich stylów, zdefiniowanych dla wszystkich istotnych części różnego typu publikacji. Przystępując do nowego projektu zaimplementujesz stosowny wzorzec, by po paru niezbędnych modyfikacjach mieć tę „czarną robotę” za sobą.
Od samego początku pracy z programem dtp ucz się też używania skrótów klawiaturowych. Wyobraź sobie sytuację, że wskutek działania super złośliwego wirusa znikają paski narzędziowe, mysz przestaje działać a wszyscy znajomi informatycy strajkują lub leczą kaca metodą na klina. Czy jesteś w stanie mimo to dalej pracować nad publikacją...?
Jeśli weźmiesz sobie do serca tych kilka chochlikowych propozycji, pojawi się z pewnością przestrzeń pozwalająca otrzeć się przynajmniej skrawkiem typograficznej szaty, o sztukę pisaną przez sporej wielkości literę S. Czy ktoś to kiedyś zauważy i doceni... to zupełnie inna bajka.
Z chochlikowym pozdrowieniem
Andrzej Gołąb